W dzisiejszym odcinku gorący temat: UFC w Polsce.
UFC, te trzy literki dla fanów MMA znaczą wiele: najlepszych zawodników, najlepsze walki, najlepsze show. W minioną sobotę 11 kwietnia polscy fani MMA mogli poczuć atmosferę widowiska sportowego światowej klasy, uczestnicząc w historycznej, pierwszej gali UFC w krakowskiej Tauron Arenie.
Po wielkiej radości po ogłoszeniu informacji o tym, że największy światowy promotor MMA przyjeżdża do kraju nad Wisłą, kubłem zimnej wody były ceny biletów: od 100 zł „z tyłu za filarem” po VIP Experience za 1500 zł. Trzeba było solidnie przemyśleć, czy domowy budżet wytrzyma chęć siedzenia na tyle blisko, by walki oglądać w octagonie, a nie na telebimie. Cóż, Polska to jeszcze nie jest kraj ludzi, którzy lekką ręką wydają po 500 zł na bilety na widowiska.
Przejdźmy zatem do meritum wydarzenia: na karcie mogliśmy zobaczyć siedmiu Polaków, którym cała hala zgodnie kibicowała. Klimat kibicowania raczej niedzielno-piknikowy i trudno porównywalny do ogłuszającego dopingu, którego doświadczałam w tejże hali na meczach siatkówki, ale jak na sporty walki, nie było źle. Źle natomiast było patrząc na naszych rodaków w klatce. Smutno to pisać, ale większość rozczarowała. Pozwólcie jednak, że jak na babski narożnik przystało, skupię się na walkach kobiet.
Pierwszą walką pań na gali było starcie Izabeli Badurek z Rosjanką Aleksandrą Albu. O formie „Stitch” ciężko było cokolwiek spekulować, ponieważ w lipcu zeszłego roku przeszła operację kolana, znalezienie jej walk w sieci graniczy z niemożliwym, a jej statystyki walk nie są jasne i różnią się w zależności od źródła. O Izie było natomiast wiadomo, że zrzuciła 17 kilogramów do tej walki, do tej pory nie miała żadnego poważnego testu w klatce, a jej kontrakt z UFC pojawił się niespodziewanie znikąd. Przebieg walki pań pokazał, że Iza musi jeszcze dużo czasu poświęcić zajęciom kickbokserskim – Aleksandra obijała ją niemiłosiernie przez półtorej rundy, zanim litościwie złapała w gilotynę i poddała.
Druga walka kobiet otwierała kartę główną. Faworyzowana Joanne Calderwood miała zmierzyć się z nikomu nieznaną Ukrainką Maryną Moroz, o której wiedziano jedynie tyle, że w 6 zawodowych walkach, 5 zakończyła – niczym Ronda Rousey – balachami. To, co się zdarzyło w klatce przez kolejne półtorej minuty wprawiło większość fanów w osłupienie. JoJo nie radziła sobie zupełnie w stójce z Ukrainką, a do tego sama wpadła w balachę, którą musiała odklepać. Najlepsze jednak miało dopiero nadejść – w szale uniesienia Moroz wskoczyła na ogrodzenie i zaczęła wykrzykiwać w stronę siedzącej w pierwszym rzędzie Joanny Jędrzejczyk, że chce jej pasa. Zaraz, chwila, moment. Szurać do NASZEJ Asi, przy POLSKIEJ publiczności!? W hali można było ogłuchnąć od gwizdów pod adresem Ukrainki. Szkoda, bo dziewczyna ma potencjał, ale totalnie nie zna się na Public Relations. W Polsce raczej popularnością nie będzie się cieszyć. Ja osobiście mam nadzieję, że Dana White nie ugnie się w stronę „wygadywania” sobie walki o pas i następną walkę w obronie pasa Jędrzejczyk stoczy z przeciwniczką ze ścisłej czołówki, a nie z anonimową debiutantką.
Czytałam wiele opinii, że karta była słaba. Nie zgodzę się z tym – przecież mieliśmy nokauty, poddania i całkiem efektowne walki. Fight Night to inny kaliber niż gale numerowane i ciężko oczekiwać na nich walk zawodników ze ścisłej czołówki – bo FN mają na celu marketingową promocję organizatora w danym kraju, poprzez umieszczanie na karcie lokalnych zawodników i przyciąganie głównie lokalnej publiki.
Wiecie co Wam powiem – mnie się podobało. I cieszę się, że mogłam być uczestnikiem historycznej gali UFC w Polsce – bo nie wiadomo, kiedy znowu do nas wróci.
Dobrze powiedziane – ukrainka byłaby oklaskiwana za piękne i szybkie zakończenie. Niestety wszystko zniweczyła swoim zachowaniem. Pierwsza walka i od razu po niej TS, to jakiś żart. Zresztą na konferencji po walce też tylko o pojedynku o tytuł wygadywała. Najwidoczniej potomkini banderowców uderzyła woda sodowa do główki.
Absolutnie zgadzam się z przedmówcą. Sam oklaskiwałem Moroz po efektownej technice, ale swoim zachowaniem wywołała istną burzę i zmianę nastawienia publiczności, która wcale nie była przeciwko niej.
Gala świetna (mimo średniej rozpiski) – ogromne wydarzenie, przeżycia i wspomnienia już na zawsze.
Podejrzewam, że Dana White nie zestawi Moroz z Jędrzejczyk, a przynajmniej nie teraz. Jeśli Moroz wygra jeszcze dwie walki, to wtedy można myśleć o TS.