Miesha Tate oświadczyła, że nigdy nie zaoferowano jej walki z Rondą Rousey na UFC 157 – a na pewno nie przepuściłaby okazji tworzenia historii i bycia pierwszą kobietą walczącą o tytuł mistrzowski kobiecej wagi koguciej.
Dana White ogłosił, że przeciwniczką obecnej mistrzyni będzie Liz Carmouche, która jako jedyna zaakceptowała walkę z Rousey. Tate tak to komentuje:
„Powiedziałam, że chciałabym trochę odpocząć po wygranej z Julie Kedzie, ale przecież dla takich wydarzeń robi się wyjątki. Ale powiedziałam to zanim kobiety zostały dopuszczone do walk w UFC. Jeśli przyszliby do mnie i powiedzieli: hej, chcesz być częścią historii, mieć walkę wieczoru na gali UFC w pierwszej w historii walce kobiet u tego promotora – zgodziłabym się bez mrugnięcia okiem. Ale nikt mi tego nie zaproponował. (…) Myślę, że ładują w Rousey za dużo pary. No bo co się stanie, jeśli z jakiegoś powodu przegra z Carmouche? Wyjdzie, że wszystkie ich wysiłki marketingowe były bezsensowne. Myślę, że nie jest mądre opierać wszystko na Rondzie, bo w dywizji jest jeszcze kilka innych talentów.”
Ciekawe co by było gdyby Carano powróciła do MMA i doszło by do walki Rousey vs Carano
rondzia jest fajniutka…