Dziś rozpoczynamy cykl „Ladies Corner”, w którym będę poruszać wszelkie zagadnienia związane ze sportami walki – z kobiecego punktu widzenia. Zachęcam do dyskusji – zwłaszcza żeńską część Czytelników 🙂
Dziś na tapetę weźmiemy temat: Skąd kobiety biorą się w „męskich” sportach walki?
Kobiece MMA robi się coraz bardziej popularne, zarówno na świecie (wielka w tym zasługa UFC, które wpuściło kobiety w swoje szeregi), jak i u nas w Polsce. Jeszcze parę lat temu w Ameryce kobiety biły się za psie pieniądze albo po regionalnych organizacjach, albo – te bardziej farciarskie – w Strikeforce. Teraz Ronda Rousey potrafi wytargać 150 000 dolarów za bonus wieczoru.
Jak to wyglądało u nas? Ze świeczką szukać zawodniczek, ale znalazło się kilka dziewczyn które wyjeżdżały za granicę powalczyć gdzieś w undercardzie. A teraz, panie – bajka. Każda szanująca się organizacja pilnuje się, aby w tych ważniejszych galach kobiety pojawiały się w karcie walk. Począwszy od solidnych zestawień, jak choćby Sylwia Juśkiewicz vs. Marta Chojnoska, na freakach pokroju Kamila Porczyk vs. Iryna Shaparenko kończąc (ta ostatnia „walka” akurat chwały nam – kobietom nie przysporzyła).
Walczących kobiet jest coraz więcej, ale co je skłania do zakładania rękawic, moderczych treningów, siniaków, urazów, potu i łez na treningach?
Jedni mówią, że biją się babochłopy. Nooo, fajnie, gdzie? Patrząc na nasze dziewczęta, mam nieodparte wrażenie, że to właśnie te najładniejsze biorą się za walki, przykładowo: Karolina Kowalkiewicz, Lena Tkhorevska czy „polska Angelina Jolie” – Kasia Lubońska. Owszem, pewnie grzebiąc głębiej znalazłoby się zawodniczki wyglądające jak imigrantki zza zachodniej granicy na Odrze, ale umówmy się – na naszym polskim podwórku to jednak rzadkość.
Co w takim razie przyciąga dziewczyny do klubów SW? Kolejny z moich „ulubionych” argumentów: szukają chłopaka. Dziwnym jednak trafem większość fighterek, które znam albo już mają chłopaka/narzeczonego/męża albo znajdują go dalekooo od sali treningowej (na marginesie: mało znam związków zaczętych na sali treningowej, które długo wytrzymują).
Dość sensowne natomiast wydają mi się stwierdzenia, że kobiety idą na trening, bo chcą:
a) poćwiczyć coś nowego,
b) poruszać się i schudnąć,
c) poduczyć się samoobrony.
Wiadomo, że miasta czy dzielnice w których mieszkamy nie zawsze należą do najbezpieczniejszych na świecie (hello, Kraków!), więc nie zaszkodzi wiedzieć, jak uderzyć żeby zaskoczyć przeciwnika i mieć czas na ewentualną ucieczkę (temat: dlaczego kobieta nie powinna podejmować walki na ulicy z facetem, jest na osobny artykuł). Do tego treningi SW są niezwykle wymagające zarówno siłowo, jak i kondycyjnie, więc w zasadzie „samo sie chudnie i modeluje sylwetkę”, nawet bez specjalnej diety. Co bardziej kumaci właściciele klubów fitness już na to wpadli i dlatego w grafikach można znaleźć jakieś aero-boxingi czy inne fit-kicki 😉
Jest też oczywiście jedna grupa dziewczyn: które na sali treningowej znalazły się w zasadzie nie wiadomo skąd. Ja np. za dzieciaka trenowałam karate kyokushin, a po przeniesieniu na studia do innego miasta uznałam, że nie chce mi się dojeżdżać na drugi koniec miasta na treningi i z nudów poszłam na muay thai w mojej dzielnicy. A że grupa była fajna i treningi mi się podobały – to tak już zostałam. Potem było zafascynowanie rosnącym w popularność MMA, i jak to się mówi: tak jakoś wyszło 😉
Kobitki podczytujące Fight24.pl – wyjdźcie z ukrycia 😉 A jak to było z Wami? Co Was zagnało na salę treningową i „męski teren”?
Lady M
Autorka jest sędzią krajowym Muay Thai od 2008r., członkinią IFMA Female Comission, instruktorką sportu ogólnego (AWF Kraków), dietetykiem sportowym i czynną zawodniczką Muay Thai, BJJ/SF i MMA.
a co autorke zaciagnelo na sale treningowa? ktos otoczenia chodził na sporty walki? jesli ludzie nie maja nikogo takiego kogoś trudniej im pójść na 1szy trening( mój przypadek ) 😀
jakby kowalkiewicz miala bic sie z top ufc pewnie tez by nieco zbrzydla 🙂
ronda to niezła szafa – w czymś tam startowała z wagą ponad 70kg, a cyborg 74+ huhu
Dams, pytasz co mnie w podstawówce zaciągnęło na karate? Plakat w szkole 😉 I koleżanka, która stwierdziła, że możemy zobaczyć co oni w tych pidżamach robią 😛
A na muay thai napisałam w artykule – głównie nadmiar wolnego czasu i niechęć jeżdżenia na drugi koniec miasta na treningi KK. Ale nikogo tam nie znałam.
Ronda ogólnie w judo walczyła w 145 albo 155 lbs (czyli 66 albo 70kg), dlatego Cyborg jej wypomina, że nie chce walki z nią w catchweight 140.
Mnie bardzo cieszy, że kobiety próbują swoich sił w sportach walki. Nie chodzi o to, czy robią to tylko dla siebie by cokolwiek trenować i poprawić kondycję i sylwetkę, czy też bardziej poważnie z myślą o starty w zawodach i galach. Według mnie to idzie w dwie strony ponieważ dziewczęta pracują nad sobą i potrafią się obronić co dodaje im pewności siebie a z drugiej strony dodają uroku sportom walki. Mnie osobiście imponuje dziewczyna, która trenuje SW. Stereotyp, że walki są tylko dla facetów można w bajki włożyć bo kto widział walki kobiet ten wie, że czasami potrafią dać lepszą walkę niż faceci.
Bardzo fajny program i mam nadzieję, że znajdzie uznanie wśród naszych czytelników i czytelniczek. Dziewczyny zachęcamy do dyskusji!
tak w ramach ciekawostki podam: znajomość Leny Tkhorevskiej i Łukasza Grochowskiego rozpoczęła się na macie,na macie były też oświadczyny 🙂
Zgadza się i też o tym wspominaliśmy 🙂
https://www.fight24.pl/oswiadczyny-na-macie/
Do boksu trafiłam przez przypadek – w wakacje zobaczyłam film „Mocne uderzenie” i zapragnęłam trenować SW. Pójść na pierwszy trening było trudno, byłam nie dość, że jedyną dziewczyną, to jeszcze najmłodszym uczestnikiem! Nie ukrywam – po zajęciach wielokrotnie mówiłam „nigdy więcej”, ale zawsze wracałam. I chodzę do tej pory 😉 Boks to trudny sport dla dziewczyn, ale przecież jak nie my, to kto ma znosić jego trudy? Baby nigdy nie złamiesz 🙂 No chyba, że jej nos, ale nawet ze złamanym będziemy walczyły!
oo pierwsza, która się przełamała 😀 Miło powitać ganjagirl. Niestety część dziewcząt zraża się tym, że nie ma koleżanek z którymi mogłyby trenować i muszą z facetami. Niektórym to bardziej przeszkadza innym mniej ale widać, że powoli zaczyna trenować więcej pań i dzięki temu mają z kim sparować.
Oj Yoshi, nie ma tak kolorowo 🙂 Sparować nie ma za bardzo z kim, co prawda na Śląsku mamy zbiorowisko świetnych pięściarek, ale nie każdemu na Śląsk jest po drodze 😉 Często trzeba czekać aż na jakieś zawody, gdzie znajdzie się przeciwniczka w twojej wadze i kat.wiekowej. Sparingi z chłopakami są więc na porządku dziennym. Mi to nie przeszkadza, ale oczywiście wolałabym sparować z dziewczynami. Nie dorównam chłopakom ani w sile, ani w szybkości. Zawsze jednak można się czegoś nauczyć 🙂 Za to w kickboxingu, czy taekwondo niemalże zawsze znajdziesz odpowiednią sparingpartnerkę 🙂
Niektóre zawodniczki twierdzą, że treningi z facetami mogą wyjść na lepsze ponieważ ma się do czynienia z tą większą siłą i szybkością i wtedy podczas walki jest nieco lepiej.
Cześć ganjagirl 🙂 A to mnie zaskoczyłaś – myślałam, że w boksie łatwiej o sparingpartnerkę, bo to jakby nie patrzeć – popularny sport. W Krakowie na Wiśle jest podobno sporo dziewczyn, a i na zawodach kilka walk o medal trzeba stoczyć.
Yoshi, niby z facetami fajnie sparować, bo siła, bo szybkość – ale sparing kontrolny z dziewczyną też jest potrzebny, bo dziewczyny walczą… po prostu inaczej 🙂
Tak Lady M zdaję sobie z tego sprawę dlatego szkoda, że jeszcze tak mało dziewczyn można spotkać w klubach ale widać progres.