Thiago Santos czuje się coraz mocniejszy, i chciałby rywalizować w kolejnej walce z pogromcą Lyoto Machidy.
Thiago Santos (16-5) początkowo przymierzany był do walki wieczoru gali UFC w Gdańsku. Przeciwnikiem Brazylijczyka miał być Michał Materla. Walka ostatecznie nie doszła do skutku, a Santos dostał od UFC dwie opcje na kolejny pojedynek.
Miał poczekać i zawalczyć w walce wieczoru na dalszej gali, albo wziąć walkę tydzień po Gdańsku, w Sao Paulo. Wybór był prosty, ponieważ chciał walczyć. Przeciwnikiem Santosa został groźny Jack Hermansson (16-4). Był to groźny scenariusz, ponieważ pokonanie Hermanssona nie dałoby mu dużo co do pozycji rankingowej, a przy porażce mógłby stracić bardzo wiele.
Poniżej wypowiedź Santosa co do przyjęcia walki w Sao Paulo.
Jest to ryzyko, ale mam już 32 lata. Nie muszę przygotowywać jakiegoś konkretnego planu kariery. Takie coś tyczy się młodych 20, 22-letnich zawodników, którzy dopiero dołączyli do UFC. Nie mam czasu na to aby czekać na pojedynek sześć czy osiem miesięcy.
Muszę walczyć i wygrywać. Teraz jest mój czas. Czuję się dobrze i nie mam żadnej kontuzji.
Decyzja przyjęcia walki opłaciła się, a walka zakończyła się nokautem na Hermanssonie w 1 rundzie pojedynku, tuż przed gongiem oznajmiającym koniec rundy.
Santos zapowiada, że chce sobie zrobić krótką przerwę do końca 2017 roku. Kolejną walkę chciałby stoczyć dopiero w przyszłym roku.
Na kolejnego przeciwnika upatruje Dereka Brunsona (18-5), który podczas tej samej gali pokonał przez TKO w 1 rundzie Lyoto Machidę. Santos chciał z nim walczyć, jeszcze przed zwycięstwem z Machidą.
Niezależnie czy wygra z Lyoto czy nie, biorę z nim walkę. Wszystko co musi zrobić, to ją przyjąć.
Niezależnie czy walka dojdzie do skutku czy nie, wszyscy wiedzą jaki jest plan Santosa na pojedynek.
Wszyscy znają moją strategię: uderzyć i sprawić przeciwnikowi ból. To jest to.