Marcin Naruszczka (18-8, 7 KO, 2 SUB) zmierzy się z Bartoszem Leśko (6-0-1, 2 KO, 3 SUB) podczas gali Fight Exclusive Night 20 „Next Level”. Będzie to 27. zawodowy pojedynek mieszkającego na co dzień w Warszawie zawodnika.
Czujesz presję?
Marcin Naruszczka: Nie, absolutnie. Czuję się normalnie, nie robię tego po raz pierwszy. Na pewno przyjdzie lekki stres, ale taka kolej rzeczy – każdy go czuje wychodząc do klatki. Nie wierzę, że któryś zawodnik tego nie ma.
Bartek Leśko mówił to samo.
MN: On już to wie? Z tego co kojarzę, to dopiero zaczyna swoją przygodę ze sportem, ale skoro tak mówi, to okej – może ma rację. Stres jest elementem, z którym zawodnicy muszą sobie radzić. Tak już jest, po prostu. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Jesteś gotowy już na walkę?
MN: Tak, jestem gotowy i jestem w formie. Nie będę nikomu wmawiał, że nigdy nie czułem się tak mocny ani nic z tych rzeczy, ale solidnie pracowałem przez cały okres przygotowawczy, nie miałem żadnych kontuzji, jestem zadowolony z tego co za mną i powinienem wygrać.
Miałem wrażenie, że byłeś dużo cięższy podczas przygotowań. Dużo osób mówiło, że Naruszczka „urósł”.
MN: Nie, cały czas ważyłem tyle samo, czyli około 90 kilogramów. Inaczej trenowałem. Dużo uwagi poświęciłem na przygotowanie motoryczne, zacząłem współpracę z trenerem od lekkiej atletyki, który opiekuje się sprinterami. Poprawiłem wydolność, choć nie bedę teraz stawiał tezy, czy jestem lepszym zawodnikiem, bo to okaże się dopiero podczas pojedynku. Na pewno mam za sobą eksperyment, bo wcześniej czegoś takiego nie praktykowałem. Na ten moment czuję się dużo lepiej. Efekty wszyscy zobaczą 10 marca.
Doświadczenie będzie twoim największym atutem w tej walce?
MN: Młodość i doświadczenie (śmiech). Dobrze się czuję, nie męczą mnie kolejne lata. Jestem na tym samym poziomie przygotowania fizycznego, a dodatkowo mam doświadczenie. Wiele aspektów przemawia w tym starciu na moją korzyść.
Jesteś faworytem?
MN: Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Dla jednych tak, dla innych nie. Niektórzy pewnie powiedzą, że jestem pomyłką na karcie walk, znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że jestem wieśniakiem. Okej, ich sprawa. Wyjdę i dam dobrą walkę – tyle.
W Koszalinie dałeś dobrą walkę. Byłeś mimo porażki z siebie zadowolony?
MN: Ze swojej postawy tak, ale było kilka spraw, które mi wtedy przeszkadzały. Żeby było jasne – to nie jest wymówka. Połamane żebra, problem z plecami – nie wracamy już do tego. Nie byłem na siebie zły, ale wkurzony na to, że tyle problemów się wtedy przytrafiło.
Jak spędzisz ostatnie dni?
MN: Na tarczowanie, łapanie świeżości, lekki odpoczynek, potrzymanie pracy, która już za mną. Widzimy się 10 marca.
Informacja prasowa