Były zawodnik wagi półciężkiej UFC Anthony Johnson podał fatalną w skutkach walkę bokserską zakończoną śmiercią Tima Hague jako przykład dlaczego zdecydował się odejść od sportów walki.
Były zawodnik UFC zmarł w minioną sobotę po piątkowej walce bokserskiej w której został znokautowany w drugiej rundzie. Przyczyną zgonu była śmierć pnia mózgu.
Boks różni się znacząco od MMA i pomimo większych rękawic, urazy głowy niosą ze sobą poważne konsekwencje zarówno w boksie jak i MMA. Anthony Johnson właśnie o tym mówił kiedy ogłaszał zakończenie kariery w nie tylko w samym UFC, ale również wycofanie się ze sporów walki, które niosą ze sobą ryzyku urazu mózgu. Rumble cieszy się, że podjął taką decyzję w związku z tragedią Tima Hague.
Johnson przyznał, że zawsze towarzyszyły mu dwie obawy, jedną było to, że mógłby zabić innego człowiek zadając mu cios swoją dewastującą siłą, a druga obawa dotyczyła odniesienia samemu takich obrażeń.
— To dlatego odszedłem. To jest dla mnie doświadczenie rzeczywistości! Znokautowałem wielu ludzi i nie wiem jak do tego nie doszło kiedy walczyłem. Bałem się, że to może przytrafić się mnie po tym jak się dowiedziałem czym jest Encefalopatia bokserska (CTE). Bałem się też, że może to przytrafić się równie dobrze każdemu innemu.
Ostatnia walka Tima Hague
Już po drugim liczeniu widać było coś z głową się działo. Kontynuowanie było idiotycznym pomysłem.
No ale wiesz jak to jest.. jakby podał to by mówiły że nie ma serca do walki