Zabawnie jest słuchać słownych potyczek między dwójką zawodników MMA, kiedy wiadomo, że szansa na ich spotkanie w klatce jest znikoma.
Przerabialiśmy to juz w przypadku Quintona Jacksona i Chaela Sonnena, Cheicka Kongo i Tima Sylvia i wielu innych. A ostatnio możemy śledzić „historię pewnej nienawiści” Cristiane „Cyborg” Justino (dawniej Santos) i mistrzyni wagi koguciej Strikeforce Rondy Rousey. Zaczęło się od wyzwisk Rousey pod adresem Cyborg, związanych z dopingiem.
Cyborg uważa, że Rousey powinna spotkać się z nią w catchweight 140 funtów. „Rowdy” uważa, że Cris powinna zejść do 135 funtów – w końcu to ona jest zawieszona i powinna się dostosować.
„Jeśli ona chce ze mną walczyć, to musi znaleźć sposób żeby zejść do 135 funtów. Zobaczymy, jak sobie radzi walcząc uczciwie chociaż raz w życiu. Zdarzało się już, że przychodziła na wagę sporo cięższa, więc myślę, że jeśli zgodziłabym się na 140, to ona i tak by pokazał się ważąc 145 funtów i stwierdzając 'a co tam, walczysz czy nie?’. Ja nie jestem jej nic winna. Ona przez całe zawodnicze życie oszukiwała. Dana White twierdzi, że jest mało kobiet w mma. Jak ma być ich dużo, skoro przychodzi taki zdopingowany potwór i sprawia, że wszystkie dookoła wyglądają jak z zupełnie innej ligi. I myślę, że ludzie postrzegają niekorzystnie kobiece mma właśnie przez nią. Ona jest zakałą sportu, a jedyną pozytywną rzeczą, jaką mogę o niej powiedzieć, to że mogłaby być dublerką Ivana Drago w Rocky’m. Więc jeśli ona chce walki ze mną, to niech przyjdzie do 135, bo ja mam z kim walczyć.”
Cóż, Rousey ma mocne karty przetargowe. Pas należy do niej, ma ważną licencję zawodniczą i ma opinię zawodniczki, która z walki zabiera do domu ramię swojej rywalki. Czy Cyborg się to podoba, czy nie – jeśli naprawdę chce walki z Rousey, musi się dostosować do jej warunków.
To fakt, z uwagi na ilość testosteronu cyborga powinni przenieść do męskiego mma, najlepiej niech w pierwszej walce zmierzy się z byłym mężem
Boi się najzwyczajniej…