Czy można być niepokonaną bestią z jakiegoś zakątka świata, nie będąc porównywanym do Khamzata Chimaeva? Najwyraźniej nie i to nie podoba się Shavkatowi Rakhmonovowi.
Dzięki zwycięstwu przez TKO w pierwszej rundzie z Carlstonem Harrisem na UFC Fight Night 200 w sobotę, Shavkat Rakhmonov (15-0 MMA, 3-0 UFC) umocnił się na pozycji mocnego prospekta wagi półśredniej, którego warto obserwować. A to w dzisiejszych czasach oznacza, że jest wrzucany do jednego worka z innym niezwykle szybko wspinającym się w rankingu zawodnikiem, niejakim Khamzatem Chimaevem (10-0 MMA, 4-0 UFC).
Choć Chimaev ma na koncie o jedno zwycięstwo więcej w UFC, to tych dwóch zawodników łączy wiele podobieństw. Obaj są niepokonani. Obaj szybko załatwiali swoich przeciwników, zazwyczaj już w pierwszej rundzie. I żaden z nich nie odniósł poważnych obrażeń w swoich walkach, co jest rzadkim wyczynem, szczególnie biorąc pod uwagę poziom rywali, z jakimi się mierzyli.
Można by pomyśleć, że Shavkat doceniłby to porównanie, biorąc pod uwagę, że wielu ludzi oceniało Khamzata jako zawodnika 2020 roku. Ale kazachski zawodnik ma już dość słuchania o Chimaevie i ludzi sugerujących, że mogliby się teraz zmierzyć.
„To jest po prostu irytujące, przypominanie o pewnym osobniku przez cały czas” – powiedział w wywiadzie po swojej wygranej. „Poczekajcie, zobaczymy, kiedy przyjdzie czas. On wygra kilka walk, ja wygram kilka walk i wtedy się spotkamy. Może nasza walka będzie wtedy walką o tytuł”.
Oto, co Rakhmonov sądzi na temat planowanego pojedynku pomiędzy Chimaevem a Gilbertem Burnsem.
„Nie wiem, myślę, że to dobra walka dla Chimaeva. Jest dla niego konieczna, bo chce szybko dostać się na szczyt. Jeśli Chimaev wygra, to się tam dostanie. Jeśli wygra Burns, on nadal będzie na przegranej pozycji.”
Pojedynek Chimaeva z Rakhmonovem byłby bez wątpienia interesującym starciem, ale póki co Shavkat powiedział, że nie ma co spodziewać się walki z Chimaevem w najbliższym czasie.