Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Wątku o zwycięzcach gali nie można rozpocząć inaczej niż od Bensona Hendersona, który rozprawił się wczoraj z Brandonem Thatchem. Będąc 2 tygodnie po walce z Donaldem Cerrone, Smooth z 2-tygodniowym wyprzedzeniem wziął walkę z Rukusem w limicie wagi półśredniej. Dodatkowo Benson po 2 z rzędu porażkach znajdował się w nie najlepszej sytuacji. Po pierwszych 10 minutach, które należały do Brandona do głosu doszedł Henderson ostatecznie zwyciężając przez duszenie zza pleców w IV rundzie. Teraz bardzo ciężko wytypować kolejnego rywala dla Bensona, nie wiadomo czy Amerykanin zechce dalej walczyć w limicie wagi półśredniej czy zechce wrócić do lekkiej.
Ostatniej nocy 5 z rzędu zwycięstwo do swojego rekordu dopisał Max Holloway. Zaledwie 23-letni Hawajczyk zaliczył już 8 wygranych w największej organizacji MMA na świecie i pnie się do góry w rankingach. Po walce z Colem Millerem pewien niesmak pozostawiają 2 uderzenia głową w wykonaniu Maxa, które przyczyniły się do rozcięcia łuku brwiowego u jego rywala. W następnej walce ma zmierzyć się z Cubem Swansonem, pytanie tylko czy 16 kwietnia to nie jest zbyt wczesna data.
Passe kolejnych zwycięstw do 6 przedłużył Neil Magny. 27-latek kompletnie rozpracował Kiichiego Kunimoto dominując w każdej płaszczyźnie walki i wygrywając przez poddanie w ostatniej rundzie.
Dobry występ zaliczył wczoraj Kevin Lee. 22-latek zaprezentował dobre zapasy, kondycję i metodyczną stójkę polegającą na rozbijaniu Michela Prazeresa. Nadal jednak jest trafiany zbyt dużą ilością ciosów co w starciu z lepszym rywalem może bardzo źle się skończyć. Nie mniej jednak wczoraj do swojego rekordu dopisał 3 zwycięstwo z rzędu w UFC.
Na ścieżkę zwycięstw powrócił wczoraj Zach Makovsky. Fun Size na pełnym dystansie – głównie dzięki zapasom i spokoju w działaniu – rozprawił się z Timem Elliottem. Zach pewnie zwyciężył w I oraz III odsłonie przez co sędziowie jednogłośnie wskazali go jako zwycięzcę pojedynku.
Kapitalną kontrolę z góry zaprezentował wczoraj Ray Borg. Poza kilkoma sekundami w I rundzie młody Amerykanin nie pozwalał Chrisowi Keladesowi w ogóle dojść do słowa bez problemów kontrolując walkę z góry i poddając rywala kimurą w III rundzie. Za swój występ otrzymał 50,000$ bonusu. Teraz można by go zestawić z również zwycięskim na tej gali Zachem Makovskym.
Ze swojego występu na pewno nie jest zadowolony Brandon Thatch. 29-latek zawalczył po prostu słabo przez większość czasu uganiając się za kąsającym go pojedynczymi uderzeniami Hendersonem. Dramat Rukusa rozpoczął się w III rundzie kiedy to Bensonowi udało się przenieść walkę do parteru, Brandon dotrwał do syreny ale w kolejnej odsłonie sytuacja się powtórzyła z finałem w postaci duszenia zza pleców, które Thatch musiał odklepać. Tym samym wizja podboju kategorii -77kg bardzo się oddaliła.
Pierwszą porażkę w UFC zanotował wczoraj Kiichi Kunimoto. Japończyk nie potrafił znaleźć sposobu na agresję Neila Magny’ego, był gorszy w każdym aspekcie walki. Pojedynek zakończył się w ostatniej rundzie kiedy zmęczony 33-latek odklepał duszenie zza pleców.
W kontrowersyjnych okolicznościach ale jednak, Jim Alers poniósł wczoraj pierwszą porażkę w największej organizacji MMA na świecie. 28-latek dobrze rozpoczął walkę ale wraz z upływem czasu inicjatywę przejmował Chas Skelly. Każde mocniejsze uderzenie w stójce sprawiało, że głowa Jima mocno odskakiwała a on tracił ochotę do walki. Pod koniec II rundy pod siatką zainkasował kilka dobrych ciosów po których osuwał się na matę a Skelly wyprowadził nielegalne kolano na głowę. Mimo to sędzia nie zdyskwalifikował Chasa, który dzięki temu dopisał do rekordu 3 zwycięstwo w UFC.
Słaby występ zaliczył wczoraj także Tim Elliott. Ruchliwy Amerykanin został zapaśniczo zdominowany przez Zacha Makovsky’ego. Pod względem ilości uderzeń na pewno prezentował się lepiej niż Fun Size ale kontrola z góry zapewniła Zachowi zwycięstwo. Dla Tima jest to 3 porażka z rzędu ale ponosił je z mocnymi rywalami a i jego styl walki jest miły dla oka co nie jest bez znaczenia w oczach władz UFC.
Na anty-wyróżnienie zasługuje walka Dana Kelly’ego z Patrickiem Walshem. 3 walka karty głównej była marnym widowiskiem, z jednej strony Walsh – niby wyluzowany ale rzucający tylko obszernymi, w większości niecelnymi cepami i robiący uniki aż proszące się o zaprzęgnięcie do ataku kolan a z drugiej Kelly – człowiek o elementarnie podstawowym boksie ale wystarczającym do punktowania i unikania ciosów Walsha. Podsumowując obaj zawodnicy zapewne długo w organizacji się nie utrzymają.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?