Zapraszam na kolejny odcinek cyklu Ladies Corner. Temat na dziś: Podbili mi oko, czyli: JAK JA WYGLĄDAM!?
Jak się często słyszy; „sporty walki to nie szachy”. No tak, walka z samego założenia jest czynnością kontaktową mniej lub bardziej (chociaż ja nigdy nie rozumiałam, po co są formuły typu light i semi contact). Z siniakami na rękach, nogach, biodrach wszyscy raczej są pogodzeni. Sorry, taki mamy klimat.
Gorzej z siniakami na twarzy.
Nie chodzi o to, że ktoś ma gardę dziurawą niczym uzębienie marynarza dotkniętego szkorbutem. Czasem to po prostu chwila nieuwagi i dekoncentracji, czasem faktyczne kowadło w ręce przeciwnika, a czasem pewne predyspozycje osobnicze. Zdarzało mi się walczyć po dwie walki na zawodach i wychodzić z tego z buźką piękną i gładką. Ale też raz wystarczyło wyłapać strzał prosty od Sylwii Juśkiewicz i chodziłam przez tydzień z tęczą pod okiem.
No dobrze. Załóżmy, że stało się, zablokowaliśmy cios twarzą (nie polecam generalnie) – co teraz? Po pierwsze, polecam zaprzyjaźnić się z kompresem lodowym. W aptekach można kupić takie żelowe wielokrotnego użytku – wystarczy je wsadzić do zamrażarki na jakiś czas, a potem przez szmatkę robić sobie okład 10-minutowy, potem przerwa i powtórka. Po drugie, polecam zaopatrzyć się w maść z arniki. W aptece kosztuje grosze, a pomaga ściągnąć krwiaka. Szeroko mówi się o maści Altacet (na bazie kwaśnej wody), ale osobiście na twarz bym jej nie dawała. Używana dużo i często powoduje przesuszanie skóry, co na rękach/nogach można ukryć, ale na twarzy wygląda już niekoniecznie fajnie. No i wreszcie po trzecie, jako że jesteśmy w kobiecym narożniku: my mamy łatwiej, bo możemy się umalować 😉 Dobry podkład potrafi w dużej mierze zamaskować siniaka, jeśli wychodzimy do ludzi, a nie chcemy straszyć ich swoim wyglądem. Aczkolwiek doradzam głównie skupić się na usuwaniu przyczyn, a nie maskowaniu skutków: czyli maksymalnie dużo smarować obite miejsce maściami i okładać kompresami.
Pamiętać należy o jednym: bezwzględnie nie wolno rozgrzewać miejsc posiniaczonych, bo spowoduje to tylko powiększenie wybroczyn.
Macie swoje sprawdzone sposoby na siniaki? 🙂
Fajny pomysł z tym cyklem o sw z kobiecego punktu widzenia. Kobietą nie jestem ale zaglądał będę na pewno 🙂
Kwas borny.
Myślę, że takie „prawdziwe” trenujące laski nie przejmą się siniakami na twarzy.
Ja bym zwróciła uwagę na aspekt reakcji społeczeństwa na posiniaczoną kobietę i to nie tylko na twarzy. 😉 Moje obite,posiniaczone piszczele kolana, uda na basenie wywoływały współczujące spojrzenia typu: przemoc w rodzinie.
Pozdrawiam