Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Zdecydowanie największym wygranym tej gali jest Uriah Hall. Finalista 17 edycji TUF-a będąc sporym underdogiem niespodziewanie a dodatkowo efektownie znokautował Gegarda Mousasiego – obrotowe kopnięcie i latające kolano to raczej rzadko widywana sekwencja uderzeń. Pokonanie Dreamcatchera otwiera Jamajczykowi drogę do walk z czołowymi średnimi ale zapewne wiele osób ma jeszcze w pamięci dyspozycję Hall w walkach z Rafaelem Natalem i Johnem Howardem. W takiej sytuacji ciężko typować kolejnego rywala dla Uriaha, może to być Derek Brunson a może nawet Lyoto Machida.
Josh Barnett poradził sobie – chociaż nie bez problemów – z Royem Nelsonem, The Warmaster w co najmniej trzech rundach był lepszy od swojego rywala i zasłużenie wygrał na kartach sędziów. Wygrana z Big Country, który przegrał 4 z 5 ostatnich walk może i nie wiele daje zawodnikowi takiemu jak Josh ale wygrana z dobrze dysponowanym Nelsonem już coś znaczy. Podobnie jak w przypadku Hall typowanie kolejnego przeciwnika dla Barnetta nie jest prostym zadaniem, Amerykanin może zawalczyć z Andreiem Arlovskim a może też z wygranym walki Mark Hunt vs. Antonio Silva.
Kyoji Horiguchi w swojej Ojczyźnie nie dał szans Chico Camusowi, co prawda 25-latek nie skończył swojego rywala ale sędziowie nie mieli żadnego problemu ze wskazaniem zwycięzcy. Japończyk dobrze pracował na nogach i był dużo szybszy od swojego oponenta. Dobrym rywalem dla Horiguchiego byłby Dustin Ortiz lub wygrany walki Joseph Benavidez vs. Ali Bagautinov, do której dojdzie już w najbliższą sobotę.
Diego Brandao potrzebował tylko 28 sekund na ubicie Katsunoriego Kikuno fundując Japończykowi najszybszą przegraną w karierze. Brazylijczyk od rozpoczęcie walki ruszył do ataku i szybko naruszył rywala mocnym, prawym overhandem a następnie dobił go ciosami. W kolejnej walce Brando mógłby zmierzyć się z wygranym walki Yair Rodriguez vs. Daniel Hooker.
Mizuto Hirota i Teruto Ishihara dali ciekawy pojedynek w finale Road to Japan. Sam program jak i klasa biorących w nim udział zawodników nie powalała, dlatego też należy wyróżnić fighterów, którzy w finale pokazali się z dobrej strony. Szkoda tylko, że UFC nie zabezpieczyła się na wypadek remisu po 15 minutach walki, wszak Panowie nie walczyli tylko o wygraną ale i o 6-cyfrowy kontrakt z największą organizacją MMA na świecie.
Keita Nakamura przez kilka minut pojedynku z Li Jingliangiem przeżywał naprawdę trudne chwile ale przetrwał i w ostatniej rundzie zaskoczył rywala sprawnie wpinając się za plecy i kończąc walkę duszeniem zza pleców w stójce.
Dla Gegarda Mousasiego walka z Uriahem Hallem miała być łatwym spacerkiem i była – przez pierwsze 5 minut. Na początku drugiej odsłony Prime Time zaskoczył rywala kapitalnym obrotowym kopnięciem a następnie latającym kolanem i ciosami w parterze zakończył walkę. Dla Dreamcatchera oznacza to brak perspektyw na walkę o titleshota co najmniej w przeciągu roku, w kolejnej walce najprawdopodobniej zmierzy się z kimś z końca top15 lub tuż spoza niego, może Thales Leites lub Roan Carneiro?
Po japońskiej gali George Roop, Katsunori Kikuno i Naoyuki Kotani są w trudnej sytuacji. Amerykanin przegrał 3 z 4 ostatnich walk, Roop poległ w starciach z Takeyą Mizugakim, Robem Fontem i Francisco Riverą. Podobnie Kikuno, który został pokonany przez Tony’ego Fergusona, Kevina Souzę i Diego Brandoo. W sytuacji beznadziejnej sytuacji jest 33-letni Kotani, który jest jednym z dwóch zawodników w historii, którzy przegrali 5 pierwszych walk w UFC. Po tej gali każdy z wyżej wymienionych zawodników może zostać zwolniony.
Roy Nelson pomimo przegranej nie ląduje w części przeznaczonej dla przegranych gali ale w części „neutralnej”. Big Country w starciu z Joshem Barnettem zaprezentował się dobrze pokazując, że poszerza swój arsenał ofensywny. Jednak nie da się pominąć faktu, że 5 przegranych w 6 ostatnich walkach stawia go w piekielnie trudnej sytuacji.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?
Lyoto dla Halla. Damian dla Nelsona. Leites dla Gerarda.
Tak trochę nie na temat.Może ktoś wie czemu wszyscy tak chcą bić Bispinga?
Pewnie dlatego że niektórzy uważają go za zawodnika na którym można się odbudować (Machida), albo dobrego na walkę po powrocie(Silva).