Tyron Woodley swoją ostatnią przegraną walką z Vicente Luque na UFC 260 wypełnił obecny kontrakt z UFC. Woodley zabrał głos po czwartej porażce z rzędu.
Tyron Woodley (19-7-1 MMA, 9-6-1 UFC), były mistrz UFC w wadze półśredniej, przedłużył swoją złą serię porażek do czterech przegranych walk, gdy po raz pierwszy w karierze został poddany przez Vicente Luque (20-7-1 MMA, 13-3 UFC) w co-main evencie gali UFC 260 w UFC Apex w Las Vegas.
Choć pojedynek został wyróżniony bonusem „Walki wieczoru”, to nadal nie był to wynik, którego Woodley oczekiwał w tak krytycznym momencie swojej kariery. Teraz pojawia się wiele pytań o jego przyszłość.
Woodley odniósł się do porażki po gali UFC 260. Spełnił swoją obietnicę bycia bardziej agresywnym po tym, jak został skrytykowany za mało ekscytujące występy w poprzednich trzech walkach, ale nie opłaciło mu się to:
„Cholera, wszystko szło dobrze dopóki się nie popsuło. Podczas obozu robiłem rzeczy, których nie robiłem od dłuższego czasu. Zobowiązałem się i przysiągłem sobie, że wydobędę z siebie tygrysa, który zdobył dla mnie złoto. Zobaczyłem szansę na nokaut i zbytnio się podekscytowałem. Zapłaciłem za to dużą cenę. Nie żałuję swojej agresji, bo do tego właśnie stworzył mnie Bóg. Vicente Luque jest twardym i skromnym zawodnikiem. To był zaszczyt dzielić z tobą klatkę dzisiejszego wieczoru.”
Mimo, że wszystkie cztery porażki Woodley’a, to walki z elitarnymi zawodnikami w wadze 170 funtów: Luque, Colbym Covingtonem, Gilbertem Burnsem i mistrzem Kamaru Usmanem, nie wydaje się, aby UFC było zainteresowane jego dalszą rywalizacją.
Prezydent UFC Dana White po gali został zapytany o przyszłość Woodleya i wskazał na porażki oraz fakt, że 7 kwietnia „Wybraniec” kończy 39 lat jako powody, dla których to może być dla niego koniec kariery w UFC.
Czy Woodley będzie zainteresowany kontynuowaniem swojej kariery poza UFC, to się dopiero okaże.