Dosyć często zdarza się, że jakiś zawodnik decyduje się zakończyć karierę, a po roku lub dwóch latach ogłasza powrót do rywalizacji. Jeśli chodzi o Rondę Rousey, to była mistrzyni UFC pozostaje nieugięta w swoich postanowieniach.
Emerytowana była mistrzyni UFC w wadze koguciej Ronda Rousey mówi, że ludzie wciąż zachęcają ją do powrotu do rywalizacji. Jednak „Rowdy” robi wszystko, aby te słowa docierały do niej jak najrzadziej, a wręcz, aby w ogóle ich nie słyszeć.
„Nie ma dnia, w którym ludzie nie mówiliby mi, żebym dalej walczyła. Muszę spróbować myśleć o tym w ten sposób: czy wolałabym być najlepsza w historii, czy żeby wszyscy myśleli, że jestem najlepsza w historii? Kiedyś było dla mnie bardzo ważne, żeby mieć jedno i drugie. Ale teraz nie chcę już poświęcać siebie i mojej rodziny, by udowodnić to grupie ludzi, których nie obchodzę.
Ja wiem i ludzie, którzy mnie kochają, też wiedzą. To już nie jest priorytetem w moim życiu. Wszyscy ludzie, którzy mówią ci: „Dalej, walcz jeszcze raz, zrób to jeszcze raz”, nigdy nie zrobiliby tego dla mnie.”
Rousey kontynuowała, wyjaśniając, że trudno jej uwierzyć, że ludzie widzą w niej tylko zawodniczkę. Swojemu mężowi, byłemu zawodnikowi wagi ciężkiej Travisowi Browne’owi, zawdzięcza to, że pomaga jej postrzegać siebie jako kogoś więcej.
„Ciężko jest, gdy wszyscy wokół ciebie, postrzygają twoją wartość przez to, jak walczysz, to jedyne, co mają do zaoferowania. To właśnie mój mąż nauczył mnie, że jestem kimś więcej niż tylko zawodniczką. Nie muszę walczyć sama dla siebie, by udowodnić, że jestem najlepsza w historii, kiedy już wiem, że jestem.”
Rousey mówiła również o trudnościach, jakie napotkała przy odejściu z MMA po porażkach z Holly Holm i Amandą Nunes. Podczas gdy z trudem przychodziło jej wycofywanie się z rywalizacji, jest coraz bardziej przekonana, że była to słuszna decyzja.
„To coś, z czym naprawdę miałam do czynienia, gdy odchodziłam z UFC, to znalezienie mojej tożsamości bez tego wszystkiego, bo tak bardzo się w tym zagubiłam. To trudne, bo jesteś z tymi ludźmi i mówisz: „O mój Boże, muszę przeżyć tę podróż razem z tobą, to jest niesamowite”, a potem widzisz niektóre z tych walk Bellatora i mówisz: „O mój Boże, ta osoba wciąż idzie dalej? Nie mogę tego oglądać. To mnie smuci.”
O tym oraz kilku innych tematach jak chociażby o powrocie do WWE i innej byłej legendzie kobiecego MMA Ginie Carano, Ronda Rousey dyskutowała przy okazji rozmowy ze Steve-O.
No i dobrze bynajmniej jest konsekwentna w swojej decyzji a nie jak wielu mówi koniec dość a za chwilę wracają nie to znaczy nie.