Ta walka zaczęła się długo wcześniej niż zabrzmiał pierwszy gong na ringu umieszczonym w centralnej części Upton Park. Jej pierwszą areną było pomieszczenie konferencyjne na stadionie olimpijskim w Monachium. Kolejnymi arenami przez długi czas były umysły kibiców aż w końcu w noc 14 lipca ta historia się zakończyła. Zakończyła się szybko, zaskakująco i efektownie, dokładnie tak samo jak się zaczęła.
Kiedy w noc z 18 na 19 lutego 2012 roku w sali konferencyjnej stadionu olimpijskiego w Monachium doszło do bójki pomiędzy Davidem Haye a przegranym w walce z Witalijem Kliczko, Dereckiem Chisorą mój umysł podzielił się na dwa wrogie obozy. Jeden obóz wznosił idealistyczne hasła i odczuwał awersję dla chamskiego i niesportowego zachowania. Drugi z kolei był zachwycony takim ożywieniem, wreszcie nie wieje nudą! Pragmatyczna część mnie z kolei, trochę za sprawą czegoś w rodzaju skrzywienia zawodowego, już wtedy myślała kategoriami, że „nie wolno zmarnować takiej promocji i takiego potencjału marketingowego”.
Tak czy inaczej sama perspektywa tej walki budziła we mnie wielkie emocje a jak widać po ogólnym zainteresowaniu i wstępnych informacjach dotyczących oglądalności, nie tylko we mnie.
Kiedy już do wszystkich zainteresowanych dotarło, że walka której nikt nie planował właśnie w naturalny sposób sama zaczęła się promować nie pozostawało nic innego jak po prostu pójść dalej za (nomen omen ) ciosem. Na drodze do zrealizowania tego starcia stały jednak wszelkie zawieszenia, wnioski, petycje i zakazy. Dereck Chisora stracił licencję bokserską wydaną przez brytyjski związek bokserski i jednocześnie dostał zakaz występu w Niemczech od tamtejszych organów. David Haye, który wówczas licencji już posiadał dostał z kolei wyraźny sygnał, że nawet nie ma co marzyć o ponownej licencji. Jak zwykle jednak w takich sytuacjach, kiedy pojawia się potrzeba pojawia się również i rozwiązanie a tym był związek bokserski Luksemburga, który zaoferował że wyda zawodowe licencja dla obydwu pięściarzy i pomoże w realizacji pojedynku. Dokładnie 8 maja 2012 roku oficjalnie ogłoszono, iż Haye vs. Chisora odbędzie się w lipcu w Londynie a już 9 maja rozpoczęto dystrybucję biletów, które w ciągu zaledwie 24 godzin sprzedały się w liczbie 17 000.
Głównymi krytykami tego starcia byli bracia Kliczko, którzy jednogłośnie krzyczeli, że to upadek ideałów sportowych. Patrząc jednak na to w jak dużym cieniu zbliżającego się pojedynku, tydzień wcześniej odbyła się walka Władimira Kliczko z Tony Thompsonem można pomyśleć, że nie tylko o ideały w tym przypadku chodziło.
Brytyjski związek bokserski nie odpuszczał, orientując się ze za ich plecami dogrywane są już w zasadzie tylko szczegóły, postanowił zagrozić sankcjami każdemu ze swoich członków, który choćby w najmniejszym stopniu pomoże w organizacji walki Haye vs. Chisora. Co więcej wspomniany British Boxing Board of Control w wymuszonym porozumieniu z European Boxing Union zagroził również Luksemburskiemu związkowi wydaleniem ze zrzeszenia w EBU. Odpowiedź z centrali Luxembourg Boxing Federation była jednak krótka i zwięzła – „Byliśmy jednymi z tych, którzy stworzyli EBU, jeżeli postanowicie nas stamtąd wydalić, my wówczas założymy nową organizacje”. Karawana jechała dalej.
Do grona antagonistów pojedynku dołączyła federacja WBC, która również zagroziła cofnięciem wszelkich licencji osób zaangażowanych w organizację gali na Upton Park. Groźba dotyczyła zarówno promotorów oraz działaczy jak i sędziów, trenerów oraz zawodników anonsowanych w starciach poprzedzających walkę wieczoru.
Nic to jednak nie zmieniło. Promocja walki trwała w najlepsze. Na wszelkich konferencjach i spotkaniach z mediami, pięściarzy oddzielała ustawiona pomiędzy nimi krata ogrodzenia, gdziekolwiek się nie pojawiali wchodzili osobnymi wejściami. Na jednej z konferencji doszło do zakładu miedzy Haye i Chisorą na mocy, którego przegrany zawodnik przekaże 20 tysięcy funtów na cel charytatywny wskazany przez zwycięzcę. Legenda brytyjskiego boksu Ricky Hatton na każdym kroku powtarzał, że tej walki pragną kibice. Dziennik The Sun oprócz patronatu postanowił objąć również sponsoring gali. Głównym organizatorem został kanał BoxNation w kooperacji z niemiecką grupą Team Sauerland oraz grupą promocyjną Davida Haye. Ikona światowego boksu, jedyny i niepowtarzalny Michael Buffer zachwycał się pojedynkiem otwarcie mówiąc że to walka roku w wadze ciężkiej. Dość powiedzieć, że mając do wyboru konkurencyjną gale odbywającą się w Las Vegas, na której walką wieczoru było starcie Amira Khana z Danny Garcia o pasy WBC oraz WBA, Michael Buffer wybrał jednak deszczowy Londyn.
Ostatecznie walka została poparta oraz usankcjonowana przez federacje WBA oraz WBO a obydwaj bohaterowie wieczoru wyszli do walki z zawodowymi licencjami rodem z Luksemburga. Starcie zostało zakontraktowane na nietypowe dla pojedynków tej rangi, 10 rund.
Sama walka budziła również wiele pytań. Czy David Haye po roku rozbratu z boksem będzie w stanie sprostać będącemu na fali Chisorze? Czy Dereck Chisora, który nigdy nie leżał na deskach, po świetnej walce z Witalijem Kliczko może w ogóle zostać zastopowany przez kogoś innego? Dużo dyskusji budziła również aktualna forma i kondycja Haye a zakontraktowanie 10 rund na walkę jeszcze bardziej podkręcało te domysły. O kondycję Chisory, który 5 miesięcy wcześniej przeboksował w zawrotnym tempie 12 rund ze starszym z braci Kliczko, nikt się nie obawiał. Faworytem znacznej większości kibiców oraz obserwatorów był David Haye, ale wszyscy jednocześnie podkreślali, że Dereck jest nieobliczalny i naprawdę nie wiele brakło mu do sprawienia niespodzianki w walce z Kliczko.
Do ringu pierwszy wyszedł „Del Boy”czyli Dereck Chisora, zakapturzony i zamaskowany, tajemniczy i jakby nie obecny. W drodze przez stadion towarzyszyła mu klimatyczna ścieżka dźwiękowa z filmu „Gladiator”. David Haye, który kazał chwilę na siebie czekać wkroczył do ringu niczym Wilhelm Zdobywca przy akompaniamencie utworu „Ain’t No Stopping Us Now”. Jeszcze tylko Michael Buffer po przedstawieniu zawodników, które praktycznie zagłuszył wiwatujący tłum kibiców, jak zwykle po mistrzowsku zaprosił wszystkich na show – „Let’s get ready to Rumble!!!”. I w ringu przemawiać miały prawo już tylko pięści.
1 Runda
Chisora bardzo luźny, znacznie aktywniejszy, świetnie operujący lewym prostym. Dodatkowo dokładający do tego genialny balans. Haye wyraźnie spięty, niepewny. Wygląda na to, że rok przerwy od boksu zrobił swoje. Pierwsza runda zdecydowanie na korzyść Chisory.
2 Runda
Chisora atakuje od razu. David Haye jakby już luźniejszy, ale za to zaskakująco powolny, zadający bardzo sygnalizowane ciosy. Zadziwiał również brak lewego prostego u „Hayemakera”. Druga runda również bardziej korzystna dla „Del Boya”. W serca kibiców Haye zaczynał wkradać się niepokój.
3 Runda
Haye nadal wydaje się niepewny w ringu. Dereck Chisora sukcesywnie stara się zamykać go w narożnikach. W końcówce rundy dochodzi do ostrej, otwartej wymiany, w której już po gongu Chisora trafia potężnym lewym sierpowym, który wyraźnie wstrząsa zaskoczonym Haye.
4 Runda
W tej rundzie Haye wreszcie zaczyna przypominać dawnego „Hayemakera”, kolokwialnie powiedzielibyśmy, że „rozkręcił się”. Chisora jednak nie odpuszcza i nadal bardzo pewnie atakuje. Dochodzi do ostrych wymian, które jednak zaczynają jakby przechylać się powoli na stronę Davida.
5 Runda
Przebóg! Haye wreszcie zaczyna używać swojej firmowej akcji, czyli lewego prostego zadawanego z defensywy. Dereck sprawia wrażenie lekko już zmęczonego. Znów dochodzi do wymian. Na 35 sekund przed końcem rundy schodzący w stronę lin David Haye unika lewego sierpowego Chisory, sam wykonuje lewy sierp i zaraz potem potężny prawy, którym powala swojego przeciwnika. „Del Boy” Dereck Chisora po raz pierwszy w karierze leży na deskach! Sędzia Louis Pabon dolicza do 8, kiedy Dereck wstaje z maty ringu aby kontynuować pojedynek. Haye rzuca się na przeciwnika, Chisora próbuje przetrzymywać, klinczować, aby dotrwać do końca rundy. „Del Boy” wykonuje kilka ciosów jednak zadaje je na ślepo i Haye nie ma problemu z ich unikaniem. Po kolejny takim uniku Haye wykonuje serię ciosów, którą zwieńcza mocny i precyzyjny lewy sierpowy – Chisora ląduje na deskach po raz drugi. Dereck Chisora znów wstaje na 8, jednak bardzo wyraźnie chwieje się na nogach – sędzia Loius Pabon postanawia przerwać pojedynek. David Haye wygrywa przez TKO w piątej rundzie!
Po walce, kiedy już obydwaj zawodnicy z uśmiechami na twarzy dziękowali sobie za walkę dało się słyszeć głosy, że nienawiść między nimi to tylko sprawnie zrealizowany scenariusz. Nie do końca się z tym zgodzę, ponieważ to że obaj pięściarze pałali do siebie antypatią dało się wręcz dosłownie zobaczyć i odczuć. Poza tym nikt w ramach scenariusza nie funduje swojemu trenerowi bardzo niebezpiecznego rozcięcia na głowie powstałego na skutek uderzenia szklaną butelką. Osoby, które ferowały takie teorie prawdopodobnie nigdy po prostu nie walczyły. Kiedy stajesz naprzeciw osoby, której po prostu nie darzysz sympatią w walce dajesz z siebie wszystko ale po walce, kiedy już złe emocje między wami znajdują ujście, kiedy tak naprawdę sprawa jest załatwiona po męsku i kiedy to co nieudolnie komunikowały słowa, ostatecznie przekazały pięści – jesteś w stanie uśmiechnąć się, podziękować za walkę i zwyczajnie przybić tzw. „piątkę”. Animozje między wami sprzed walki już zostały po męsku zażegnane a to czy w przyszłości pojawią się nowe czy nie, to już zupełnie inna historia.
Walka Davida Haye vs Dereck Chisora, była dokładnie taka, jaka miała być. Była rozwiązaniem prywatnego konfliktu, ale jednocześnie budziła wielkie emocje, elektryzowała ogromną rzeszę kibiców. W nudnej i przewidywalnej aktualnie wadze ciężkiej była jej całkowitą przeciwnością, była emocjonująca, wyczekiwana i zaskakująca. Haye vs Chisora to powiew świeżości i jednocześnie bardzo ciekawa historia. Historia, która niespodziewanie zaczęła się w noc z 18 na 19 lutego a zakończyła w połowie lipca tegoż samego roku. Starcie to przywodziło na myśl walki: Tyson vs Lewis w Memphis czy Ali vs Foreman w Kinszasie i dołączając do grona tego typu walk tak chyba właśnie zostanie zapamiętane.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
komu chce sie to czytac ?
”Ta walka zaczęła się długo wcześniej niż zabrzmiał pierwszy gong” jak to sie czesto ”zdarza”
Ja tam chętnie przeczytałem. Fajnie zawarte najważniejsze informacje, nie o wszystkim wiedziałem a niektóre rzeczy są ciekawe. Dzięki!
Szkoda tylko ze walka ma zostac uznana za nieodbyta…….
Nie wiedzialem ze byly az takie jazdy z tymi federacjami i zwiazkami, grubo. Ci z Luksemburga najlepsi: „jak nas wywalicie to se zrobimy nowe”. Krotka pilka 🙂