(foto:http://www.matratz.com)
Już wkrótce, bo 20 lutego, Wanderlei Silva zmierzy się z Michaelem Bispingiem na gali UFC 110. Będzie to dla niego bardzo ważna walka – po czterech pojedynkach w UFC, ma niekorzystny bilans, bo tylko raz wygrał. Silva zdaje sobie sprawę z tego, że sam „show” to nie wszystko:
„To nowy okres w moim życiu. Jestem głodny, potrzebuję zwycięstwa; muszę zwyciężyć. Będę się starał wygrać od pierwszej do ostatniej minuty. To dla mnie naprawdę ważna walka. Nie wystarczy żebym tylko dał świetny pokaz – muszę jeszcze wygrać.
Nie walczę dla pieniędzy. Walczę bo to lubię, lubię poruszać tłumem i właśnie to zamierzam zrobić w Australii. Zamierzam doprowadzić ludzi do szaleństwa.”
Aby odmienić swój los w UFC wiele osób radziło Silvie, aby trochę urozmaicił swój styl walki stając się bardziej nieprzewidywalny…. chyba jednak tego nie zamierza robić:
„Oglądałem jego walki i muszę powiedzieć, że jest świetnym zawodnikiem. Analizowałem jego sposób walki i przygotowałem się dokładnie na spotkanie z nim. To nie będzie dla mnie łatwa walka, to twardy gość. Szanuję każdego przeciwnik.
Lubię walczyć w stójce. Nie boję się uderzeń i rozcięć. Niczego się nie boję. Staram się znokautować przeciwnika i nie wierzę, że Bisping ma wystarczająco dużo mocy żeby mnie znokautować.”
Moje ulubione zdjęcie z Wandem
a moje nie