Płocki kickboxer, Piotr Woźnicki pamięta czasy, gdy organizacja K-1 MAX miała swoje lata świetności. Obecnie polski zawodnik dał o sobie nieco zapomnieć fanom, z racji rzadszych startów zawodowych, a częstszych w MMA. Udało nam się zadać kilka pytań świeżo upieczonemu Mistrzowi Świata amatorów organizacji K-1 Global.
Fight24: Witaj Piotrze! Gratuluję zdobycia tytułu Mistrza Świata K-1 Global. Jak oceniasz organizację pierwszych zawodów K-1? Polskie zawody są lepiej zorganizowane?
Piotr Woźnicki: Organizacja była szybka i konkretna. Nie było żadnych kolejek do rejestracji czy wagi kontrolnej. Oczywiście nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogłoby być lepiej. Według mnie można było to zrobić z większą werwą i o wiele bardziej nagłośnić całą imprezę. Spowodowałoby to może większe zainteresowanie zawodami i samą formułą K-1. Oprawa też mogłaby być lepsza. Jak na pierwszą imprezę amatorską zorganizowaną pod brandem K-1 Global oceniam ją jednak pozytywnie.
F24: Opowiedz nam o swoich walkach.
PW: Na początek chciałem jednak powiedzieć, że spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Tzn. mnóstwa zawodników, z których każdy będzie chciał udowodnić, ze jest najlepszy. Okazało się, że jest inaczej. W mojej kategorii było tylko ośmiu zawodników. Czyli należy wygrać trzy walki, by zdobyć złoto. Pierwszego dnia stoczyłem dwie walki. Pierwszą z zawodnikiem z Holandii, który kopnięciem na głowę szybko mnie obudził i uświadomił, że walka się już rozpoczęła. Na szczęście po moim mocnym Low Kicku coś mu poszło w kolanie i walka zakończyła się przez KO w drugiej rundzie. Drugą walkę stoczyłem z zawodnikiem z Anglii, który we wcześniejszej walce pokazał, że będzie to trudna przeprawa. Niestety moja radość nie trwała zbyt długo i w połowie pierwszej rundy po mocnej wymianie, którą zakończyłem kolanem z ponowienia, przeciwnik padł na deski i już nie wstał. Finał to walka z naszym rodakiem, który w drodze do finału pokazał charakter i wytrzymałość. Był to Piotr Trześniewski-Tryc. Musze powiedzieć, ze walka była bardzo twarda. Obaj mieliśmy za sobą już dwie walki i byliśmy troszkę obici. Pierwsza runda była raczej wyrównana ale druga i trzecia zdecydowanie dla mnie. W pojedynek zakończył się decyzją.
F24: Jak sklasyfikujesz ten tytuł mistrza świata? Czy jakiś tytuł był trudniejszy do zdobycia?
PW: Jestem bardzo dumny, że zdobyłem tytuł Mistrza Świata K1 Global. To było moje marzenie, które choć po części się spełniło. Nigdy nie miałem trenera, zawsze przygotowywałem się sam, z przyjaciółmi, którzy pomagali mi w jakiś sposób trenować. Uważam, że zasłużyłem na ten tytuł i dla mnie jest on najważniejszy.
F24: Walczyłeś w MMA, Sanda, Kickboxingu. Jakie są Twoje dalsze priorytety i czy powrócisz do MMA?
PW: Tak jak powiedziałeś, walczyłem w różnych formułach. Najlepiej jednak czuję się w stójce, czyli Muay Thai, K-1 itp. W MMA walczyłem głównie dlatego, bo nie było propozycji walk w Kickboxingu i najzwyczajniej w świecie potrzebowałem nieco dorobić. Za krótko i za mało trenuję parter, by móc z sukcesami walczyć w MMA. Myślę, że pozostanę jednak przy Muay Thai i K-1, ale może pewnego dnia znów coś mi strzeli do głowy i zawalczę. (śmiech)
F24: Kto pomógł Ci w wyjeździe do Londynu?
PW: Oczywiście sponsorzy, bez których ten wyjazd nie byłby możliwy i nie zdobyłbym tytułu Mistrza Świata. Z tej okazji chciałbym podziękować: Grupie PolskieBrykiety.pl i Wojciechowi Nowakowi 'Praxis’ oraz Panu Robertowi Wasilewskiemu.