Trener American Top Team nie popiera działań UFC.
Minęły już ponad 3 lata od ostatniego występu Mike’a Browna (26-9, 2-4 w UFC) w oktagonie jednak Amerykanin w dalszym ciągu pojawia się na eventach UFC jako trener American Top Team. W ten weekend 41-latek będzie w narożniku Dustina Poiriera (20-5, 12-4 w UFC, #10 w rankingu UFC), który zawalczy z Jimem Millerem (28-8 1 NC, 17-7 1 NC w UFC).
Brown jednoznacznie jest przeciwny polityce UFC, która – w porównaniu z latami minionymi – dużo bardziej zmierza w stronę rozrywki.
Myślę, że przy układaniu walk w 80 procentach powinny decydować zasługi/osiągnięcia zawodnika a w 20 procentach rozrywka i pieniądze. Teraz moim zdaniem to w 80 procentach pieniądze decydują o tym kto zasługuje na walkę. Szczerze mówiąc nie myślałem, że dojdzie do tego tak szybko.
Przykładu nie trzeba daleko szukać, w walce wieczoru UFC 208 o pas wagi piórkowej kobiet zawalczy Holly Holm (10-2, 3-2 w UFC, #2 w rankingu UFC), która ma za sobą dwie kolejne przegrane w dywizji koguciej. Teraz coraz trudniej przewidzieć, który zawodnik dostanie szansę walki o pas. W wywiadzie Mike odwołał się do czasów sprzed lat gdy nieco inne aspekty decydowały o walkach.
Kiedyś patrzyłem na to w ten sposób. Pamiętam jak kiedyś na mniejszych galach, gdyby promotor zapytał mnie „czy sprzedam bilety” lub coś takiego to odpowiedziałbym, że nie. Ja jestem zawodnikiem, Ty jesteś promotorem, będę walczył a Ty będziesz promotorem.
Ale ja nie zdawałem sobie sprawy z tego jak ważne to jest. Widzisz zawodnik, którzy są w tym dobrzy, widzisz jak później są dobrze nagradzani za to. Więc coś w tym jest.
Jest to całkowicie odwrotnie w porównaniu do tego jak było w zapasach. W zapasach musisz się nauczyć pokory by wygrać swoją walką, nie celebrować tego i wyjść. To zostało zakorzenione w głowie na długo. A teraz chcesz robić show i pokazywać pewność siebie.