Neil Magny chce po prostu walczyć. Weteran wagi półśredniej UFC wciąż ma na oku mistrzowski pas, ale nie pozwoli, by marzenia o tytule przeszkodziły mu w utrzymaniu aktywności i zarabianiu na życie.
Magny (26-8 MMA, 19-7 UFC) jest po zwycięstwie przez niejednogłośną decyzję nad Maxem Griffinem na głównej karcie sobotniej gali UFC Fight Night 205.
Podczas rozmowy z Danielem Cormierem, która odbyła się po walce, Magny został zapytany o to, z kim chciałby walczyć w następnej walce. Następnie zwrócił się do prezydenta UFC Dany White’a, aby ten ustawił go na kursie kolizyjnym z „Borz’em”:
„Brachu, Dana White, Khamzat Chimaev. Jestem gotowy do walki. Gonię za tą walką od ponad roku, a ona wciąż nie doszła do skutku. Khamzat Chimaev, idę po ciebie”.
Magny ma za sobą dwie wygrane walki i posiada bilans 5-1 w sześciu ostatnich pojedynkach. Choć Griffin (18-9 MMA, 6-7 UFC) miał dobre walki, nie był notowany w oficjalnym rankingu UFC i niektórzy uważali, że Magny zasługuje na rywali z wyższej półki. Magny się z tym zgadza, ale nie pozwoli, aby chęć walki z czołówką dywizji przeszkodziła mu w byciu aktywnym zawodnikiem.
„Na początku tak było i mówiłem: „Chcę przeciwnika z wyższej półki. Chcę tego, chcę tamtego” – powiedział Mangy na konferencji prasowej. „Ale potem doszedłem do tego, że życie samo w sobie jest moim największym motywatorem. Spojrzałem na siebie w lustrze i powiedziałem: „Za kogo ty mnie masz, do cholery?” Mam syna, którego muszę utrzymać, mam rodzinę, którą muszę utrzymać. Nie mogę być wybredny. Muszę zrobić to, co do mnie należy. Mam rodzinę. Nie mogę po prostu siedzieć i czekać”.
W sobotę Magny zrównał się z byłym mistrzem Georgesem St-Pierre’em pod względem największej liczby zwycięstw w historii wagi półśredniej UFC – 19 zwycięstw. Magny ma nadzieję, że skrzyżuje ścieżki ze wschodzącą gwiazdą Khamzatem Chimaevem lub jakimkolwiek przeciwnikiem z pierwszej piątki, ale ponownie, jego priorytetem jest pozostanie aktywnym.
„Zdecydowanie chcę od razu walczyć z kimś z pierwszej piątki, ale nie mogę na to czekać. Widziałem już bardziej szalone rzeczy. Zaledwie kilka tygodni temu Islam (Makhachev) walczył z gościem, który nie był notowany w rankingu, Bobby Greenem, a on awansował o jedno miejsce w rankingu. Więc jeśli będę musiał walczyć z kimkolwiek, kogo UFC mi podrzuci, awansować po kolei i znaleźć się w pierwszej piątce, to niech tak będzie. Zrobię to. Muszę tylko ciągle się pokazywać”.