Recenzja kimona Ground Game Balance

Ikona

Od kilku tygodni jestem posiadaczem białego kimona Ground Game Balance. I nie skłamię pisząc, że szczęśliwym posiadaczem.

Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Całość dostajemy ładnie zapakowaną w dużą bawełniana torbę z naszytym symbolem dwóch czaszek tworzących ying-yang, który jest zresztą motywem przewodnim całego zestawu, ale o tym dalej. W środku czeka bluza z plecionki pearl o gramaturze 450GSM oraz spodnie z klasycznej bawełny, a jeśli zamówiliśmy troszkę droższą wersję to mamy tam drugą parę, wykonaną z ripstopu.

Bluza jest dzięki zastosowanemu materiałowi całkiem lekka i dość miękka w dotyku, łatwo układa się na ciele. Dzięki temu bardzo wygodnie się w niej ćwiczy już od pierwszego treningu, nie krępuje ona ruchów. Bardzo sztywny jest natomiast kołnierz, co jest sporą zaletą gdy walczymy z przeciwnikiem lubiącym kontrolować chwytem za niego lub dusić z jego pomocą. Trudniej jest go złapać solidnie jedną ręką lub wciągnąć pod brodę.

Balance1

Od środka bluza pod pachami, na bocznych rozcięciach przy biodrach oraz na barkach i karku została podszyta materiałem. W pierwszej wersji kimona był to mesh – lekki i przyjemny w dotyku, porowaty materiał(często używany w koszulkach dla biegaczy), jednak jak zauważyłem producent chyba w ostatnich seriach wprowadził kilka zmian, moim zdaniem na lepsze. Mesh miał pewną ogromną wadę – był po prostu mało wytrzymały, szybko się przecierał i darł, szczególnie na szwach, co zauważyłem u kolegów mających te kimona oraz w swoim poprzednim niebieskim egzemplarzu(musiałem się go pozbyć bo było na mnie odrobinę za małe, źle dobrałem rozmiar). Teraz mamy taki materiał jak wykorzystywany w rashguardach – różnica w wadze kimona jest niezauważalna, bo podszyty obszar jest po prostu niewielki, za to wytrzymałość jest znacznie większa. Jak na razie nie widzę żadnych przetarć i innych uszkodzeń, mimo kilkunastu treningów i prań. Podszewka to naprawdę świetna sprawa kiedy trenujemy bez rasha pod spodem, czy to z wyboru, bo jest gorąco, czy też z konieczności – na zawodach lub gdy zapomnieliśmy spakować albo wyprać coś pod spód. Plecionka potrafi być dość szorstka, a pachy odczuwają to najbardziej przez delikatną skórę w tym miejscu; natomiast kark, góra grzbietu i barki szczególnie gdy dużo toczymy się pod naszym przeciwnikiem. Oczywiście mankiety i dolną krawędź mamy obszyte bawełnianą taśmą, w tym wypadku białą, bez żadnych zdobień. W odróżnieniu od m.in. pierwszego Inceptora nie mamy już na karku naszywki z oznaczeniem rozmiaru i wskazówkami co do prania – i bardzo dobrze, bo tylko ona przeszkadzała. Teraz kark mamy gładki, dodatkowo podszyty elastycznym materiałem. Kołnierz natomiast pokryty jest ripstopem, co powinno dać mu większą odporność na przecieranie.

tył

Kolejna ze sporych zmian dotyczy standardowych spodni – pierwotnie były z materiału o gramaturze 10oz, dość cienkie i lekkie. Teraz natomiast są niesamowicie grube i ciężkie, to chyba najgrubsze spodnie od gi z jakimi się spotkałem. Oczywiście ma to pewne zalety i wady. Do pierwszych niewątpliwie należy duża wytrzymałość, gruby materiał po prostu jest w stanie znieść wiele więcej. Jest go także trudniej chwycić przeciwnikowi, dzięki temu nasza garda powinna być odrobinę trudniejsza do skontrolowania. Grubość daje nam też więcej ciepła – dla jednych będzie to wada, dla innych zaleta. Latem będzie ciężej wytrzymać, zimą natomiast będzie odrobinkę przyjemniej, tym bardziej jeśli w klubie słabo jest z ogrzewaniem. Pomoże to także, jeśli ktoś lubi być naprawdę solidnie rozgrzanym – ja cenię szybki wzrost temperatury ciała przy rozgrzewce, zwłaszcza jeśli chodzi o kolana. Zrozumie mnie każdy kto ma jakieś problemy ze stawami. Jeśli natomiast nie lubimy być krępowani przez gruby i dość sztywny ubiór to oczywiście będzie to wadą. Podobnie z robieniem wagi na zawodach – dla osób ledwie mieszczących się w limicie każdy gram robi różnice. Jeśli jednak nie mamy z tym problemu to z pewnością korzystna będzie wcześniej wymieniona trudność chwycenia za nogawkę przez rywala. To wszystko kwestia osobistych preferencji.

Druga para spodni jest oczywistym przeciwieństwem w większości kwestii. Uszyta z cienkiego ripstopu jest znacznie lżejsza i mniej krępująca ruchy, jest także chłodniej. Ze względu na wagę to świetny wybór dla osób ścinających sporo kilogramów na zawody – moje gi w rozmiarze A2 zakładając precyzję mojej wagi ważyło bez pasa 1,7kg. To rzecz jasna z jednej strony zasługa spodni z ripstopu, z drugiej lekkiej plecionki z jakiej zrobiona jest bluza. Materiał tych spodni ze względu na splot powinien także całkiem sporo wytrzymać, ja jednak używam ich głównie na zawodach, więc nie są zbyt mocno obciążane. Być może latem będę częściej je wybierał.

To spodnie z ripstopu. Wizualnie nie różnią się od zwykłych.
To spodnie z ripstopu. Wizualnie nie różnią się od zwykłych.

Krój obu par jest taki sam, spodnie są wygodne, jeśli dobrze dobierzemy rozmiar to nie krępują ruchów. Na pochwałę zasługuje to, że podwójne wzmocnienie nogawek ciągnie się aż do samego dołu, a nie jak w większości marek do mniej więcej połowy podudzia. Spodnie w czasie walki mogą nam się łatwo podsunąć wyżej i kolana znajdą się wtedy w miejscu bez podwójnej warstwy materiału, a jeśli się to będzie długo powtarzać to może zmniejszyć żywotność sprzętu. Tutaj nas to nie spotka. Charakterystyczną cechą marki jest zastosowanie długich szlufek z przodu – dzięki temu spodnie lepiej trzymają się ciała a sznurek mniej ucieka ani nie zaczepia się o nic w trakcie walki. Trudniej go jednak przywrócić na miejsce jeśli już nam się zbytnio przesunie, ale to bardzo rzadka sytuacja.

Wszystkie części kimona szyte są kontrastową ciemnoniebieska nicią, a w szczególnie narażonych na obciążenia miejscach szew jest potrójny.

Zaskakująco funkcjonalny okazał się worek na kimono. Byłem mocno sceptycznie do niego nastawiony, bo wydawał mi się po prostu za mały, żeby zmieścić w nim cały sprzęt na trening. Okazało się jednak, że przy odpowiednim poskładaniu kimona i poukładaniu rzeczy jest w stanie pomieścić naprawdę wiele. Udaje mi się do niego zapakować kimono z pasem, rashguard, szczękę, klapki, taśmy do klejenia palców, foam roller, półtora litrową butelkę wody, czasem nawet shaker i coś do jedzenia, banana lub jabłko. A ponieważ nosi się go jak plecak to wolę to zdecydowanie niż torbę przekładaną przez ramię. Nie zabieram go jedynie na zawody, bo tam potrzebuję trochę więcej rzeczy.

Kimono w rozmiarze A2 mam od ponad miesiąca, przeszło już spokojnie przez co najmniej 10 sesji treningowych, a co za tym idzie tyleż razy było prane, spodnie troszkę mniej gdyż kilka razy używałem lżejszych. Trudno jest mi powiedzieć, czy się skurczyło. Być może tak, bo mam wrażenie, że lepiej teraz na mnie leży niż od razu po wypakowaniu, ale możliwe, że to kwestia przyzwyczajenia i dopasowania, „ugniecenia” na ciele materiału w trakcie treningów. Jednak spodziewam się pewnego skurczenia(o czym Ground Game także przestrzega) patrząc na doświadczenia z wcześniej posiadanym niebieskim(na początku A1 mi pasowało „na styk”, po pół roku przestało, choć też trochę przytyłem w trakcie) oraz białym Inceptorem(rozmiar A2, nogawki i rękawy odrobinę się skurczyły, korpus być może też ale nadal mi pasuje), oczywiście zawsze są prane w 30 stopniach. Jednak nie będzie to dla mnie wielkim problemem, choć przy kupnie warto wziąć to pod uwagę, szczególnie jeśli tak jak ja znajdujemy się w granicznym obszarze rozmiarówki. Przy moich 180cm wzrostu i wadze ok. 75kg, gdzie większość masy jest rozlokowana na udach, a góra jest raczej wąska i chuda na początku bluza wydawała mi się odrobinkę zbyt szeroka, ale w tej chwili absolutnie mi odpowiada.

Tak góra układała się w momencie otrzymania...
Tak góra układała się w momencie otrzymania…
...A tak jest w tej chwili. Jak widać trochę lepiej dopasowane i rękawy lekko się zbiegły.
…A tak jest w tej chwili. Jak widać trochę lepiej dopasowane i rękawy lekko się zbiegły.

Przejdźmy teraz do wrażeń estetycznych, jakie wywiera to gi. Jak już pisałem na początku są naprawdę przyjemne. Mamy zastosowane trzy kolory – biały, niebieski oraz czarny, zależnie od opcji materiału dwa pozostałe są wykorzystane do tworzenia elementów ozdobnych. W moim przypadku napisy są oczywiście czarno-niebieskie. Jestem fanem białych kimon, podobają mi się one zdecydowanie najbardziej ze wszystkich. Wspomniana kompozycja kolorów naprawdę dobrze do siebie pasuje, odcień niebieskiego jest przyjemny dla oka a czarny fajnie kontrastuje. Zdobień jest dość sporo, jednak nie zajmują one całej powierzchni kimona ani nie kłują w oczy. Na barkach po obu stronach mamy wyhaftowaną nazwę marki, na sercu i prawym ramieniu symbol modelu, podobna naszywka jest też na końcówce lewego kołnierza, są one także z przodu spodni na lewym biodrze i nad prawą kostką. Na karku mamy też haftkę z logiem marki, dwoma stylizowanymi literami G. Od wewnątrz bluzy, na prawej pole mamy także małą naszywkę z oznaczeniem rozmiaru, taka sama znajduje się na spodniach na prawym biodrze z przodu.

Symbol ying-yang, który stanowi motyw tego gi jest zrobiony w ciekawy sposób – dwa fragmenty koła zastępują tutaj czaszki. O ile nie lubię za bardzo czaszek jako zdobienia ubrań, uważam, że są dość niepoważne i w wielu przypadkach pretensjonalne to tutaj są one przedstawione mało nachalnie, w szczególności na podszewce kimona.

Sama podszewka w kwestii stylu zdecydowanie zasługuje na osobny akapit. Największa część czyli ta na plecach ma nadrukowaną sublimacyjnie świetną grafikę – ścierające się ze sobą płomień i lód, które pośrodku kłębiąc się tworzą przewodni motyw całego kimona, ying-yang utworzone z dwóch czaszek. Jednak aby dostrzec obecność tych fragmentów szkieletu trzeba się dobrze przyjrzeć, na pierwszy rzut oka widać jedynie walkę dwóch żywiołów skręcających się w symbol równowagi.

Jak widać trzeba się odrobinę przyjrzeć, by dostrzec w nadruku czaszki.
Jak widać trzeba się odrobinę przyjrzeć, by dostrzec w nadruku czaszki.

Podsumowując kimono robi wizualnie spore pozytywne wrażenie a w walce spisuje się naprawdę dobrze. Jest lekkie(choć zależy od wybranych spodni), wygodne i nie krępuje ruchów, a podszewka zwiększa komfort kulania gdy jest ubrane na nagie ciało. Zachęca także niezła cena – najtańsza wersja, białe z jedną parą spodni kosztuje 369 złotych. Warto jednak dołożyć jeszcze pięć dych dla drugiej pary spodni jeśli standardowe grube nie do końca nam odpowiadają, szczególnie, że same kosztowałyby troszkę więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *