Irene Aldana jest jedną z najbardziej perspektywicznych zawodniczek MMA. Invicta promuje ją jako jedną ze swoich największych gwiazd. Tonya Evinger, z którą zmierzy się na Invicta FC 13, chce popsuć tą sielankę.
„Nie mam do niej nic osobistego. Mam coś do UFC. Kontraktują wszystkich dookoła, tylko nie mnie. Nie, żebym się od razu zgodziła na kontrakt, chyba że zapłacą mi takie pieniądze, jak Rondzie Rousey. Cieszę się z mojej obecnej kariery, chcę utrzeć nosa UFC.”
Evinger i Aldana spotkają się w walce o zwakowany pas wagi koguciej Invicta. Evinger bardzo chce pasa, ale jeszcze bardziej chce popsuć plany UFC – jakiś czas temu Dana White zamieścił zdjęcie z Aldaną i podpisem „Przyszłość”, więc łatwo można spekulować, że w przypadku wygranej Meksykanki, szybko zostałaby podkupiona przez UFC.
Evinger ma żal do UFC od czasu gdy Sean Shelby nazwał ją „mało imponującą”. Podziałało to na nią motywująco, bo ostatnie 4 z 6 wygranych walk zakończyła przed czasem. Niemniej, „Triple Threat” nie jest zainteresowana przechodzeniem do UFC.
„Chyba że mówimy o dużych pieniądzach, ale nie sądzę, żeby mi takie zaoferowali. Pewnie by mnie wzięli, posadzili na ławce i nie płacili. Wolę zostać w Invicta, tu przynajmniej walczę.”
Evinger ma na pewno przewagę doświadczenia nad Aldaną, prawdopodobnie jest też lepszą zapaśniczką. Nie należy jednak oczekiwać, że będzie tylko próbowała trzymać przeciwniczkę:
„Myślę, że wszyscy nie doceniają moich rąk. Jestem trochę dzika. Czasem wyglądam, jakbym miała ręce, czasem wyglądam jakbym nie wiedziała co robię. Ale myślę, że uderzam mocno, a dużo dziewczyn to lekceważy. Nie rozumieją, jak mocno uderzam, dopóki tego nie poczują na sobie.”
Evinger nie podoba się też kontrakt z Reebokiem. Zamierza po prostu pokonywać rywalki, które UFC wstępnie sobie upatrzyło:
„Chcę im popsuć plany.”