Leon Edwards ma brutalne plany wobec swojego kolejnego rywala Nate’a Diaza z którym zmierzy się w ten weekend na gali UFC 263.
Leon Edwards i Nate Diaz mieli zawalczyć na UFC 262 w bardzo oczekiwanym pojedynku jednak pochodzący ze Stockton zawodnik doznał drobnej kontuzji i walka została przełożona na sobotnią galę UFC 263. Mimo, że walka odbędzie się na karcie głównej z dwoma innymi pojedynkami o tytuły mistrzowskie, ich walka w wadze półśredniej będzie pięciorundowym starciem. Edwards jest jednak przekonany, że nie będzie potrzebował pięciu rund na odniesienie zwycięstwa i jest przekonany, że skończy Diaza.
„Wierzę, że skończę go w tej walce” – powiedział Edwards w zapowiedzi walki. „Skończy się na tym, że Nate będzie nieprzytomny, a ja będę zwycięski i nie mogę się tego doczekać”.
Jest to bez wątpienia wielka walka dla Edwardsa, ponieważ może on stać się wielką gwiazdą, jeśli nie tylko pokona, ale skończy Diaza przed czasem. Wierzy on również, że pięć rund będzie dla niego korzystne, ponieważ spodziewa się, że uda mu się skończyć walkę przed czasem. Jeśli mu się to uda, wierzy w to, że będzie następny w kolejce po pas.
„To świetna okazja do walki z Nate’em, ale jestem od niego lepszy technicznie, mam więcej umiejętnościach i jest to walka pięciorundowa. On musi przetrwać 25 minut. To jest to, co kocham robić, to jest to, co wybrałem. Moją misją jest zostać mistrzem świata i zwycięstwo nad Nate’em Diazem ustawi mnie w kolejce do walki o tytuł mistrza.”
Leon Edwards jest po rozczarowującej, zakończonej jako nierozstrzygnięta walce z Belalem Muhammadem po tym jak przypadkowo trafił go palcem w oko. Wcześniej miał osiem zwycięskich walk i odniósł znaczące zwycięstwa nad Rafaelem dos Anjosem, Gunnarem Nelsonem, Donaldem Cerrone i Vicente Luque. Nie ma jednak wątpliwości, że wygrana z Diazem będzie dla niego największą wygraną w karierze.