Pora na ostatnią walkę w naszym podsumowaniu. Tym razem walka w wadze lekkiej pomiędzy Jamiem Varnerem a Abelem Trujillo.
Jamie Varner świetnie rozpoczął przygodę z UFC. W swoim debiucie niespodziewanie znokautował Edsona Barbozę ( zostało to uznane niespodzianką roku 2012 a Varner do dzisiaj pozostaje jedynym zawodnikiem który skończył ciosami Brazylijczyka ) ale później szło mu już znacznie słabiej. Kolejna jego walka, w której został poddany przez Joe Lauzona została uznana walką roku. Następne 2 walki zakończyły się niejednogłośnymi decyzjami, wygraną z Melvinem Guillardem i przegraną z Gleisonem Tibau.
Trujillo przystępując do pojedynku z Varnerem był w nieco lepszej sytuacji, ponieważ ostatnią swoją walkę, przeciw Rogerowi Bowlingowi bez większych problemów wygrał przez nokaut.
Na papierze walka wydawała się być interesująca i taka też była. Od pierwszych sekund Panowie nie szczędzili siły jaką wkładali w swoje uderzenia. Początkowo przewaga była po stronie Varnera który częściej trafiał rywala a w połowie rundy obalił go, próbował zająć plecy a później chciał zakończyć walkę przez duszenie północ-południe. W II rundzie Abel ruszył do przodu zapewne zdając sobie sprawę z tego, że przegrał pierwsze 5 minut. Pojedynek zmienił się w zwykła bijatykę. Mocne sierpy pruły powietrze i gdy wydawało się, że Jamie ma rywala na widelcu otrzymał potężny cios który odebrał mu świadomość.
Co najbardziej zapamiętamy z tej walki?
Rabittt: Trujillo vs. Varner to kolejna walka która udowadnia jak bardzo nieprzewidywalnym sportem jest MMA. Gdy walka przeradza się w bójkę jeden cios, nawet w relatywnie niskich wagach może zaważyć o tym kto po walce uniesie do góry swoją rękę. Varner widząc naruszonego rywala nieustannie szedł do przodu zapominając o defensywie za co chwilę później został boleśnie skarcony. Mimo, iż Abela nie lubię i moim zdaniem do TOPu nigdy nie zajdzie to muszę przyznać, że tę walkę wygrał w wielkim stylu.
KondiCapo: Dla mnie Trujillo już niedługo znajdzie się w absolutnej czołówce swojej dywizji. Walka pokazała pewne jego braki – głównie obrona w parterze, gdzie dość łatwo tracił pozycje i wpadł w długotrwałą próbę poddania ze strony Varnera. Jednak przede wszystkim pokazała lepiej zalety tego zawodnika: serce do walki, potężny cios i zdolność do szybkiego pozbierania się po niezłym laniu, jakie dostał chwilę przed zwycięską wymianą ciosów. Nie wiem czy ktokolwiek w tej kategorii by potrafił ustać cios kończący walkę.
Co więcej, Varner także pokazał się z bardzo dobrej strony – zdecydowanie wygrywał na punkty dzięki obaleniom, kontroli pozycji i ich przechodzeniu zależnie od potrzeby oraz próbie poddania, w drugiej rundzie także w stójce delikatnie prowadził i przez jakiś czas był bliski wykończenia rywala. Sam też sporo przyjął, pokazało to więc jego niezłą odporność na ciosy. Jedna nieudana wymiana odebrała mu zwycięstwo. Obaj zawodnicy są w stanie jeszcze sporo osiągnąć w tej kategorii.
Ta walka jest ważna jeszcze w jednej, znacznie szerszej kwestii – pokazuje jak dobrym teamem jest na początku słabo oceniany klub Blackzilians. Abel robi tam ogromne postępy – o ile przegrana z Khabibem Nurmagomedovem to żadna hańba, to już w pierwszej walce z Rogerem Bowlingiem szło mu słabo – wyraźnie przegrywał aż do nieszczęśliwego przerwania walki i wiele osób spodziewało się, że w rewanżu zostanie zmieciony. Było jednak całkiem inaczej i brutalnie rozprawił się z rywalem, a świetna walka z Varnerem pokazała, że to nie był przypadek i umocniła jego pozycję.
A co Wy zapamiętaliście z tego pojedynku? Czekamy na Wasze komentarze.