Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Michael Johnson odniósł wczoraj jedno z największych zwycięstw całej swojej kariery, The Menace potrzebował niecałe 100 sekund by znokautować Dustina Poiriera. Zawodnik Blackzilians odprawił reprezentanta American Top Team mocnymi sierpami w kontrze na atak rywala jednak pewnym cieniem na wspaniałym występie Michaela kładzie się jego zachowanie tuż po zakończeniu pojedynku. Dla 30-latka to udany powrót do zwycięstw po przegranych poniesionych z rąk Beneila Dariusha i Nate’a Diaza. W kolejnej walce Johnson mógłby zmierzyć się z Khabibem Nurmagomedovem lub Willem Brooksem (jeśli 1 października pokona on Alexa Oliveirę).
Również Derek Brunson może być zadowolony ze swojego wczorajszego występu, podopieczny Grega Jacksona szybko uporał się z Uriahem Hallem. 32-latek najpierw pięknym lewym sierpem posłał rywala na deski a następnie dobił go g’n’p. Dla Brunsona to czwarte z rzędu zwycięstwo przez nokaut w pierwszej rundzie, po wygranej Derek zgłaszał swoje aspiracje do walki o pas jednak zdaje się być od niej jeszcze daleko. W kolejnym boju Brunson mógłby zawalczyć z Robertem Whittakerem lub wygranym pojedynku Gegard Mousasi vs. Vitor Belfort.
Evan Dunham przedłużył do czterech passę kolejnych zwycięstw pewnie pokonując Ricka Glenna. Debiutujący w UFC zawodnik nie miał wiele do powiedzenia w starciu z Dunhamem, Evan dominował w każdej z płaszczyzn a Glenn przez większą część pojedynku musiał bronić się przed ofensywą rywala. W kolejnej walce Dunham mógłby zmierzyć się z Rustamem Khabilovem.
Islam Makhachev zanotował drugą wygraną w UFC pokonując mocnego Chrisa Wade’a. Pierwszą rundę – ze względu na mocną kontrolę z góry – wygrał Amerykanin, ale w drugiej i trzeciej odsłonie to 24-latek z Rosji był lepszy i zasłużenie zwyciężył na kartach wszystkich sędziów. W ten sposób Islam udanie podniósł się po przegranej poniesionej z rąk Adrian Martinsa. W kolejnym boju Makhachev mógłby zawalczyć ze zwycięzcą jednej z trzech walk w kategorii lekkiej z karty UFC Fight Night 95.
Chas Skelly zanotował wczoraj szesnastą wygraną w karierze, i to jaką! The Scrapper potrzebował zaledwie 19 sekund na uduszenie Maximo Blanco do nieprzytomności, to najszybsze poddanie w historii kategorii piórkowej UFC.W takim stylu Chas powrócił do zwycięstw po przegranej poniesionej z rąk Darrena Elkinsa.
Bardzo dobrze zaprezentował się wczoraj Gabriel Benitez. Meksykanin rywalizował z Samem Sicilią i nie pozostawił żadnych złudzeń, że jest zawodnikiem lepszym. Wygrywając batalię w stójce Gabriel skłonił Sicilię do obalania a wtedy Meksykanin wyłapał głowę rywala i udusił go mocną gilotyną. Dla Beniteza to trzecia wygrana pod szyldem największej organizacji MMA na świecie.
Antonio Carlos Junior udanie podniósł się po sensacyjnej przegranej w starciu z Danem Kellym, Brazylijczyk wczoraj nie dał szans Leonardo Guimaraesowi. Zwycięzca trzeciej edycji brazylijskiego TUF-a kontrolował wydarzenia w klatce niemal przez cały pojedynek a 14 sekund przed końcową syreną zmusił rywala do klepania wskutek duszenia zza pleców.
Swoje ósme zawodowe zwycięstwo zanotował Randy Brown, były mistrz organizacji Ring of Combat w trzeciej rundzie poddał Ericka Montano. Dla 26-latka to pierwsza wygrana od czasu kwietniowej porażki w starciu z Michaelem Gravesem.
Ze swojego wczorajszego występu na pewno nie jest zadowolony Dustin Poirier. Diament – jak na siebie – zaczął pojedynek spokojnie, ale już w drugiej minucie dosięgły go mocne, kontrujące sierpy Johnsona, po których zawodnik American Top Team padł na deski i tam zakończył swój występ. Przegrana z Johnsonem przerwała świetną passę czterech kolejnych wygranych Dustina. W kolejnej walce Poirier mógłby zmierzyć się z przegranym walki Beneil Dariush vs. Rashid Magomedov.
Przegraną na UFC Fight Night 94 zanotował także Uriah Hall, który przegrał walkę z Derekiem Brunsonem. Prime Time w drugiej minucie pojedynku został zaskoczony mocnym lewym sierpem, po którym padł na deski i został szybko dobity przez rywala. Dla Jamajczyka to druga z rzędu przegrana po listopadowej porażce w starciu z Robertem Whittakerem. W kolejnym boju Hall mógłby zawalczyć z wygranym walki Tamdan McCrory vs. Nate Marquardt, do której dojdzie 1 października.
Rick Glenn był skazywany na porażkę w debiucie w największej organizacji MMA na świecie. Na co dzień walczący w kategorii piórkowej Amerykanin na 11 dni przed galą podjął wyzwanie walki z mocnym Evanem Dunhamem, pojedynek przegrał, ale pokazał, że jest twardym zawodnikiem i zapewne dostanie kolejną szansę walki w UFC (miejmy nadzieję, że w limicie -66kg). W kolejnej walce Glenn mógłby zmierzyć się z wygranym walki Godofredo Pepey vs. Mike De La Torre.
Walka Roana Carneiro z Kennym Robertsonem nie porwała publiczności. I nie ma się czemu dziwić, ponieważ ani jeden ani drugi zawodnik nie wykazywał szczególnych chęci do wyprowadzania ofensywy, zdaje się, że obaj chcieli wygrać ten pojedynek możliwie najmniejszym wysiłkiem. Zdaje się, że dla zwycięskiego Brazylijczyka jest to jeden z ostatnich pojedynków w karierze. Z kolei pokonany Robertson nie jest pewny swojego dalszego bytu w organizacji.
Maximo Blanco nie zaprezentował wczoraj swoich umiejętności, ponieważ został błyskawicznie spacyfikowany przez Chasa Skelly’ego. Wenezuelczyk wpakował się w duszenie a Skelly skorzystał z okazji i pozbawił rywala świadomości. Dla 32-latka to druga z rzędu przegrana przed czasem co stawia go pod ścianą, UFC jeszcze zapewne go nie zwolni, ale kolejna porażka może oznaczać pożegnanie z organizacją.
Sam Sicilia nie miał wiele do powiedzenia w starciu z dobrze dysponowanym Gabrielem Benitezem. Amerykanin przegrywał bój w stójce a gdy chciał przenieść walkę do parteru został złapany w ciasną gilotynę i uduszony. Teraz Amerykanin znajduje się w identycznej sytuacji jaka ma miejsce w przypadku Maximo Blanco, dwie z rzędu przegrane przed czasem stawiają Sama w trudnej sytuacji.
Augusto Montano, Leonardo Guimaraes i Joey Gomez znajdują się w ciężkiej sytuacji. Każdy z wymienionej trójki przegrał dwie walki z rzędu i nie może być pewny swojego bytu w największej organizacji MMA na świecie.
Do przegranych gali można zaliczyć też Alejandro Pereza. Meksykanin mógł zaliczyć zwycięstwo po dobrej walce w konfrontacji z mocnym rywalem, ale nadmiar agresji kosztował go odjęcie punktu za uderzenia po sygnale kończącym rundę w efekcie czego Alejandro tylko zremisował z Albertem Moralesem.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?
Spodziewałem się takiego wyniku walki wieczoru, mogłem postawić.
Poirier tak cwaniakował a leży jak żuczek z wyciągniętymi nóżkiami, jak kukiełka lub ten manekin do zapasów hahahahaha
Dobrze, że dostał. Zawsze pyskuje. Nie tak dawno Connor też mu zamknął pysk przez KO.