Przed zbliżającą się walką z Anthonym Smithem na UFC Fight Night 153, Alexander Gustafsson wraca do swojej ostatniej walki, którą przegrał w rewanżu z Jonem Jonesem i zastanawia się nad tym, co przyczyniło się do tej porażki.
Gustafsson czekał przez lata na kolejny pojedynek z Jonesem po tym, jak w pierwszym starciu w 2013 roku na UFC 165 przegrał, ale okazał się najtrudniejszym wyzwaniem w karierze Amerykanina. Po tamtej walce, Gustafsson obiecał, że ich rewanż na UFC 232 będzie inny. Rzeczywiście było inaczej. Było znacznie mniej konkurencyjne i tym razem było to zdecydowane zwycięstwo Jonesa przed czasem w trzeciej rundzie.
„To był naprawdę kiepski występ z mojej strony, po prostu nie byłem sobą. Wyszedłem tam i próbowałem trzymać się planu gry i w ogóle, ale to nic nie dało, on po prostu znalazł bardzo wcześnie sposób, aby zneutralizować moją taktykę i wyeliminował mnie”.
Jon Jones wyprowadził cios kolanem trafiając Gustafssona w krocze już w pierwszej rundzie i wygląda na to, że właśnie ten moment Szwed określa jako moment w którym Jones „znalazł sposób na jego bardzo wczesne zneutralizowanie”. The Mauler twierdzi, że po tym niefortunnym ciosie nie był już taki sam:
„Po prostu nie zawalczyłem tak, jak kiedyś. Nie miałem odpowiedniej pracy na nogach. I nie mam żadnych wymówek, to nie to. Chodzi o to, że jak trafił mnie tym kolanem, nie mogłem ponownie odnaleźć rytmu. Po prostu, nie mogłam się poruszać tak jak wcześniej. Odczuwałam potem duży ból, nigdy wcześniej w swojej karierze nie odczuwałam takiego bólu w walce. Oczywiście, odczuwasz ból, kiedy dostajesz ciosy z każdego miejsca i wytrzymujesz to, idziesz dalej. Ale on po prostu mnie tam zatrzymał, a ja próbowałem się poruszać, pracować na nogach, próbować go kopnąć lub zaatakować, być eksplozywnym. Ale nic z tego nie zadziałało. Po prostu nie mogłem nic zrobić z bolącym kroczem.
I mówiąc to, nie traktuję tego jako wymówki ani nic w tym stylu. Zrobił to, co musiał zrobić, aby mnie pokonać. Jon jest tam najlepszym gościem, więc nie myślę teraz o tej porażce. Stało się i teraz idę do przodu”.
Alexander Gustafsson będzie miał okazję udowodnić w ten weekend w walce wieczoru, że wciąż należy do czołówki dywizji półciężkiej UFC i stać go jeszcze na wiele.