Były mistrz WEC bantamweight Miguel Torres (37-2) w ostatni weekend był specjalnym gościem na Fight Factory w Tampa, czyli miejscu, w którym aktualnie miesci się obóz Miguela Cotto, trenującego do pojedynku z Mannym Pacquiao.
„Podnoszę poziom wielu detali, wiele rzeczy oni robią inaczej niż ja w swoich treningach. Chciałem zobaczyć jak profesjonalny bokser przygotowuje się do walki, w jaki sposób jego trener uczy go tego czego zawodnik konkretnie potrzebuje i ogólnie co robi, żeby być lepszym fighterem.”
Dalsza część w środku.
„Kiedy wyjadę, stworzę swój własny obóz i zacznę trenować. Ja zasadniczo codziennie musztruję się na treningach, żeby stawać się lepszym. Obóz Cotto jest całkowicie inny. Trenerzy popychają go na coraz wyższy poziom i kiedy już go osiąga, dają mu spokój, a potem pytają czy dobrze się czuje, czy się najadł. Upewnieją się, że plan jego treningu jest odpowiedni, czy odbywa się on w odpowiednim czasie. Kiedy ja trenowałem, to po prostu chciałem każdego dnia osiągać limit swoich możliwości. Tutaj nauczyłem się, że takie podejście do sprawy jest złe, że bo to niszczy twój organizm i możesz już nigdy nie wrócić do optymalnej formy.”
Torres, będąc na Fight Factory miał okazję ćwiczyć z takimi trenerami jak Joe Santiago czy Phil Landman. W ringu mierzył się ze stałymi sparingpartnerami Cotto, ale niefortunnie z nim samym nie miał możliwości walczyć. Nie pozwalił na to czas. Miguel ma nadzieję, że przy następnych spotkaniach ich współpraca będzie bliższa. Chciałby też, żeby następnym razem to Cotto dołączył do niego podczas przygotowań do WEC.
„Pojadę z nim do Puerto Rico i będziemy trenować, albo on przyjdzie tutaj. Więź między nami jest bardzo silna.”