Amerykaninowi nie podoba się zestawianie walk w kategorii półśredniej.
Tyron Woodley (15-3, 5-2 w UFC, #3 w rankingu UFC) już przyzwyczaił nas do tego, że lubi dużo mówić. Teraz jest kontuzjowany i w najbliższej przyszłości nie zawalczy ale nie przeszkadza mu to w narzekaniach na matchmaking UFC. W poniedziałkowym odcinku MMA Hour mówił:
Człowieku, jestem tym już zmęczony. To nie jest tak, że chcę jęczeć i narzekać ale dlaczego mamy system rankingowy? Mamy półśredniego z piątego miejsca, który walczy z pierwszym i który nigdy nie pokonał półśredniego z top10. Brown pokonał Ericka Silvę i Jordana Meina, którzy są twardymi zawodnikami. Nie odbieram niczego tym zawodnikom ale oni nie są w top10. Oni nie są Tarecem Saffiedine, Paulem Daleyem, Joshem Koscheckiem, Carlosem Conditem. Nie są Dong Hyun Kimem, którego pokonał Matt Brown. Nie są Kelvinem Gastelum o którym mówiliście, że powinien walczyć o pas jeśli mnie pokona.
Matt Brown powinien walczyć z Carlosem Conditem. Ja powinienem walczyć z Johnym Hendricksem i może Gastelum i Thiago Alves powinni ze sobą zawalczyć.
Naprawdę ciężko mi zrozumieć słowa Tyrona, jest kontuzjowany a do tego walka Browna z Hendricksem była planowa zanim Woodley walczył z Gastelumem. Wiedza Amerykanina na temat też szwankuje, bo jak tu uznawać Josha Koschecka czy Paula Daleya za zawodników z topowej dziesiątki?
Kos to juz dol dywizji… Chociaz z drugiej strony trohe racji Tyrone ma, bo Kevin mial dosta TSa gdyby z nim wygral…