Bobby Green czuje jakby był „rzucony na pożarcie wilkom” w walce z Islamem Makhachevem w walce wieczoru gali UFC Fight Night 202, ale nie pozwala sobie na przyjmowanie takich myśli.
Green (29-12-1 MMA, 10-7-1 UFC) nie przebierał w słowach i powiedział, że Makhachev (21-1 MMA, 10-1 UFC) nie szanuje go przed sobotnią walką wieczoru w wadze 160 funtów, która odbędzie się w UFC Apex w Las Vegas.
Ta mentalność nie musi jednak działać w obie strony. Green doskonale wie, jakie zadanie stoi przed nim w ten weekend i choć nie ma zbyt wysokiego mniemania o podejściu Makhacheva do walki, nie może zaprzeczyć talentowi, jaki jego przeciwnik wnosi do Oktagonu.
„Czy on jest materiałem na mistrza? On naprawdę mnie lekceważy, a ja zamierzam być prawdziwy: on jest dobrym przeciwnikiem” – powiedział Green podczas środowego dnia medialnego. „Myślę, że on zdecydowanie jest (materiałem na mistrza) – miał tę passę zwycięstw. Jest materiałem na mistrza, jeśli mówimy o zwycięstwach – jeśli mówimy tylko o zwycięstwach. Ale mam wrażenie, że w MMA chodzi o to, jaki produkt się sprzedaje. Wszyscy coś sprzedajemy, a ludzie kupują to, co najlepsze.
Islam robi to, co robi. Ale szczerze mówiąc, jest to trochę nudne. Nawet jeśli zdobywa skończenia, to i tak jest to nudne. Dlatego moim celem jest rozrywka, emocje. Może być materiałem na mistrza, ale to jest po prostu cholernie nudny. Nikt nie chce tego oglądać. Nikogo to nie obchodzi. Zasypiam oglądając jego walki, a potem jest: „O, jest skończenie”. Mogą pokazać kilka skończeń i to jest fajne, ale to było usypiające, nudne i bez wyrazu. Dla niektórych z nich to po prostu pojedynek”.
Green spróbuje zrobić to, czego nie udało się zrobić dziewięciu poprzednim przeciwnikom Makhacheva, zatrzymując nieustępliwego Dagestańczyka na jego drodze do walki o pas.
Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Makhachev dysponuje potężnymi ofensywnymi zapasami, a w walce w stójce prezentuje solidną obronę uderzeń. Wyzwanie dla Greena jest tym większe, że do walki przystąpił z 10-dniowym wyprzedzeniem, po tym jak kontuzji doznał Beneil Dariush.
Green nie uważa, że był pierwszym wyborem UFC na zastępstwo, zwłaszcza, że jest świeżo po wygranej przez jednogłośną decyzję nad Nasratem Haqparastem na UFC 271 w dniu 12 lutego. Dwutygodniowa przerwa nie jest idealna, ale Green powiedział, że musi skorzystać z okazji, która się nadarzyła.
„Mój menadżer zadzwonił do mnie i powiedział: „Hej, Islam potrzebuje walki”. Kiedy to powiedział, ważyłem już 195 funtów. A ja na to: „Chcesz, żebym w 10 dni osiągnął wagę 155 funtów? To szaleństwo”. Właśnie stoczyłem walkę. Nadal mam kilka blizn po ostatnim starciu. Miałem być z moją dziewczyną, która miała być operowana następnego dnia. Tej nocy przygotowywaliśmy się do jej operacji następnego dnia, a potem zadzwonił telefon, a ja mówię: „Hmm, wiem, że wiele osób dostało telefon przede mną. Gdzie są ci ludzie? Dlaczego się nie zgłosili?”. Bo szczerze mówiąc, ja dopiero co stoczyłem walkę. Dopiero co wyszedłem z klatki, a oni już chcą mnie tam wrzucać? Wydaje mi się, że jesteście małymi gnojkami, więc cholera, zrobię to. Pokażę wam, jak to się robi. Łapcie to gówno, a ja pójdę dalej. Zapłaćcie mi, a ja to zrobię”.
Jeśli Greenowi uda się pokonać Makhacheva, znacznie poprawi to jego notowania w dywizji lekkiej. Green rywalizuje w sportach walki od ponad dekady, walczył dla Affliction, Strikeforce, UFC i innych organizacji.
W ciągu ostatnich kilku walk, Green stał się ulubieńcem fanów, a jego osobowość i styl zjednały mu fanów w sposób, który wcześniej nie istniał. To właśnie doprowadziło go do tej wielkiej walki w sobotę, a jeśli uda mu się wygrać, otworzy się przed nim zupełnie nowy zakres możliwości.
Green powiedział, że jego osobiste cele nie uległy zmianie. Zawsze dawał do zrozumienia, że jest zawodnikiem, dla którego ważniejsza jest aktywność i wypłata niż wspinanie się w rankingach. Wygrana w tej walce może przynieść mu wszystko, czego pragnie, ale mentalność Greena nie zmieni się od tego, co sprawiło, że jest w tym momencie.
„Do dziś jest tak samo, nic się nie zmienia: moje intencje, mój cel, moje dążenie” – powiedział Green. „Nigdy nie zależało mi na tytule, a gdyby się udało, nie miałoby to znaczenia. Nie myślałbym o tym. Jeśli chcą mnie tym uhonorować, to super. Chodzi mi o to, żebym nadal zarabiał pieniądze i żeby moja działalność była kontynuowana”.