Za nami kolejna gala Strikeforce. Gala, na którą czekaliśmy jeszcze bardziej, niż na wszystkie inne tej organizacji. Powodem był oczywiście pojedynek Fedora Emelianenko z Brettem Rogersem. Walka nie zawiodła – była ciekawa, efektowna i emocjonująca. Wygrał Fedor, ale Brett zaprezentował się co najmniej dobrze na tle najlepszego obecnie zawodnika MMA na planecie (opinia subiektywna). Amerykanin zdecydowanie ma prawo być z siebie zadowolony. W pierwszej rundzie nie dość, że trafił bardzo ładnym prostym rozcinając nos Fedora, to zadał także serię bardzo niebezpiecznych dla Rosjanina uderzeń w parterze. Właściwa kariera tego zawodnika dopiero się rozpoczyna i po tej porażce jedyną kontuzją Bretta Rogersa będzie… kac moralny.
„Wyciągnąłem z tej walki wiele lekcji.” – powiedział Amerykanin w jednym z wywiadów po starciu.
Natomiast Fedor pod tym względem (zdrowia) już tak dobrze nie wygląda. Sprawdziły się obawy fanów – rozcięcie nosa, przypominające złamanie, faktycznie nim jest. „The Last Emperor” nabawił się także bliżej niezidentyfikowanej kontuzji lewej ręki. Plusem jest wiadomość, że wszystkie jej kości są całe. Fedor, jak to Fedor, nie był w wywiadach zbyt wylewny, toteż nigdzie nie ma jeszcze żadnych cytatów jego słów. Rosjanin potwierdził w tej walce swoją wielką klasę. osobiście nie widzę aktualnie w wadze ciężkiej zawodnika, który mógłby mu sprostać…
Jedną z opcji był Brazylijczyk Antonio „Big Foot” Silva. Mimo wielkich zapowiedzi, a co za tym idzie – także oczekiwań, Silva przegrał przez jednogłośną decyzję z Fabricio Werdumem. Choć nie wskazywała ona zdecydowanie na „Vai Cavalo”, to jednak porażka z fighterem zdecydowanie słabszym od Fedora Emelianenko na chwilę obecną skreśla „Big Foota” z listy potencjalnych rywali Rosjanina.
Na zeszłonocnej gali wystąpił także jeden z najbardziej utalentowanych zawodników MMA młodego pokolenia – Gegard Mousasi. Ormianin pokonał w ramach „zwykłej” – a nie jak wcześniej zapowiadano mistrzowskiej – walki w wadze półciężkiej Kameruńczyka Rameau Thierry’ego Sokoudjou przez TKO w drugiej rundzie. Mousasi legitymuje się w tej chwili kapitalnym rekordem 30-2-1. Natomiast Sokoudjou (12-5) swoją złość po porażce będzie mógł wyładować na noworocznej gali Dynamite!! 2009, na której zawalczy z Ikuhisą Minową.
I wreszcie ostatnim pojedynkiem głównej karty było jedyne tego wieczora starcie o pas pomiędzy Jake’em Shieldsem a znanym z prowadzenia programu Bully Beatdown Jasonem „Mayhemem” Millerem. Shields obronił tytuł, wygrywając przez jednogłośną decyzję.
Podsumowując: gala się udała – przynajmniej moim zdaniem. Było KO, były TKO i wyrównane pojedynki zakończone decyzją sędziowską. Uwagę skupiamy teraz na najbliższej sobocie, w którą to odbędzie się UFC 105: Couture vs. Vera, a także bokserskie starcie Manny’ego Pacquiao z Miguelem Cotto.
Taki maly blad zauwazylem w rekordach Gegard ma 27-2-1
http://www.sherdog.com/fighter/Gegard-Mousasi-7466
A Soko 7-5
http://www.sherdog.com/fighter/Rameau-Thierry-Sokoudjou-17010
niewiadomo dokladie jak z tym rekordem jesli sherdog nie ma udokumentowanego pojedynku to nie piszą go do rekordu np obczaj rekord stevensona na sronie UFC i na sherdogu
No tak, moge sie mylic, ale z tego co widze w przypadku Gegarda i Soko, inne zrodla potwierdzaja rekord z Sherdoga, na zadnej innej stronie nie widze by Soko mial 12-5 w zawodowym mma, wiec wydaje mi sie,ze wkradl sie maly blad;).
Chyba pomyłka. Mousasi ma ogółem 30 walk, a Soko 12 więc może autor źle spojrzał np. na wikipedii ;), bo tez tak na początku spojrzałem.
Pozdro