O Muay Thai i Kickboxingu czyli druga część rozmowy z Arturem Zającem.

Zapraszamy do drugiej części lektury wywiadu z Arturem Zającem, pasjonatem, zawodnikiem, trenerem. W drugiej części znajdziecie równie interesujące fakty i opowieści, podobnie jak ja przeprowadzając wywiad z Arturem.

CZĘŚĆ PIERWSZA

F24: Mariusz teraz podpisał kontrakt z organizacją ProMMAC i będzie się bił w MMA…

AZ: I bardzo dobrze, trzymam za niego kciuki i wiem, że on da sobie radę w tym sporcie. Wiadomo już z kim będzie walczył?

F24: Przeciwnik jeszcze nie jest znany, ale mam nadzieję, że na początek nie dadzą mu wirtuoza parteru, z czarnym pasem BJJ…

AZ: Ja myślę, że w tej organizacji raczej będą stawiać, tak samo jak w PLMMA, na dobre walki w stójce, na zawodników, którzy preferują walkę w stójce. Tomek Drwal też jest przecież dobrym Kickboxerem. Widziałem jego walki i powiem Ci, że on śmiało może próbować swoich sił w K-1. Bardzo dobrze walczy w stójce, walczył w UFC, a wiadomo, tam bez dobrej stójki nie ma co nawet marzyć o wygrywaniu walk.

F24: Wróćmy jednak do Mariusza. Jak oceniasz jego szanse?

AZ: Myślę, że on sobie poradzi. Osobiście podziwiam i szanuję Mariusza. Według mnie jest to najbardziej utytułowany zawodnik w Muay Thai z Polski. Ma całą masę medali z imprez amatorskich o różnej radze i w różnych sportach, w zawodowym sporcie również wiele tytułów.

F24: Mariusz nie walczył na Twoich galach, ale pamiętam, że spotkaliśmy się w Pruszkowie na gali zawodowego Muay Thai. Jak Ci się podobało na gali Tomka Nowaka?

AZ: To była świetna gala, poziom sportowy był naprawdę najwyższy. Szkoda, że nie pokazywała tego telewizja, że nie przyjechali obiecani Tajowie, ale Francuzi pokazali naprawdę kawał dobrego Muay Thai, a Polacy od nich nie odstawali. Szkoda, że media się bardziej tym nie zainteresowały, bo na galę przyszła tylko garstka ludzi.

F24: Więc co wg Ciebie powinno zostać zrobione, by takie imprezy obiły się o uszy zwykłym ludziom?

AZ: MMA jest to nieco inaczej postrzegane w Polsce jak Kickboxing. KSW wypromowało produkt, jakim jest MMA i teraz stało się to bardzo popularne w naszym kraju.. W MMA nikt nie patrzy na poziom sportowy, tylko sama nazwa MMA przyciąga jak magnes. Ludzie kojarzą MMA z walkami na ulicy i idą zobaczyć jak kto się bije i kto jest największym twardzielem. Taka jest psychologia niedzielnego fana MMA, który kupuje najwięcej biletów na gale. Sam zorganizowałem kilka walk MMA na swoich galach i widziałem, że ludzie oglądali to bez emocji. Nie każdy potrafi czytać to, co wyprawia się w parterze. Brakuje czegoś takiego jak w Glory, czy wcześniej w It’s Showtime.

F24: Jednak mamy ciekawe gale Kickboxingu i Muay Thai w Polsce…

AZ: Sam widzisz, że są ciekawe gale w Polsce, ale małe. Tomek Makowski robi swoje gale, ale o zasięgu lokalnym. Szkoda, że nasze środowisko jest tak podzielone i każdy robi galę jedynie dla siebie. Gdyby organizatorzy dogadali się ze sobą i robili swoje gale, ale razem pod jedną nazwą, to może zainteresowałaby się tym telewizja, przy odpowiedniej ilości gal. Jeśli chodzi o telewizję, to Orange Sport jest zainteresowane wszystkimi galami sportów walki, ale TVP Sport też chętnie wejdzie w Kickboxing, co wiem ze źródła.

F24: Przecież TVP Sport nie chce pokazywać MMA, co było widać na ostatniej gali NG Promotions, którą pokazywali.

AZ: Żadna telewizja publiczna nie pokazuje MMA, na całym świecie, nie tylko w Polsce. Zobacz, jak skoczyła oglądalność Glory, bo oni mogą w Nowym Jorku robić gale, a UFC nie może. U nas jest z tym problem, bo jest konflikt interesów. Każdy organizator ciągnie swój wózek sam, a jak pokazuje przykład PLMMA to nie jest dobre. Musi być przede wszystkim regularność. Zobacz, dlaczego piłkarze grają co tydzień? Ludzi widzą reklamy, utrwala im się wizerunek firm i taka reklama spełnia swoją rolę. W Polsce każdy chce zrobić coś sam, nie ufa drugiemu i ciężko jest się dogadać, by wspólnymi siłami zrobić kilka gal.

F24: Ale w Kickboxingu jest jeszcze bardziej niejasna sytuacja niż w boksie, jeśli chodzi o mistrzostwo świata. Mamy WKN, WKF, WAKO, WMC, ISKA i wiele innych federacji i nie wiadomo, która jest najlepsza…

AZ: To jest akurat najmniejszy problem. Ludzi to nie interesuje. Oni słyszą Mistrz Świata, Mistrz Europy i idą takiego mistrza obejrzeć, nie zważając na to, o jaki pas toczy się walka. To nawet jest ułatwienie jeśli chodzi o sponsorów spoza branży sportowej. Usłyszy, ze na gali jest walka z udziałem Mistrza Świata, w internecie wyszuka sobie informacji, zobaczy, że na pierwszej stronie w Google jest o nim napisane w samych superlatywach i od razu się uśmiecha, bo może zarobić na wizerunku mistrza świata. Spodoba mu się, lub nie. Ważne, żeby coś o nim pisali, a w jakim portalu, to zwykle jest już mniej ważne. W Glory zainwestował pewien milioner, firma szyjąca rękawice też swoje dorzuciła i zobacz, jakie gale oni robią.

F24: Dobrze, że zacząłeś mówić o rękawicach. Masz swój sklep, pomagasz ludziom w dobieraniu rękawic. Na co powinien zwrócić uwagę początkujący adept sportów walki, gdy chce zainwestować swoje pieniądze w sprzęt?

AZ: Na bezpieczeństwo swoich rąk. To priorytet. Z rękawicami jest tak samo jak z butami. Włożysz nogę do buta za 100 zł, a włożysz do takiego za 500 i czujesz różnicę. Wbrew pozorom, rozmiar rękawicy, to jego waga, nie rozmiar. Jak ktoś ma wielką grabę, to będzie miał problem ją włożyć do 8-mki czy do 16-tki. W MMA określa się rozmiar, jest jak w ciuchach: S, M, L, XL. W rękawicach bokserskich takiego podziału się nie stosuje. Słyszałem opowieści, że ktoś nie mógł wsadzić ręki, ale sam nigdy nie miałem takiego problemu. Rękawica i tak się rozbije i tak. Trzeba pamiętać jednak, że rękawice zostały wymyślone po to, by chronić ręce, by ich nie łamać, a ochrona twarzy ma drugorzędne znaczenie. Postęp w produkcji rękawic widać nawet w sporcie. Ilość nokautów w boksie zmalała, od kiedy zastąpiono rękawice wypełniane włosiem, rękawicami piankowymi. Jednocześnie spadła również liczba połamanych rąk, czyli coś za coś. Odradzam kupowania rękawic w sklepach ogólnosportowych, nie ważne czy Everlasta czy innej znanej firmy. Takie rękawice nie są bezpieczne, a na dodatek nie tanie. Lepiej kupić sprawdzone rękawice innej firmy, tańsze, niż przepłacać za słaby sprzęt. Dobre rękawice można kupić za 200 zł, ale trzeba szukać tego, jak wszystkiego. Jak chcesz mieć dobrą piłkę, idę do sklepu piłkarskiego, jak dobre buty, to do obuwniczego, a jak dobry sprzęt do sportów walki, to trzeba iść do takiego sklepu.

F24: Teraz nawet ja, trenujący BJJ, nie będę miał problemów, by kupić dobre rękawice. Porozmawiajmy jeszcze o federacji BMAF, Twojej federacji. Współpracujecie z Polskim Związkiem Kickboxinbgu. Na jakiej zasadzie działa ta współpraca?

AZ: Zgłaszamy do PZKB, że robimy imprezę, PZKB nas kontroluje w sprawie procedur, zasad walk itp. Mamy swoje walki o pasy, mistrzem naszej organizacji jest chociażby Tomasz Sarara.

F24: Więc najlepszy zawodnik K-1 wagi ciężkiej w Polsce, jest waszym mistrzem? Pamiętam, że pas zdobył na gali w Pomiechówku…

AZ: Tak, to jeden z naszych mistrzów. BMAF jest polską organizacją, ale pierwsze walki o pasy toczyły się za granicami Polski, na Białorusi. BMAF to organizacja zrzeszająca kraje nadbałtyckie i właśnie o tytuł mistrza krajów nadbałtyckich toczą się walki. O pas w Popradzie walczył na przykład Łukasz Rembalski z Bydgoszczy. Walczył z Pawłem Garajem, który niedawno został Mistrzem Świata WKN. Jeśli chodzi o nasze pasy, każdy może się starać, by walka była o pas BMAF, nie pobieramy opłaty manipulacyjnej. Planuję sam zorganizować kolejną galę, a raczej kilka gal, ale to wszystko jest w planach i wciąż szukamy chętnych do współpracy.

F24: Miejmy nadzieję, ze to wypali, bo gal zawodowych jak na lekarstwo. Organizowałeś gale zawodowe Battle of the Dragons, zawody amatorskie, chociażby ostatnie Mistrzostwa Polski Oriental Rules PZKB. Jaka jest różnica między organizacją takich eventów?

AZ: Sama gala trwa 2-3 godziny, aczkolwiek praca organizacyjna trwa kilka miesięcy. Trzeba wiele dzwonić, namawiać. Jeśli chce się zadbać o poziom sportowy wiele czasu trzeba poświęcić na obserwowanie potencjalnych kandydatów do walk. Właśnie na to stawiamy, chcemy dawać dobre walki sportowo, a nie głośne medialnie…

F24: Tomek Sarara na gali gwarantuje poziom sportowy…

AZ: Dokładnie. Nam zależy na promocji sportowców, nie celebrytów. My chcemy ze sportowców wysokiej klasy zrobić celebrytów, nie na odwrót. To działa na zachodzie. Saki, Overeem, Kliczko, to wszystko wybitni sportowcy, którzy obecnie są celebrytami, osiągając taki status dzięki swoim walkom. U nas w Polsce jest odwrotnie. Mamy ludzi, którzy wypromowali się w innych dyscyplinach sportu, albo nawet nie sportu: Pudzianowski, Najman, Saleta czy najświeższe przykłady: Jackiewicz i Guzowska. Oni spełniają swoje zadanie i nie mogę odmówić KSW, że nie potrafili wykorzystać ich sławy, do promocji sportu. Zresztą sam walczyłem kiedyś w KSW.

F24: Właśnie Artur KSW nie jest Ci obce. Brałeś udział w turnieju na KSW 2. Jak wspominasz tamto doświadczenie?

AZ: Brałem udział w turnieju na KSW 2, jeszcze gala była w Mariocie. Pierwszą galę wygrał Łukasz Jurkowski, który pochodzi z Legionowa, zaczynający przygodę ze sportami walki w Tajfunie Legionowo pod okiem Tomka Szczepaniuka. Drugą galę wspierał już Polsat. Maciej Kawulski i Martin Lewandowski przyszli do klubu, gdzie wtedy trenowałem i zapytali mnie, czy nie chciałbym walczyć u nich na gali. Gdzieś w gazecie przeczytałem co to jest MMA i tylko tyle wiedziałem o tym sporcie, że takie coś istnieje. Zgodziłem się oczywiście na ich propozycję. W lutym wyszedłem ze szpitala po miesięcznej chorobie, zająłem drugie miejsce na turnieju w formule low-kick i później była od nich propozycja. Ja nie wiedziałem co to MMA i zastanawiałem się wtedy jak 'Juras’ mógł wygrać turniej, gdzie walczył z judoką. Człowiek się bił na ulicy to wiadomo, jest łatwiej bo nie ma żadnych zasad. W MMA już zasady były i nie miałem pojęcia, jak Łukasz wygrał z judoką. Wtedy nie znałem nawet nazwy MMA, słyszałem coś o UFC, ale nie wiedziałem, co to jest. Trzy dni przed galą o mojej walce dowiedział się mój przyjaciel, z którym kiedyś trenowałem, Marek Zebrzuski i zadzwonił do mnie z pytaniem, czy wiem, w co się pakuję. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Wtedy zaproponował, bym przyszedł do niego na trening, to coś mi pokaże. Rzeczywiście pokazał mi parę sztuczek parterowych. Marek był Kickboxerem, ale uzupełniał sobie swój warsztat. Na całym świecie tak jest, wszyscy dla swojej satysfakcji trenują przekrojowo. Jednym to się spodoba i poświęcają się MMA. Ja tak samo miałem, kiedyś trochę trenowałem Judo, więc coś tam potrafiłem. To była naprawdę fajna przygoda. Dostałem 10 kg cięższego rywala. Walczyłem z Tomaszem Stanclikiem, był naprawdę silny. Bardzo sympatyczny człowiek, co ciekawe skończył Akademię Medyczną. Pamiętam, że siedzimy sobie w szatni, przede mną walkę miał Antek Chmielewski, wyszedł i zaraz wrócił. Zdziwiłem się i zapytałem, co się stało? Antek odpowiedział, że już po walce i teraz moja kolej. Tomek reprezentował Karate Kyokushin, dopiero później się dowiedziałem, że sześć lat trenował również Judo. Przegrałem przez duszenie.

F24: Jak oceniasz tamto doświadczenie?

AZ: Pozytywnie. To było dobre doświadczenie, które zaowocowało tym, że zacząłem się baczniej przyglądać MMA. Dla mnie ten parter w MMA to wciąż nieodkryta płaszczyzna, ale powiem, że BJJ w kimonach mnie fascynuje, to taki sport z otoczką, podobnie jak Muay Thai. Podoba mi się w nim to, że są elementy, które są przypisane tylko i wyłącznie do tego sportu. Lubię zapasy, judo, podziwiam atletyczność grapplerów, sam się bawię w akrobatykę zapaśniczą, która jest bardzo rozwojowa. Według mnie akrobatyka zapaśnicza powinna być nauczana w szkołach.

F24: Powstał projekt 'Zapasy w każdej szkole’ czyli szansa na to jest…

AZ: Popieram całym sobą takie inicjatywy. Zapasy to doskonały sport ogólnorozwojowy. W zapasach mamy wszystko: gimnastyka, akrobatyka, siła, szybkość, zwinność. Jest nauka padania, co się przydaje na stare lata.

F24: Czy organizację ostatnich Mistrzostw Polski Oriental Rules zapisujesz jako sukces?

AZ: Sukces i to bezapelacyjny. Będę się starał o organizację kolejnych imprez Oriental Rules. Na naszą imprezę przyjechali najlepsi zawodnicy…

F24: Obecność Wojtka Kossowskiego zwróciła nawet moją uwagę…

AZ: Dokładnie, ale to nie tylko Wojtek. Przyjechało wielu zawodników i to byli prawdziwi atleci. Nawet taka jedna dziewczyna podeszła do mnie i powiedziała, że jest pod wrażeniem przygotowania fizycznego tych facetów, którzy wyglądają jak z żurnala. Ponadto uważam, że w niektórych klubach zrzeszonych w PZKB zawodnicy są lepiej wyszkoleni boksersko niż w klubach zrzeszonych w PZB. Zresztą zobacz ilu dobrych bokserów z Polski wywodzi się z Kickboxingu. Wielu zawodników zrzeszonych w PZKB jeździ na imprezy PZB i zdobywają medale. Powiem Ci, że zawody jak najbardziej na plus, nawet zawodnicy tak mówili, że już nie muszą jechać na drugi koniec Polski, by wystartować. Ponadto mieliśmy długość walk jak w zawodowych. 3×3, czyli dystans zawodowy i wielu zawodników pewnie zrezygnowało z zawodów, bo nie byli pewni swojej kondycji. Paweł Skalski i Krzysztof Kaproń odwalili kawał dobrej roboty organizacyjnej. Szkoda tylko, że komentator nam się wysypał, ale wszystko było naprawdę świetnie zorganizowane. Ponadto Krzysiek postarał się o dobrą obsadę sędziowską. Ponadto transmisja live w internecie pomogła bardzo i był to doskonały ruch. Oglądało zawody 21 tysięcy osób i to ma potencjał, by Kickboxing zaczął coś znaczyć.

F24: Jednak to nie było ostatnie pytanie. Jakie warunki trzeba spełnić, by wypromować Kickboxing?

AZ: To samo co Glory, czy UFC. Oni stawiają na poziom sportowy. Zobacz, ilu Polaków walczy w Glory? W UFC tak samo stawiają na poziom, przegrywasz 2-3 walki i wypadasz. Mnie to denerwują Ci piłkarze i podejście mediów do nich. Słuchaj, za komuny, to oni musieli wygrywać, bo nie dostawali pieniędzy, jeśli nie wygrywali. Dzisiaj dostają pieniądze za wyjście na boisko. Gdzieś ostatnio słyszałem, że wygrali sparing z Norwegią, ale z jaką Norwegią? Informacja, że to był trzeci skład reprezentacji, a nasza kadra został zatajony. Nie dziwi mnie promocja piłki nożnej, bo muszą promować, by uzasadnić budowę stadionów na Euro, które były przystosowane tylko do piłki. Teraz robią tam koncerty, lodowisko, a przecież wcześniej mówili, że ten stadion jest tylko do piłki. W Arabii taki sam stadion, nawet nowocześniejszy kosztował mniej, a Arabów stać przecież, by utopić tyle pieniędzy. Teraz Bolta chcą zaprosić. Skocznie chcieli zrobić. Jak można taką ciemnotę wciskać ludziom?

F24: Czas goni Artur, a mieliśmy rozmawiać o sporcie, nie polityce. Chciałbyś coś dodać na koniec?

AZ: Dziękuję Pawłowi Skalskiemu oraz Krzyśkowi Kaproniowi, to wszystko. Dziękuję za wywiad i dziękuję tym, co przeczytali go do końca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *