Jorge Masvidal nie ma dobrego zdania o Colbym Covingtonie, ale przyznaje, że potrafi on dobrze walczyć w zapasach. To właśnie swoimi zapasami i ciągłą presją Covington pokonał Masvidala na gali UFC 272.
Po zakończeniu gali UFC 272 Masvidal (35-16 MMA, 12-9 UFC), mimo przegranej, rozmawiał z dziennikarzami po przegranej przez jednogłośną decyzją z byłym przyjacielem, a obecnie największym wrogiem Covingtonem (17-3 MMA, 12-3 UFC).
Różnica w umiejętnościach była najbardziej widoczna w płaszczyźnie, w której toczyła się większość walki, czyli w zapasach. W ciągu pięciu rund Masvidal z trudem wyrywał się z objęć Covingtona. Nawet gdy mu się to udawało, chwile w stójce były krótkie i zawsze kończyły się tak samo – przygnieceniem do siatki lub sprowadzeniem do parteru.
Gdyby mógł wcisnąć przycisk restartu swojej kariery, Masvidal być może wybrałby inną drogę w sportach walki.
„Zawalczyłem w zapasach jak gówno” – powiedział Masvidal. „Przegrałem wiele wymian. Gdybym je wygrał, to na poziomie technicznym wszystko mogłoby się potoczyć trochę inaczej, gdybym zmusił go do poświęcenia więcej energii na niektóre obalenia. Przy pierwszym obaleniu, które oddałem, on przejął moje plecy. Nieźle mnie objechał. To sprawiło, że w następnej rundzie nie miałem już sił. Czułem, że wygrywam wiele wymian. Czułem, że w stójce zdecydowanie zadawałem więcej obrażeń. Ale to tylko walka. To znaczy, kurde, stary.
Gdybym mógł to wszystko powtórzyć, poszedłbym do college’u, gdzie uprawiałbym zapasy i podnosiłbym swoje umiejętności, żeby móc ich wszystkich pokonać, a potem utrzymać walkę w stójce. Byłem po prostu płaski w zapasach”.
To jest najważniejszy wniosek Masvidala, który w dwóch ze swoich ostatnich trzech występów (wszystkie przegrane) robił wystarczająco dużo, aby przetrwać w parterze, ale nie na tyle, aby przekuć to na własną ofensywę. Przy takich zawodnikach jak Leon Edwards, Khamzat Chimaev czy Gilbert Burns, którzy również znajdują się w czołówce wagi półśredniej, jest to problem, który trzeba rozwiązać.
„Jeśli będę walczył z innym zapaśnikiem, muszę mieć pewność, że sobie z tym poradzę. Wszystkie moje walki z zapaśnikami były ciężkie. Myśląc: „Czy on będzie mnie obalał?” – nie otwieram się tak bardzo w stójce, jak powinienem. Potem wdaję się w wielkie szamotaniny i zostaję zdominowany, więc muszę poprawić zapasy”.
Przegrana zabolała bardziej niż zwykle, przyznał Masvidal, biorąc pod uwagę okoliczności ich wcześniejszych przyjacielskich relacji, które przerodziły się w konflikt.
„Przegrać z taką suką, która mówi o dzieciach, religii, narodowości” – powiedział Masvidal. „Oczywiście nikt nie chce przegrać z takim tchórzem. Czułem, że przegrałem w zapasach. Nieważne. Wiem, że zadałem obrażenia. Chyba dwa razy go trafiłem. To jest do bani. Cholernie słabo zawalczyłem w zapasach. Wskoczył na mnie i zdołał mnie obalić. Raz czy dwa razy poczułem, że zaczyna się męczyć przy obaleniach, a potem nagle udało mu się wykonać obalenie, a ja odpychałem drugą i trzecią próbę. Przy czwartej udało mu się mnie obalić. Ma dobrą kontrolę, kiedy jest na górze. …To dzi**ka. Ta dzi**ka potrafi jednak walczyć w zapasach”.