Polskie MMA wciąż się rozwija, jest coraz więcej gal, coraz więcej zawodów amatorskich i coraz więcej utalentowanych zawodników pojawia się w klatkach i ringach w naszym kraju. W nowym cyklu serwisu Fight24.pl będziemy prezentować wam sylwetki najciekawiej zapowiadających się fighterów i fighterek w naszym kraju, którzy święcą triumfy na zawodach amatorskich oraz podczas gal zawodowych. Na pierwszy ogień idzie sylwetka utalentowanego Judoki, dwukrotnego zwycięzcy Amatorskiego Pucharu KSW, boksera, Sandacza i zawodnika BJJ, Emila 'Róży’ Różewskiego.
Warszawianin dość wcześnie rozpoczął swoją przygodę ze sportami walki. Jak w przypadku większości młodych adeptów sztuk walki, nie mógł trenować MMA ze względu na wiek, ale rozpoczynał od mającego głębokie korzenie Judo:
„Wywodzę się z Judo, które ćwiczyłem przez dziesięć lat w słynnej Gwardii Warszawa. Rozpocząłem treningi jak miałem 7 lub osiem lat. Udało mi się nawet zdobyć Mistrzostwo Polski, a raz wracałem z Mistrzostw z brązową blachą. W Judo byłem dobry, mówili, że mam talent, ale nie podobało mi się podejście Polskiego Związku Judo, bo zawodnicy nabijali punkty rankingowe, ale nie mogli jechać na Mistrzostwa Świata. Po pewnym czasie Judo zaczęło mi się nudzić, więc szukając czegoś nowego, zacząłem chodzić na boks, a później Paweł Żydak, mój trener Judo, namówił mnie, bym zaczął trenować z nim MMA. Złapałem bakcyla do tego sportu i od 5-ciu lat zajmuję się już tylko MMA.”
Emil dość szybko zaczął startować w amatorskich zawodach. Jak sam mówi, pierwszy start w nowej dla niego dyscyplinie sportu zaliczył już po dwóch tygodniach treningów pod okiem Pawła Żydaka (1-2 MMA):
„Moje pierwsze zawody to była ALMMA, a dokładniej Mistrzostwa Polski. Stoczyłem na nich trzy walki i przegrałem przez brak doświadczenia i znajomości zasad. Chłopak zakładał mi dźwignie na łokieć, a ja broniąc się postanowiłem wynieść go za matę, bo w Judo by wznowiono walkę od stójki, to miałem nadzieję, że MMA jest podobnie. Podniosłem go, wyniosłem za matę i zacząłem rozbijać go o matę. W końcu upadłem na twarz i krzyknąłem, a sędzia myśląc, że krzyczę z bólu, bo mój rywal przeciąga dźwignie, zakończył walkę.”
Niestety dla Emila niedługo po jego pierwszym starcie w MMA musiał zmienić klub, w którym trenował. Z powodów osobistych Paweł Żydak wyjechał do innego miasta, a po rajdzie po warszawskich akademiach, 'Róża’ zakotwiczył w klubie Mariusza Ziomka:
„Po pierwszych zawodach złapałem bakcyla i trenowałem ciężko MMA. Niestety niedługo po nich Paweł się zakochał i wyjechał na drugi koniec kraju. Niestety serce nie sługa, a gdy ktoś kocha tak sport jak Paweł i w tym czasie pokocha bardziej innego człowieka, to naprawdę trudna sytuacja. Sam przerabiałem to samo jako Judoka i miałem dylematy typu: randka czy trening. Potem trafiłem do Mariusza Ziomka, który uczył Sandy, co mi się bardzo podobało, bo miałem rzuty z Judo i Kickboxing w jednym. Parter ćwiczyłem w innych klubach, na przykład w Copacabanie. Nie spotkałem jeszcze trenera jak Mariusz. Na treningach dawał nam nieźle w dupę, ale można było z nim posparować, ćwiczył z nami, czyli przechodził to samo co my. Według mnie to najlepszy trener w MMA w Warszawie.”
Aby odnosić sukcesy w sporcie trzeba wylać hektolitry potu, krwi i zostawić serce i zdrowie na sali. Właśnie w tym Różewski upatruje przyczyn swoich sukcesów w MMA, gdzie udało mu się dwukrotnie wygrać w Amatorskim Pucharze KSW, raz zajął drugie miejsce i w efektowny sposób wygrał swoją debiutancką walkę w MMA:
„Ciężka praca pod okiem Mariusza przyniosła efekty. Ja i Jakub Kowalewicz dwukrotnie wygrywaliśmy Amatorski Puchar KSW. To ja go wkręciłem w MMA i razem reprezentowaliśmy Ziomek Team. Niestety z powodu rezygnacji Marisza nasze drogi się rozeszły. W swojej walce zaszokowałem, bo grappler znokautował przeciwnika. Niestety nie udało mi się trzy razy z rzędu wygrać turnieju KSW, bo przegrałem w finale, ale w grudniu na ALMMA zamierzam odbić sobie tamte zawody.”
Mimo, że Emil wywodzi się z Judo, nie nastawia się tylko na rzuty i kontrolę przeciwnika w parterze. Jak sam mówi, wszystkie aspekty walki w MMA są ważne i żadnego z nich nie wolno pominąć:
„Do swojej kolejnej walki przygotowuję się naprawdę solidnie. Wreszcie mam nakreślony plan treningów siłowych, kondycyjnych, mam dietę. Wszystko w końcu jest poukładane i czuję, że dopiero teraz pokażę na co naprawdę mnie stać. Cały czas wprowadzam do swojego arsenału nowe rzeczy. Chcę być zawodnikiem kompletnym, nie chcę mieć dobrych zapasów, czy parteru, ale chce być rasowym zawodnikiem MMA.”
Podobno nie łapie się kilku srok za ogon, a dobry trener nigdy nie będzie dobrym zawodnikiem. Emil po zakończeniu działalności w Ziomek Team znalazł sobie nowe zajęcie. Radosław Brzuszczyński zatrudnił młodego zawodnika w roli trenera MMA w klubie Fanga na warszawskiej Woli. Czy to mu przeszkadza? Oto wypowiedź zawodnika:
„Bycie trenerem jest jedną z najlepszych rzeczy jakie mi się przytrafiły. Ucząc innych, bardziej zwracam uwagę na detale techniczne. Gdy sam trenowałem wykonywałem techniki dynamicznie, z automatu nie zwracając uwagi na poprawność techniki. Teraz lepiej rozumiem mechanizmy dźwigni, duszeń i ciosów. To wspaniała sprawa i działa tylko na moją korzyść.”
Emil do tej pory stoczył 1 walkę w MMA, wygrywając przez KO na gali BoC w Zamościu. Obecnie ma zaplanowaną drugą walkę, którą stoczy z Radosławem Sikorskim, w lutym na gali Soul FC. Studenta Akademii Obrony Narodowej i licencjonowanego ochroniarza czeka najpierw ALMMA, która odbędzie się w połowie grudnia. Zapraszamy na treningi do klubu Fanga, mieszczącego się przy ul. Norwida 4 na warszawskiej Woli, by poznać niezwykle pozytywnie nastawionego młodego fightera, którego sportowym marzeniem jest walczyć dla brytyjskiej organizacji Cage Warriors.