25 października 2014 roku, w Częstochowie pożegnał się z boksem i kibicami brązowy medalista olimpijski, brązowy medalista mistrzostw Europy, były mistrz Ameryki Północnej federacji IBF, dwukrotny mistrz Polski w wadze ciężkiej i czterokrotny pretendent do tytułu zawodowego mistrza świata, Andrzej Gołota. Chociaż nie było mu łatwo pogodzić się z faktem, iż nigdy nie został mistrzem świata dzisiaj już mówi: „Trudno, co zrobić”.
Boks potrzebował Gołoty, Gołota potrzebował boksu.
Jerzy Kulej zapytany kiedyś przez jednego z dziennikarzy o to czy Gołota przyniósł Polsce więcej chwały czy więcej wstydu, odpowiedział wprost:
„To pytanie jest niestosowne. Przecież to Gołota otworzył drogę do Ameryki dla polskiego boksu. Śmieją się z niego tylko ci, co nie znają się na boksie.”
Inni fachowi obserwatorzy niemal jednym chórem głoszą, iż Gołota nie tylko przetarł szlaki w zawodowym boksie dla zawodników z naszego kraju, ale też otworzył Polskę i Polaków na boks, a przede wszystkim skierował uwagę amerykańskiego rynku bokserskiego w stronę kraju, z którego pochodził.
On sam jeszcze kiedyś mówił, że tak naprawdę nie lubi boksu, że to tylko jego zawód. Od wielu lat powtarza jednak, że się mylił, że liczne przerwy spowodowały to, iż zrozumiał, że tak naprawdę kocha boks. Boks jest i był jego życiem i dlatego tak ciężko było mu od niego odejść.
Najlepsze Walki?
Za najtrudniejszą i jednocześnie najbardziej porywającą walkę Andrzeja Gołoty uważa się walkę z Corey Sandersem, którą stoczył 21 lipca 1998 roku i którą zwyciężył przez jednogłośną decyzję sędziów. Najlepszym dowodem tego jak ostre i zacięte było to starcie jest fakt, że walkę tę, Andrzej zaczynał w białych spodenkach, a w zasadzie od trzeciej rundy walczył już w czerwonych.
Andrzej Gołota za swoją najlepszą walkę uważa jednak pojedynek z Samsonem Pouhą, który odbył się trzy lata przed walką z Sandersem i był 24 pojedynkiem Gołoty na zawodowym ringu. Pouha był zawodnikiem obdarzonym potężnym uderzeniem i tak naprawdę nikt nie chciał z nim walczyć. Sam George Foreman mając go za sparingpartnera odesłał go do domu argumentując, że nawet na sparingach bije tak jakby uderzał młotem. Andrzej Gołota zwyciężył ten pojedynek w piątej rundzie przez TKO.
Paradoksalnie, ta naprawdę wielka kariera Andrzeja Gołoty rozpoczęła się od dwóch przegranych walk z Riddickiem Bowe. Obydwie walki popularny „Andrew” przegrał przez dyskwalifikację pomimo tego, iż w obydwu przypadkach prowadził w tych pojedynkach na punkty.
Evander Holyfield w wywiadzie udzielonym portalowi bokser.org mówił, iż Gołota był lepszym pięściarzem niż większość ludzi uważa. Zwracał uwagę na to, że Andrzej był jedynym człowiekiem, który mógł stać na przeciwko Bowe’a, wymieniać z nim ciosy i wygrywać. Holyfield wiedział co mówi, ponieważ sam walczył z Riddickiem Bowe aż trzykrotnie, a wygrać udało mu się tylko raz, niejednogłośną decyzją sędziów.
Pretendent.
Istotą kariery każdego zawodowego pięściarza jest zdobycie mistrzostwa świata prestiżowej federacji, do takich zaliczają się pasy przede wszystkim WBA, WBC, IBF oraz WBO.
Andrzej Gołota był pretendentem do mistrzostwa każdej z wymienionych powyżej federacji.
W wywiadach, których udziela teraz, wyraźnie widać już, iż pogodził się z tym, że nie zdobył mistrzostwa. Jak sam mówi nie ma sensu gdybać, wyszło tak, a nie inaczej. Co ciekawe z tych samych wywiadów wynika również, że najbardziej nie żałuje tych walk z Ruizem czy Byrdem, lecz niewykorzystanej szansy w walce o pas WBO z Lamonem Brewsterem. Brewster był typowym średniakiem, który po prostu dobrze odrobił lekcje i wiedział, że Andrzej Gołota potrzebuje czasu, żeby się rozkręcić, a najłatwiejszy do „ustrzelenia” jest właśnie w początkowej fazie walki, kiedy jeszcze nie „wszedł dobrze na obroty”. Lamon Brewster stracił pas WBO 11 miesięcy po walce z Gołotą i nigdy już go nie odzyskał, nigdy nawet nie zbliżył się już do walki o pas. Po walce z Andrzejem Gołotą stoczył 7 pojedynków z czego wygrał tylko 3.
Mike Tyson wielokrotnie powtarzał, że Gołota jest dwukrotnym, niekoronowanym mistrzem świata, mając oczywiście na myśli pojedynki z Byrdem i Ruizem.
„Andrew ma prawo czuć się skrzywdzony, bo obydwie te walki wygrał” – mówił Tyson.
Ikona sztuki i kultury masowej?
Historię walki Andrzeja Gołoty z Lennoxem Lewisem w swoim niemalże legendarnym już skeczu opowiedział ze swojej perspektywy Marcin Daniec. Znany i lubiany parodysta słynne „95 sekund w Atlantic City” przedstawił w trwającym bez mała 30 minut przezabawnym monologu.
Z kolei po drugiej walce z Riddickiem Bowe, Kazik Staszewski lider zespołu Kult napisał utwór na cześć „Andrew”, jak sam mówi oszalał wówczas na punkcie Gołoty i utwór „Andrzej Gołota” był tego wyrazem.
Również polska noblistka i poetka była zafascynowana Andrzejem Gołotą. Wisława Szymborska, bo o niej mowa, była wielką fanką boksu i Andrzeja Gołoty. Z tego co wiadomo, Wisława Szymborska i Andrzej Gołota spotkali się tylko dwa razy. Przy pierwszym przypadkowo jedli obiad w tej samej restauracji. Jego otaczał krąg kibiców i reporterów. Ona skromnie jadła posiłek przez nikogo nie zauważona. Po śmierci Wisławy Szymborskiej, Andrzej Gołota napisał dla niej krótki wiersz pożegnalny.
Przydomki jakie przylgnęły do Gołoty podczas jego kariery to: Powerful Pole, Foul Pole, Wielka nadzieja białych i Biała siła. Ten drugi, czyli „Faulujący Polak” z lubością stosowany był przez komentatorów stacji HBO, należy wspomnieć jednak, że nie miał on tak negatywnego wydźwięku, jak dzisiaj może nam się wydawać.
Poza boksem?
Wielokrotnie wspominał, żartując w wywiadach, że po rozstaniu z boksem zajmie się łowieniem ryb. Tak naprawdę zawsze lubił koszykówkę i jazdę na nartach, 12 razy skakał ze spadochronem, a raz nawet musiał ratować się otwieraniem spadochronu zapasowego. Bardzo podoba mu się również nurkowanie. Prywatnie podziwia Georga Foremana i Bernarda Hopkinsa a z koszykarzy ceni reprezentantów dwóch różnych epok w NBA: Michaela Jordana i Kobe Bryanta.
MMA?
Gołota nigdy nie ukrywał, że docenia zawodników MMA, ale sam raczej nie zdecydowałby się na taką walkę. Sugerował, że uczenie go tajników MMA nawet przez wybitnego trenera przypominałoby uczenie starego psa nowych sztuczek.
Gołota i kibice.
Andrzej Gołota zawsze był magnesem na kibiców, ludzie uwielbiali go za charyzmę, nietypowe poczucie humoru oraz za nieprzewidywalność. On sam lubi ludzi i widać to przy okazji wszelkich jego spotkań z fanami. W wywiadzie dla sport.pl Gołota mówił:
„Ludzie są dla mnie całym światem. Bez ludzi nie da się żyć. Jak będziesz nienawidził, to wszystko przestanie mieć sens. Postrzegam ludzi jako mi przyjaznych”.
Andrzej Gołota pomimo rozlicznych wzlotów i upadków, pomimo tego, iż nigdy nie zdobył upragnionego przez Polaków i przez jego samego, tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, pozostanie Niekwestionowanym Idolem Kibiców już na zawsze. Nie było w historii polskiego sportu zawodnika, który budziłby takie emocje i wpływał na wyobraźnie tak wielu ludzi. W drugiej połowie lat 90 ubiegłego wieku Polska oszalała na punkcie Gołoty, a „Gołotomania” trwa po dziś dzień. Podczas pożegnania, ponad 6 tysięcy kibiców, przez pełne cztery rundy pokazowego pojedynku z Danellem Nicholsonem, skandowało na zmianę: „Andrzej Gołota!” oraz „Dziękujemy, dziękujemy!”. Na koniec publiczność pożegnała głównego bohatera gali gromkim „Sto lat!”, które powtarzane było kilkakrotnie.
Za emocje, które latami nie mijały,
za marzenia, które w końcu rozwiać się musiały,
za wspomnienia, które w głowach nam zostały…
Dziękujemy.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
Dobry artykuł. Opisujący głównie kwestie sportowe. Pamiętam jego walki, to było coś, myślę że jesteś jednym z nas
dzięki Andrzej
Zawsze będę pamiętał te emocje i wstawanie w nocy na walki. Świetny zawodnik, oszukany i pewnie trochę źle prowadzony, ale i tak najlepszy.
Drugiego takiego Andrzeja już nie będzie…. Dziękujemy
Dla mnie jak uciekł z ringu to był brak szacunku dla kibiców… Miał parę walk dobrych, ale nie róbmy z niego bohatera… Jeszcze trochę i może pomnik postawimy… Dla mnie wzorem jest Michalczewski. Kliczko klasa sama w sobie… Andrzeja ludzie lubią, bo Polakom brakuje sukcesów i jak mówię bohatera, więc szukają go na siłę i rozpamiętują dawne dzieje eskalując je walką pożegnalną… Trzeba inwestować w młode talenty a nie żyć przeszłością.
„Dla mnie wzorem jest Michalczewski” Haha, padlem ze smiechu i raczej przez dlugi czas sie nie podniose 😀
Nie uważam, żeby Andrzeja ludzie lubili za to, że brakuje nam sukcesów, tak jak mówi kolega wyżej.
To jest zupełnie inna historia. Ale nie ma się co gryźć, każdy ma prawo do swojego zdania 🙂
Dziękujemy Endriu!
Z całym szacunkiem dla Michalczewskiego, ale jako pięściarz nie osiągnął nawet namiastki tego co Gołota, który 4 razy walczył o tytuły najbardziej prestiżowych organizacji. W tym 2 walki faktycznie wygrał – Ruizem i Byrdem, odpowiednio przegrywając i remisując w wyniku sędziowskich wałków.
Natomiast na blisko 50 wygranych przez Michalczewskiego walk ok. 40 to walki z typowymi kelnerami. Z liczących się przeciwników, z którymi wygrał można wskazać jedynie Montela Griffina i Virgila Hilla.
Dla mnie Michalczewski to taki niemiecki Paweł Kołodziej, który to do niedawna miał rekord 33 walk zwycięskich i 0 porażek, a jakim jest drewnem wszystkim wiadomo i pokazał to niedawno Lebedev nokautując go w 2 rundzie. Michalczewski wprawdzie drewnem nie był, jednak na jego osiągnięcia trzeba patrzeć przez pryzmat drugo i trzecio ligowych przeciwników z którymi się mierzył, a nie poprzez zdobyte przez niego, mało znaczące wówczas tytuły i imponujący na papierze rekord walk.
Michalczewski był w Niemczech traktowany jak kura znosząca złote jajo i kontraktowano mu bezpiecznych dla niego przeciwników. Wszyscy znaczący bokserzy walczyli w tych czasach wyłącznie w USA z Royem Jonesem Jr. na czele.
Pasjonowanie się karierą i osiągnięciami Michalczewskiego przypomina mi zachwyt Wyścigiem Pokoju w epoce PRLu, którym to żyły państwa bloku wschodniego i który wszyscy z wypiekami na twarzy śledzili w przekonaniu, że o to najlepsi z najlepszych kolarzy rywalizują o zwycięstwo w tym super prestiżowym wyścigu, często nie zdając sobie nawet sprawy, że istnieje kolarstwo zawodowe i wyścigi typu Tour De France…
Takie legendy jak Tyson i Evander mowily ,ze Andrew przynajmniej raz powinien byc mistrzem swiata bez dyskuzji . Jeden ewidentny wal , powiedzieli nawet ,ze ich zdaniem 2 x wygral tytul i moze czuc sie moralnym zwycięzca. Gdzies to odkopalem kiedys zrodla juz nie pamietam. Golota odpierdalal cyrki z biciem ponizej pasa i ucieczka . Facet o swietnych warunkach , talencie bez psychiki zabijaki. Nawet Tyson delikatnie o tym mowil ,ze bardzo go lubi i szanuje ale w jego glowie nie zawsze dzialo sie dobrze i to bylo widac w walkach . Zartobliwie porownal go do siebie . Ktos go moze lubic czy nie ale najbardziej utytułowanym gosciem w Polsce jest Andrzej w hw bez watpienia . Adamek mial jedno podejscie do mitrza i to slabe . Moze by cos jeszcze wyczarowal ale za pozno zmienil kategorie . IMO Golota jest p4p u nas jesli chodzi o to co osiagnal. Michalczewski to poobijał troche weków , ma gora kilka mocnych rywali na rozkladzie. Dobrze mu Szpilka swego czasu pocisnal od hitlerowcow i zdrajcow .
michalczewski haha niech wraca do swojej ojczyzny…
Ja też pamiętam jak na Andrzeja czekałem z bratem i dziadkiem i w nocy oglądaliśmy ale to było mega ! ani ja, ani brat, ani dziadek na żadnego innego boksera nie wstawał, nie wstaje i się nie zanosi by to zrobił heh. Andrzej pełen szacunek za wszystko, i tu nikt nic nie szuka na siłę pozytywnego w Andrzeju bo Polakom czegoś brakuje (nam nic nie brakuje! zachód oh, zachód ah —blee) Andrzej to wszystko miał! bez szukania ;P
Ps. pamiętam jak Adamka szkoleniowcy jeszcze przed przejściem mówili, że on ma czas jest jeszcze młody, a nie był! tak samo Szpilka, nie nie jest najmłodszy, tylko ta nasza myśl szkoleniowa.. wszyscy zawsze młodzi heh
Szacunek Endriu. Tylko z jedna zecza sie nie zgadzam, to nie Gołota Przetarł szlaki Polskim zawodnikom w USA,tym zawodnikiem który to zrobił był Marek Piotrowski,nawet przez Marka Andrzej poznał swoją obecna żone Mariole 😉
Dwu krotny mistrz świata i niema o czym mówić 4 nokdauny na Ruizie i przynajmniej 8 rund wygranych łatwo policzyć to deklasacja , co do Byrda to tez wygrał Andrzej możne nie aż tak wyraźnie ale wygrał to były walki o miliony i dlatego poszły wały tyle w temacie.
Junior Dos Santos muszę się odnieść do tego co napisałeś. Kliczko zgadza się klasa facet. Talent, elegancja, kultura, wykształcenie, inteligencja. Facet z wyższej półki. Szczególnie podobało mi się to co powiedział do Polaków po walce z Adamkiem. Michalczewski dla mnie to ot taki cwaniaczek z bloku obok. Dziś Niemiec, jutro Polak a pojutrze Rosjanin. Walczył z miernotami podstawianymi w Niemczech. Michalczewski mówił jedno robił inne. Michalczewski nie będzie miał nigdy jednej rzeczy, którą ma Gołota. RODZINY. Kochających go dzieci i żony. Dojrzał, albo dojrzewa przez te lata. Krystaliczny nie był, ale np. sympatyczna była jego relacja z Szymborską. Gołota nie jest bohaterem, niemniej kiedyś jakiś mały pomnik niech mu postawią. Wzorem Andrzej nie był niemniej dawał nam chwile (czasami krótkie :)) pełne emocji.
Stawiajmy na młodzież ale pamiętajmy o takich wiarusach jak Gołota.
Jeszcze raz dzięki Andrzej
Maciejkaaa Dariusz, może zmieniał kobiety i sobie chodził do Pań w Hamburgu St. Pauli. Ale poniżej jest co osiągnął… Biedny chłopak z bloku… a To, że wyjechał do Niemiec jego sprawa… 2 miliony ludzi od 2004 roku wyjechało wiec o co chodzi???
1994 Mistrz Świata kategorii WBO (waga półciężka)
1997 Mistrz Świata kategorii WBO (waga półciężka)
1997 Mistrz Świata kategorii WBA (waga półciężka)
1997 Mistrz Świata kategorii IBF (waga półciężka)
2002 „Champion wszech czasów” federacji WBO
A co osiągnął Andrew?? Nawet kibicom nie podziękował po walce… Tylko żona za niego mówi… I jedno jeszcze!!! Dariusz z Ringu nigdy nie uciekł… Dla mnie Andrew to symbol nadziei Polaków… Jakiś sentyment bo budził emocje… Chcecie to róbcie z Andrew bohatera… Ja tam mam swoje zdanie:)
Michalczewski XDDDDDDDDDDDD dobry typ – n/c
Junior Dos Santos
Proszę , nie pisz już więcej o zdrajcy