Chociaż celem Leona Edwardsa jest obecnie walka z Jorge Masvidalem – numerem jeden wśród konkurentów w wadze półśredniej – Edwards jest skłonny odsunąć w czasie ten pojedynek na rzecz walki z byłym mistrzem Tyronem Woodley’em, ale pod pewnymi warunkami.
„Oczywiście, chcę walki z Masvidalem. Teraz to zależy od niego i jego grubego menedżera. Jestem gotów walczyć w listopadzie. Będę w co-main evencie gali na której będą walczyć Kamaru Usman i Colby Covington i ktokolwiek wygra, dostaje walkę o tytuł.
Nawet jeśli teraz czuję, że zasługuję na walkę o pas, zaryzykuję swoją serię ośmiu zwycięstw przeciwko jego dwóm wygranym, aby udowodnić, że jestem najlepszym zawodnikiem na świecie. Ponadto mogę rozwalić mu głowę, więc jest to dla mnie wygrana sytuacja”.
Masvidal był ostatnio łączony z Nate’em Diaz, co ostatecznie mogłoby pozostawić Edwardsa bez rywala do kolejnej walki. W takim przypadku, Rocky byłby gotów walczyć z byłym mistrzem wagi półśredniej, Tyronem Woodley’em – o ile UFC sprawi, że będzie to warte swojej ceny i obieca mu walkę o pas po wygranej.
Mimo wszystko, priorytetem dla Leona Edwardsa jest nadal walka z Jorge Masvidalem z którym Anglik ma rachunki do wyrównania:
„Jeśli zagwarantowana będzie walka o tytuł jako następna, to prawdopodobnie bym się zgodził (na walkę z Woodley’em). Jak powiedziałem, chcę walki z Masvidalem. To największa walka, jaką można stoczyć. Między mną a Woodley’em nie mam animozji, nie ma tam nic poza szansą na pokonanie byłego mistrza.
Czuję, że Masvidal jest walką do zrobienia i do tego właśnie dążę. Ale jeśli przyjadą z propozycją walki z Woodley’em z dobrymi pieniędzmi, ja też to zrobię. Zapłaćcie mi, a ja się zjawię”.