Jeremy Stephens twierdzi, że nigdy nie czuł się lepiej niż teraz przed pojedynkiem z Mateuszem Gamrotem i chce to udowodnić w walce na gali UFC on ESPN 26.
Przygotowując się do swojej 24. walki, która odbędzie się 17 lipca na UFC on ESPN 26, Jeremy Stephens (28-18 MMA, 15-17 UFC) wziął udział w kolejnym trzeźwym obozie treningowym – w sposób, w jaki przygotowywał się do odwołanej walki z Drakkarem Klose na początku tego roku.
„Do dziś jestem trzeźwy i wciąż zagłębiam się w sobie” – powiedział Stephens w rozmowie z MMA Junkie. „Tak jak powiedziałem, nie przeniosłem obozów. Nigdzie się nie wybierałem. Po prostu poszedłem w głąb własnego umysłu, własnej duszy, to jakby część procesu uzdrawiania. Wszystko od czego uciekałem i niepewność, którą odczuwałem jako człowiek i jak stawiam temu czoła. Mam te doświadczenia. Wciąż jestem w najlepszej je**ej formie. Wciąż czuję, że jestem w swoim najlepszym wieku. Jestem silniejszy niż kiedykolwiek.
… Po prostu czuję, że psychicznie i fizycznie znajduję się w naprawdę dobrym miejscu. Czuję, że nawet wyglądam lepiej. Brak alkoholu otworzył przede mną wiele rzeczy. Naprawdę zmierzyłem się z moimi demonami. Siedziałem. Byłem sam. Nie boję się już być sam. Naprawdę usiadłem sam ze sobą i poradziłem sobie z wieloma lękami, stawiając czoła tym rzeczom i tym bardziej leżącym w psychice. To po naprawdę pomogło wpłynąć na moje życie z zewnątrz. Wszystko jest po prostu surowe w swej obfitości. Jestem szczęśliwszy. Mam więcej energii. Jestem bardziej zdolny do wyrażania siebie, otwierania się na ludzi, pomagania ludziom w skupieniu się. Cała ta praca, którą wykonuję ma naprawdę dobry wpływ na wszystko, co postawiłem sobie za cel. Nie ma żadnych pieprzonych rozpraszaczy. To wszystko jest po prostu oświeceniem dla mnie samego.”
Stephens do tej pory walczył z elitą dywizji lekkiej. Pokonywał czołowych pretendentów Yaira Rodrigueza i Zabita Magomedsharipova przed porażką przez nokaut w maju 2020 roku w starciu z Calvinem Kattarem. Mimo, że dzielnie się starał, jest głodny zwycięstwa – zwłaszcza, że w kolejnej walce może być przyparty do muru.
„Kiedy jesteś pod presją, kiedy podpisujesz kontrakt z UFC, brachu. To jest rzecz, której się nie boję. Z radością przyjmuję to gówno. Uwielbiam, kiedy jestem przyparty do muru. Bo za każdym razem, kiedy tak się dzieje, mam zajebiście piękne występy, jak z Dennisem Bermudezem, zajebiście dobre momenty. … Wiesz, kiedy podpisujesz tę kropkowaną linię, możesz zostać znokautowany. Możesz doznać złamania ręki. Możesz zostać wyrzucony z UFC. Twój tyłek jest zawsze na skraju. To dlatego ta gra się toczy. Dlatego ja wciąż tutaj jestem, bo jestem w stanie zaakceptować tę ciemność, tę brzydką stronę, uśmiechnąć się i pokazać ludziom, że to nie musi być ostateczny wynik.”
Jego przeciwnik Mateusz Gamrot (18-1 MMA, 1-1 UFC) to twardy zawodnik, czego dowodem jest jego rekord zaledwie jednej porażki w 19 zawodowych walkach. Były mistrz KSW jest kimś, kogo Stephens naprawdę szanuje – ale też kimś, na kim zamierza zrobić highlight.
„Zamierzam ci ku**a udowodnić, że się mylisz i zrobię to w bardzo paskudny sposób, nokautując cię golenią w głowę, kolanem w głowę i piekielnym podbródkowym. Wtedy, bum, wszyscy będą mówić: „O człowieku. On jest z powrotem w grze, z powrotem w grze.” W tym momencie jestem w domu, puszczam sobie Linkin Park i skaczę po moim pieprzonym domu. To jest jak, „O tak, dziecinko.
Po prostu wizualizuję sobie zwycięstwo. Już wygrałem. Już to poczułem i nie mogę się doczekać, aż tam wejdę i wygram, bo już samo mówienie o tym przyprawia mnie o gęsią skórkę, więc wiem, co się stanie. (…) Zobaczysz coś cholernie paskudnego i wyskoczysz z kanapy i powiesz: „ten sku****yn powiedział, że to zrobi i zrobił to.””