Po dłuższej przerwie powracamy z kolejnym, piątym już odcinkiem cyklu Ladies Corner. Dziś nie do końca moje przemyślenia – przeglądając „internety” trafiłam na bardzo fajny artykuł dotyczący kobiecego MMA i przedstawienia go nowym fanom, autorstwa MarQ z WombatSports. Pozwólcie, że przytoczę przetłumaczony tekst:
Chciałam powitać nowych fanów kobiecego MMA, którzy pojawili się razem z erą Rondy Rousey w UFC. Można ją kochać albo nienawidzić, ale jedno trzeba jej przyznać – dzięki niej kobiece MMA stało się w jakikolwiek sposób rozpoznawalne.
Niektórzy fani przyszli wcześniej – w okresie pierwszych gal Invicta, która jako pierwsza poważnie zainteresowała się kobietami i dostrzegła ich potencjał. W klatce są silne i bojowe, ale poza nią to dziewczyny, z którymi każdy chce mieć fotkę.
Czasem można odnieść wrażenie, że fani patrzą na kobiece tylko przez pryzmat Invicta i UFC, a to tylko część większego obrazka. Nie ma wątpliwości, że UFC to najwyższa liga kobiecego MMA, ale poza nim także wiele jest talentów, które tylko czekają na swoją szansę udowodnienia, że stanowią światową czołówkę. Kobiece MMA to nie tylko Ronda Rousey, a gdyby nie zawodniczki przed nią i te, które wyzywają ja na pojedynki, nie byłaby w tym miejscu, w którym się obecnie znajduje.
Oczywiście, Rousey zasługuje na uznanie za to, że sprowadziła kobiety do UFC. Ale bez zawodniczek takich jak Shayna Baszler, Tara LaRosa, Gina Carano czy nawet Miesha Tate, Rousey pewnie nie rozważałaby tak spektakularnej kariery w MMA. Przed nią pojawiły się zawodniczki, które przecierały szlaki – warto obejrzeć choćby walkę Giny Carano z Julie Kedzie.
Pierwsza połowa 2014 roku nie obfitowała w gale Invicta czy UFC z udziałem kobiet, ale to nie znaczy że nic się w kobiecym MMA nie działo. Brazylijskie MMA Heroes i XFC miało na swoich galach kilka naprawdę ciekawych pojedynków pań. DEEP-JEWELS wreszcie zaczęło streamować gale do USA i poczynając od Seo Hee Ham, Mizuki Inoue czy Ayaka Hamsaki, zaczęło wysyłać swoje talenty do Invicta. Europejskie Cage Warriors także zainwestowało w kobiece dywizje – wyklarowały się już pierwsze gwiazdy, jak Catherine Costigan i Agnieszka Niedźwiedź, plus Joanna Jędrzejczyk świeżo zakontraktowana do UFC.
Wszystkie zawodniczki wagi słomkowej w UFC i prawie połowa kategorii koguciej to gwiazdy Invicta. Ale promotor nie płacze po tych przejętych dziewczynach, tylko z nową energią odbudowuje kategorię słomkową, oraz kontraktuje kobiety w pozostałych klasach wagowych. Startuje także z nową kategorią kobiet – lekką.
Amatorskie organizacje również nie pozostają w tyle. Tuff-n-uff i NAAFS „robią robotę” promocyjną, także Survivors’ Fighting Alliance produkuje nowe gwiazdy, które kiedyś mogą zagościć w UFC.
Streamy z takich gal często są darmowe albo kosztują grosze, a walki są równie – a czasem bardziej – pasjonujące niż w UFC. Warto poświęcić jedną czy drugą noc oglądając te mniej komercyjne organizacje, w którym pierwsze kroki stawiają późniejsze wielkie talenty.
Jeszcze raz – nowi fani kobiecego MMA, witajcie w naszym świecie 🙂
Macie swoje typy zawodniczek, które są świetne w tym, co robią, a nie są jeszcze zakontraktowane przez Invicta czy UFC?
Michelle „The Karate Hottie” Waterson (11-3)
Kolejna walka we wrześniu na Invicta FC 8 ale zobaczyłbym ją w UFC 😀