(mmamania.com)
To nie jest primaaprilisowy żart.
Ricardo Almeida po 11 latach kariery zawodniczej w mma postanowił przejść na emeryturę, po porażce z Mike’m Pyle na UFC 128. Karierę zaczął w grudniu 2000 r. zwycięstwem pod szyldem PRIDE. Trenował pod okiem Renzo Gracie, dorobił się czarnego pasa bjj, w UFC miał rekord 6-5. Zawsze dobry, nigdy na szczycie.
Już raz odszedł ze sportu – od 2004 r. miał czteroletnią przerwę, bo chciał się skupić na swojej innej pasji – akademii jiu-jitsu w New Jersey. Teraz, po kolejnych 3 latach i 8 walkach, postanowił na dobre zająć się kolejnym etapem życia.
Oto, co sam mówi na temat tej decyzji:
„W 2008 zdecydowałem się wrócić do mma. Od tego czasu miałem przyjemność walczyć 8 razy w UFC. Jako zawodnik, nie mogę sobie wyobrazić większych emocji, niż stanie w centrum octagonu, z moją ręką w górze.
Przez te cztery lata starałem się znaleźć złoty środek pomiędzy moją karierą zawodniczą, opieką nad sześcioletnim synkiem, u którego zdiagnozowano autyzm zaraz po tym jak podpisałem kontrakt na 6 walk w UFC, nauką w mojej Jiu Jitsu Academy i życiem rodzinnym.
MMA to wspaniały sport, ale bardzo wymagający psychicznie i fizycznie. Niebezpiecznie jest wejść do octagonu, jeśli nie jesteś skoncentrowany na 100%.
Po wielu przemyśleniach po UFC 128, postanowiłem zakończyć karierę zawodniczą.
Będę nadal wspierał UFC jako trener i wielki fan. Dziękuję Lorenzo Fertitta i Danie White za nadanie mma nowej jakości. Dziękuję Joe Silvie za danie mi szansy walczenia z najlepszymi zawodnikami mma na świecie.
Renzo Gracie, Markowi Henry’emu, Frankie Edgarowi i moim kolegom z teamu, bo bez nich nie dałbym rady wszystkim wyzwaniom.
Dziękuję mojej żonie, dzieciom i rodzinie, oraz moim uczniom. Od teraz jestem cały wasz.
Dziękuję fanom mma, dzięki którym mma jest najlepszym sportem na świecie.
Ricardo Almeida.”
34-letni Almeida odchodzi z mma jako weteram PRIDE, Pancrase i UFC, z łącznym wynikiem 13-5.