Nie samym mordobiciem żyje człowiek. Oczywiście, na myśl o treningu i włuczeniu swoim kolegom z klubu micha sama się cieszy, po treningu cieszy się jeszcze bardziej, gale UFC ściąga się na potęgę i po 15 razy przewija się co ciekawsze techniki, ale… ale kolokwialnie mówiąc: co za dużo, to i świnia nie zeżre.
Nie wiem, czy Wy tak macie, ale ja co jakiś czas po prostu MUSZĘ zrobić sobie reset od szeroko rozumianych sportów walki. Przychodzi taki dzień, że zwyczajnie mi się nie chce iść na trening. W końcu ćwiczę dla siebie, nie dla celebryckiego poklasku, to chyba mi wolno, nie? No i co wtedy? Z jednej strony sumienie sportowca nie pozwala nic nie robić, z drugiej przydałby się w końcu jakiś odpoczynek dla poobijanego, powyciąganego i przyduszonego organizmu.
Teraz jest fajnie, bo wakacje, można gdzieś pojechać, wywalić się na plaży i cytując klasyka: „leżeć na dowolnie wybranym boku”. Albo i popływać/pochodzić po górach, żeby sumienie uspokoić. Ale co w trakcie „normalnego” sezonu? Zauważyłam, nie tylko po sobie, że sportowcy na pewnym etapie po prostu nie umieją odpoczywać. Skądś się wzięło przekonanie, że „jak ty odpoczywasz, twój przeciwnik trenuje” – no i cały misterny plan w p…u 😉 Choćbyś była nie wiem jak przemęczona i przetrenowana – to wtedy głowa nie dopuści do zrobienia offa. A trzeba. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że mądry odpoczynek od treningów podnosi formę.
„No ale zaraz, jak? Jak nie trenuję, to mi forma rośnie? Przecież jak wrócę na trening po tygodniu, to umieram na rozgrzewce!”
Moim zdaniem – wrażenie całkowicie subiektywne. I mija po kilku treningach, a potem trenuje się jakoś łatwiej, przyjemniej, bo przecież się te parę dni zdążyło już zatęsknić za matą.
No dobra, to teraz „creme de la creme” – jak odpoczywać? Tak, jak lubisz. Możesz leżeć bity tydzień na kanapie opychając się wszelkimi wysokoprzetworzonymi cukrami (oczywiście sposób niepolecany, no ale o gustach się ponoć nie dyskutuje). Ja osobiście preferuję przerzucenie się na inne formy aktywności: biegam, jeżdżę na rolkach albo łyżwach. Na macie powtarzamy określone ruchy i techniki, więc zmieniając formę aktywności na inną, angażujemy inny zestaw mięśni. Te „normalnie” używane mają wtedy szansę odpocząć, za to rozwijamy te mniej używane.
Konkluzja: odpoczywać co jakiś czas trzeba – tylko trzeba się nauczyć przekonać do tego własną głowę.
Odpoczynek i regeneracja jest bardzo ważna ale niestety dużo ludzi o tym zapomina.
Ja tak czasem mam, że jak ćwicze dość długo to nie widzę już progressu, zwłaszcza siłowego. Wtedy robię sobie 1-2 tyg. odpoczynku np. tylko basen i pływanie rekreacyjne + bąbelki i po tym tygodniu czy dwóch jak wracam do ćwiczeń to od razu mi lepiej idzie 🙂