Relacja z BOTE 2 + zdjęcia

RYK BESTII NA DŁUGO POZOSTANIE W PAMIĘCI

Żal było patrzeć jak opuszczają Gdynię bohaterowie Beast of the East II. Kły i pazury przecinały gęstą od adrenaliny atmosferę. Cisza jak po wielkiej bitwie ,która przynosi czas na oddech i zadumę ,bo to była bitwa!

Takich walk polskiej publiczności nie zaserwował jeszcze nikt. Już przedwalki zapowiedziały wysoko ustawioną poprzeczkę. Na gali znalazło się wiele gwiazd,nie tylko w ringu. Starcia były tak emocjonujące ,że trudno je opisać w pigułce. Były więc widowiskowe poddania oraz ciężkie nokauty. Finezji i pokazu techniki też nie zabrakło zarówno w formułach K1 jak i MMA. Kilku zawodników zostało docenionych propozycjami zza oceanu od najbardziej prestiżowych federacji min. UFC. Ten fakt stanowi chyba poziom tego wspaniałego widowiska.

I tak już Grzegorz Truszkowski stoczył świetny pojedynek z Dannym Verhoevenem zwyciężając przez wskazanie. W drugim pojedynku gospodarz Marcin „Jagoda” Gułaś zbił na zasadach MMA poznaniaka Edwina Raczyńskiego. Pojedynek ten mocno rozgrzał przybywających do hali kibiców trójmiejskich. Do trzeciego starcia wyszedł broniący honoru Poznania Łukasz Szulc, który po bardzo zaciętym pojedynku w K1 uległ ,w oczach sędziów, bardziej utytułowanemu Shemsi Begiri. Walka nr cztery , a w niej niemogący przełamać polskiego fatum niezwykle doświadczony w MMA Dion Staring . Nie mógł on jak dotąd zwyciężyć żadnego, ze stającym z nim w szranki, Polaka. Jak dotąd ,bo Dawid Baziak niestety szybko uległ w trzeciej min. pierwszej rundy holenderskiemu przeciwnikowi. Jako „starter” podano jeszcze Dariusza Lipskiego wchodzącego przy niezwykle głośnym dopingu swojej publiki. Ten dosłownie okopał twardo usiłującego stawić opór Aleksandra Rybarczyka, wolącego chyba MMA niż K1. Niezwykle skuteczne i wściekłe kopnięcia Lipka posłały na deski oponenta.

Po tej walce czas na główne danie. Przystawki rozochociły nas bardzo. Oto nadciągnęła jedna z bardziej oczekiwanych walk wieczoru .Michał „Sztanga” Fijałka vs Hans Stringer. Znawcy liczyli na bójkę mogącą skończyć się jakimś przypadkowym trafieniem. Walka spowodowała chwilową ciszę . Wszyscy w napięciu czekali na rozwój wydarzeń. Zawodnicy przez chwilę starali się wyczuć . Kto jaką obierze taktykę spekulowano. Krótka wymiana ,dobre obalenie przez Sztangę i…fatalny błąd. Michał zostawił rękę ,do której natychmiast przykleił się Stringer nie pozwalając już spleść dłoni Michałowi . Hans konsekwentnie wyginał jego „prawicę” do klasycznej kimury. Wszystko działo się zbyt blisko lin ,o które plecami oparł się szczecinianin. To też utrudniało kontynuowanie akcji obu stronom. Zdaniem publiki sędzia był zbyt szybki. Uznał ,że zagraża to zdrowiu przeciwnika i ogłosił poddanie. Pierwszy zawód trenera Piotra Bagińskiego, który wraz ze swym zawodnikiem poświęcili mnóstwo pracy na przygotowania do tej jakże ważnej walki. Przed Bagim jeszcze jedno starcie jego jednego z największych talentów- Irokeza.

Najpierw jednak zapraszamy na ring kolejnego gospodarza Piotra „Kobiego” Kobylańskiego ,z którym do walki wyjdzie kolega z kadry kick boxingu Łukasz Rajewski. Przyznam przebieg pierwszej rundy zaskoczył nie tylko widza ale i samego Piotra ,który zaczął nawet zbierać cięgi od szybszego i finezyjniejszego Łukasza. Druga runda to pokaz spokoju i wydzierania przewagi na rzecz ambitnego Kobiego. Trzecia runda to cała gama profesorskich popisów w wykonaniu już widocznie lepszego Piotra. Walkę oceniono celująco poprzez brawa. Zdecydowanie warto było dla niej tam być.

Pojedynek nr osiem . Flagowy zawodnik teamu Pawła Nastuli oraz federacji BOTE Robert Jocz. Nasz olimpijczyk osobiście ,jako gość specjalny gali obserwował poczynania klubowego kolegi. W narożniku Jocza zobaczyć było można dodatkowo Janka Błachowicza i Grzegorza Trędowskiego. Dużo negatywnych komentarzy płynęło w związku z tym pojedynkiem. Pierwotnie organizator zapowiadał wysoko notowanego w rankingach anglika Jamesa Zikicia. W ostatniej chwili ,przez problemy z wystąpieniem na gali angielskiej gwiazdy ,do Jocza zdecydował się wyjść mało u nas znany Karolis Lukaitis. Ludzie nie dawali tej walce więcej niż pełnej minuty . Litwin nie posiada bowiem imponującego rekordu w MMA. Nikt nie zwrócił uwagi,oprócz chyba organizatora,na ilość i jakość walk przedstawiciela teamu Titanas w muay thay. Okazało się, że Lukaitis jest świetnym strikerem i bardzo utalentowaną nadzieją Litwy. Ruszyli, widać było ,że w wymianach Karolis przeważa. Tak więc parter. Robertowi jednak ciężko było go sprowadzić już nie mówiąc o zdobyciu dogodnej pozycji by bić w parterze. Świetna postawa Litwina. Wyszedł do tego starcia bez respektu do mistrza. Robert w drugiej rundzie zrobił jednak coś co spowodowało że publiczność wstała z miejsc. Widownia niemal zerwała się do ringu,do Roberta. Balacha jaką wykręcił Litwinowi godna była „szkoleniówki”.

Wreszcie długo zapowiadany rewanż K1 Alviar Lima vs Łukasz Rambalski. Sam początek ,a więc przywitanie poruszyło gawiedź. Lima od razu pokazał, że ma zamiar rządzić między linami mocno uderzając powitalnie w rekawice Łukasza. Scena niczym z filmu „Rocky IV” . Rambalski udowodnił ,że świetny pojedynek ze stycznia to nie przypadek. „Machina” ruszyła i przez wszystkie 3 rundy usiłowała ujarzmić polaka. Sił jednak nie starczyło. Co prawda by dotrwać tak, ale by spełnić zapowiadany nokaut nie. 2-0 w pojedynkach dla Zielonego Przylądka bowiem stamtąd pochodzi Alviar . Łukasz pokazał natomiast, że wkrótce możemy spodziewać się o nim słyszeć na najlepszych turniejach świata.

Wreszcie! Maciej „IROKEZ” Jewtuszko!. Kolejna zmiana w rozpisce , którą ludzie na forach nieprzychylnie komentowali. Zamiast oczekiwanej walki z Latoelem ,szczecinianin ma spotkać się z Edwardasem Norkeliunasem. Litewski pogromca stawianego w rankingach przed Irokezem Górskiego ,jest świetnym uderzaczem. Z walki na walkę jego parter jednak staje się coraz bardziej imponujący. Jewtuszko ukrywał fakt kilku bolesnych kontuzji wykluczających jego najmocniejsza broń, a więc stójkę. Walka od początku obrała szybkie tempo. Zaskakujący był wybór Litwina ,któremu zdaje się… nie robi różnicy, że jest parter!. Udało się zagrozić wychowankowi najlepszego grapplerskiego klubu w Polsce, Berserkers . Nagle pełen zapięty trójkąt. W wielkich opalach znalazł się Maciej. Niesamowita wola walki ,doświadczenie i szkoła Bagiego pozwoliły Irokezowi wydostać się z kończącej techniki. Edwardas kontynuował walkę otwartą gardą sprytnie unikając ciosów Jewtuszki . Plątanina ciał i klepanie na najlepszą moim zdaniem akcję BOTE II ,godną walk w UFC – skrętówkę . Skalp Edwardasa w rękach krzyczącego w geście zwycięstwa Irokeza. Zachwytów nie było końca.

Jeszcze organizator nie pozwolił nam odsapnąć,gdyż na galach Bote nie ma niepotrzebnych przerw na występy itp,a na stopniach podestu prowadzącego do ringu kolejny oczekiwany bohater. W marokańskim stroju i do ludowej melodii wychodzi jednooki Faldir „FAST „Chahbari. W ringu czeka go sam Markus Oberg ,najlepszy skandynaw jeśli chodzi o formułę K1. Walka niezwykle twarda. Mocne tempo i siła Markusa stopują i tłumią finezję Faldira. Piękno K1 poparte niesamowitym przygotowaniem fizycznym. Marcus wie ,że walka z Faldirem to nie lada przeprawa. Waleczność bije z obu stron. Trzy rundy nie potrafiły rozstrzygnąć kto jest lepszy. Dodatkowe starcie i mocny akcent Oberga. Tak tym razem bezsprzecznie wiking stłumił wolę marokańskiego wojownika . Zwycięstwo jednogłośne dla północy.

Emocje sięgnęły zenitu ,a przed nami jeszcze dwa starcia z udziałem największych gwiazd światowego K1 i MMA. Czas na legendę. Albert „Huricane”Kraus podąża ku ,pragnącemu zapisać się na kartach historii K1 ,Tevikowi Sucu. Starcie tych dwóch kick bokserów było krótkie, jednak akcja jaką popisał się mistrz to najczystszy i najefektowniejszy nokaut jaki widziałem na galach odbywających się w Polsce. Lewy prosty otworzył Tevika gardę już w 30tej sekundzie ,a w odsłonięte miejscy natychmiast wyprowadzony został prawy sierp który zakończył starcie w 31szej ciężkim nokautem Turka. Albert poczekał niepokojąco patrząc w stronę Tevika póki ten nie został ocucony. Spokój pojawił się gdy jego oponent wstał już o własnych siłach. Gratulacje, podziękowania i zapowiedź mistrza że zobaczymy go na listopadowej edycji BOTE.

Teraz kolej na walkę wyjaśniającą i ucinająca spekulacje kto jest naszym najlepszym zawodnikiem MMA wagi ciężkiej. Michał „MASAKRA” Kita czy Damian „Pit Bull” Grabowski? Obaj do ringu weszli bardzo skupieni. Do tego pojedynku mającego trwać zaledwie dwie rundy po 5 min przygotowywali się po pół roku. Spekulowano długo przebieg walki tych dwóch fighterów. Damian świetny grappler ,który miał na swym koncie 11 zwycięstw i ani jednej porażki. Michał który uległ w 3 pojedynkach ale na początku kariery ,a potem niepokonany i uwielbiający dziś ,jak sam mówi, bić grapplerów. Od gongu rozpoczynającego walkę scenariusz był ciekawy aczkolwiek przewidywalny. Kita postawił na walkę z góry ,a Grabowski próbował obalić Masakrę. Zapaśnicza przeszłość Michała owocowała świetną obroną przed sprowdzeniami opolanina. Kita zdawał się kontrolować przebieg starcia. Kilka wymian ,jednak spokojnych bez zbędnej szarży aktorów, zapowiadało brak przypadkowego trafienia. Jedna z prób obalenia skończyła się dla Damiana przeniesieniem walki do parteru gdzie polski Pit Bull znalazł się na plecach. Masakra jak to ma w zwyczaju podniósł się i z pozycji stojącej starał się znaleźć lukę ,przez którą mógłby zasypać Damiana gradem swych kończących oponenta ciosów. Nagle Damian wytknął błąd Masakry ,który zbliżył się z niebezpiecznie i nieco lekceważąco opuszczonymi rękoma. Spokój na twarzy Kity prowadzącego walkę zgasł kiedy bardzo mocny upkick sięgnął jego prawego oka. Michał jakby nieco zamroczony tym efektownym ciosem odsunął się do tyłu. Próbował wykorzystać to Damian poprzez powrót do stójki i natychmiastową próbę obalenia. Instynkt byłego zapaśnika ciągle dawał znać o sobie i świetna obrona znów okazała się skuteczna. Michał złapał Damiana za głowę jakby w próbie założenia gilotyny. Pit Bull wstał oddalając się od wyprowadzającego długie proste Kity. Masakra chciał chyba zbyt mocno i wbił się wprost ku odskakującemu Grabowskiemu. Tu zamroczenie dało znać , i nogi nie nadążyły za wypuszczonymi ręcznymi ciosami. Kita przewracając się wypadł za liny. Na plecach stojącego i czekającego na wznowienie walki Damiana zauważyć było można ślady krwi. Były pozostawione z rozciętego łuku brwiowego Masakry, który podczas próby założenia gilotyny opierał się o plecy Grabowskiego. Wzrost ciśnienia krwi na skutek mocnego pochylenia głowy upadającego Kity ,spowodował mocną opuchliznę i krwotok w okolicach trafienia. Kiedy Masakra się podniósł podbiegł do niego lekarz ,który natychmiast zaaplikował w ranę mieszankę wazeliny z adrenalina To powstrzymało krwawienie jednak zamknięte oko Kity wykluczyło go ,wg sędziego z kontynuowania pojedynku. Werdykt został ogłoszony. Zwycięzcą i najlepszym polskim ciężkim na dzień dzisiejszy zostaje Damian „Pit Bull’ Grabowski. Walka trochę krótka, radość Damiana wielka i żal, że nie zakończona w pełnym wymiarze bo zapowiadało się jeszcze lepiej.

Maciej „ALF” Glabus

(fot. Piotr Pędziszewski)

Możliwość wywołania pełno ekranowego podglądu po kliknięciu w zdjęcia i zaznaczeniu opcji pełny ekran w lewym górnym rogu.

3 thoughts on “Relacja z BOTE 2 + zdjęcia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *