W środku podsumowanie obozu KSW, nadesłane przez Artura Przybysza(konfrontacja.com)
Mam problem z wklejeniem fotek, więc ciekawą paczkę wrzucę Wam jutro.
Pierwszy obóz z udziałem zawodników „KSW Team” dobiegł końca. Dziesięć dni morderczych treningów, setki litrów wylanego potu i przemierzone kilometry (biegi i pływanie kajakami) pokazały wszystkim uczestnikom jak trenują profesjonaliści, najlepsi fighterzy z naszego kraju.
Zgodnie z planem, piątego dnia lipca wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w przedsięwzięciu Federacji KSW zameldowali się w Ośrodku Kondycyjno-Wczasowym w Jakubowie. Adeptów MMA z różnych regionów Polski przywitali właściciele KSW Martin Lewandowski i Maciej Kawulski oraz koordynator zgrupowania Michał Garnys wraz z trzema pierwszymi trenerami, Antonim Chmielewskim, Maciejem Górskim i Janem Błachowiczem, który w późniejszych dniach otrzymał pieszczotliwy pseudonim „Dżon”.
Pierwszy dzień to przede wszystkim „rozpoznanie” poziomu przybyłych zawodników, którzy zostali podzieleni na trzy grupy. – Przede wszystkim poranne treningi odbywały się w trzech grupach, by móc we trzech prowadzić zajęcie, a przy tym realizować główne założenia, czyli trenując parter pod MMA, ćwicząc wywracanie pod MMA, trenując uderzenia również robię pod MMA. Reasumując, przekrojowy system trenowania to nasza główna idea, którą chcieliśmy przekazać uczestnikom. Dali się przekonać, udało się – powiedział „Góral”.
Tak jak wspomniał Górski treningi były przekrojowe, a trenerzy bardzo często się wymieniali w zadaniach. I tak oto „Chmielu” z zawodowego judoki stał się trenerem stójki, a Górski przekazywał wszystkim uczestnikom to, czego sam nauczył się podczas treningów parterowych w warszawskim klubie „Copacabana”. – Sam fakt, że można trenować z takimi osobowościami polskiego MMA to duże wyróżnienie. Sposób prowadzenia treningów to pełen profesjonalizm na najwyższym poziomie. Większość z nas jest zdania, że przez dwa dni treningów z „KSW Team” nauczyliśmy się więcej niż przez trzy miesiące trenując w swoich klubach – wyznał jeden z uczestników obozu.
Oprócz treningów na macie uczestnicy również dość sporo biegali i pływali. Tym elementom bacznie przyglądał się Garnys, który co chwilę coś notował w swoim kajecie.
Pięć dni minęło bardzo szybko, a „Górala”, „Dżona” i „Chmiela” zastąpiła trójka kolejnych Naszych zawodników. Na zajęcia z adeptami MMA przyjechali Krzysztof Kułak, Daniel Dowda oraz Mamed Khalidov.
Sytuacja niemalże identyczna jak przy pierwszej trójce szkoleniowców. Jedyny szczegół to fakt, że „Kociao” prowadził tylko zajęcia w parterze, gdyż jeszcze nie tak dawno miał operowane kolano i niepotrzebne przeciążenie mogłoby spowodować odnowienie kontuzji. – Skupiłem się na technikach parterowych, bo wolę nie ryzykować. Poza tym cały czas trwa rehabilitacja mojego kolana. Ten obóz również pomógł mi bardzo dużo. Popływałem sobie, biegałem i wiem, że jest coraz lepiej. Teraz cztery miesiące ciężkich przygotowań i w grudniu będę walczyć na KSW – skomentował Dowda.
Pozostali trenerzy – „Model” i Mamed – odpowiedzialni byli za ćwiczenia w stójce i obalenia. – Obóz wypadł elegancko! Trenowaliśmy przekrojowo i nikt się nie oszczędzał, po prostu opór – mówi Khalidov.
Podsumowując obóz należy wspomnieć o kilku kwestiach. Pierwsza jest taka, że wśród obozowiczów była jedna kobieta. Filigranowa blondynka, która przyjechała do Jakubowa i trenowała na takich samych obrotach, co wszyscy mężczyźni. Faktem jest również, że wśród obozowiczów obecny był weteran polskiej sceny MMA, do niedawna fighter „KSW Team”, Łukasz „Juras” Jurkowski, który Naszą mazurską inicjatywę potraktował jako znakomite przygotowanie do najbliższej walki, którą ma wkrótce stoczyć dla jednej z koreańskich federacji.
– Obóz bardzo uczący. Ludzie sympatyczni, a panująca atmosfera bardzo sympatyczna. Organizacja bardzo dobra. Wszyscy, którzy przybyli zobaczyli nas, zawodników „KSW Team” od innej strony i każdy przekazał im część siebie – podsumował Kułak.
Nie można również zapomnieć o właścicielach Federacji KSW. Lewandowski, który wyjazd potraktował rodzinnie i zabrał ze sobą małżonkę i córkę nie odpuszczał swoich kobiet na krok, lecz gdy tylko wybijała godzina zajęć stawiał się na macie. Podobnie było z Kawulskim, który również czynnie uczestniczył w treningach.
Ostatnie słowa podsumowania należy poświęcić partnerom Federacji KSW, firmą Manto, Green Hill i All Stars. Wielkie dzięki dla Was! To dzięki Wam uczestnicy obozu mogli trenować w najlepszej odzieży do MMA, najlepszym sprzęcie sportowym i regenerować swój organizm przy pomocy najlepszych suplementów dla sportowców. Jeszcze raz dzięki!