Za nami ostatnia tegoroczna gala UFC. Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Ubiegłej nocy świetnie zaprezentował się Lyoto Machida. Brazylijczyk w iście atomowym stylu rozprawił się z C.B. Dollawayem. Kopnięcie na wątrobę jakie wyprowadził Machida na pewno znajdzie swoje miejsce w najnowszym highlightach. Po walce Luke Rockhold wyraził chęć zmierzenia się z Lyoto – to byłoby dobre zestawienie.
Dobrze, ale tylko dobrze zaprezentował się Renan Barao. Brazylijczyk po dość wyrównanym początku walki poddał skazywanego na pożarcie Mitcha Gagnona. Kto jego rywalem w kolejnym pojedynku? Bliski titleshota, znajdujący się na 4 miejscu w rankingu Raphael Assuncao wydaje się być dobrą propozycją.
W bardzo dominującym stylu Patrick Cummins rozprawił się z Antonio Carlosem Jr. Brazylijczyk nie miał kompletnie nic do powiedzenia przeciw zapasom i kontroli z góry Amerykanina. Z 3 kolejnymi wygranymi Durkin staje się dość ciekawą osobą w niezbyt mocno obsadzonej dywizji półciężkiej. W najbliższej walce można by zestawić go z Jankiem Błachowiczem.
Bardzo dobry występ zaliczył wczoraj Rashid Magomedov. Rosjanin zaprezentował się nieco inaczej niż w swoich wcześniejszych walkach w UFC. Rashid więcej atakował i chętniej używał zapasów. To pozwoliło mu bez większych problemów pokonać przyzwoitego Eliasa Silverio i tym samym otworzyć sobie drzwi do walki o wejście do rankingowej „15” mocno obsadzonej wagi lekkiej.
Erick Silva kontynuuje naprzemienne wypełnianie rekordu porażkami i efektownymi zwycięstwami. Ostatniej nocy Brazylijczyk nie miał problemów z szybkim uduszeniem Mike’a Rhodesa. Tym samym 30-latek potwierdził, że średnio-słabych zawodników pokonuje w kilkadziesiąt sekund. W kolejnym pojedynku zmierzy się z kimś lepszym niż Mike, dobrym kandydatem byłby Brandon Thatch tyle, że obecnie jest on zestawiony do walki z Stephenem Thompsonem.
Udany debiut w największej organizacji MMA na świecie zaliczył Renato Moicano. Brazylijczyk wygrał walkę z faworyzowanym Tomem Niinimakim pomimo wzięcia walki z 10-dniowym wyprzedzeniem. W drugiej walce dla największej organizacji MMA na świecie mógłby zawalczyć z pierwotnym rywalem Fina, Ronym Jasonem.
Znakomity występ ubiegłej nocy odnotował także Leandro Issa. Skazywany na pożarcie Brazylijczyk po raz kolejny pokazał wysokiej jakości umiejętności parterowe i w II rundzie poddał Yutę Sasakiego. Tym samym przerywając znakomitą passę Japończyka który nie przegrał żadnej z ostatnich 12 walk.
Swojej walki miło nie będzie wspominał C.B. Dollaway. Amerykanin został szybko znokautowany przez Lyoto Machidę. Może nie tylko boli sama przegrana co styl w jakim została poniesiona. Clarence nie zadał ani jednego celnego ciosu a w oktagonie przebywał tylko minutę.
Wielką szansę zmarnował wczoraj także Elias Silverio. Gdyby Brazylijczyk pokonał Magomedova w kolejnej walce toczyłby bój o wejście do rankingowej „15” wagi lekkiej. Ale przegrał i dlatego też wróci do walk na kartach wstępnych, duża liczba zawodników w dywizji lekkiej praktycznie uniemożliwia wskazanie potencjalnego, najbliższego rywala.
Wczoraj do swojego rekordu Marcio Alexandre Jr. dopisał kolejną przegraną UFC w słabym stylu. Po nie porywającej walce 25-latek uległ na punkty Timowi Meansowi. Możliwe, że od władz organizacji dostanie jeszcze jedną szansę ale nie zdziwię się jeśli już teraz zostanie zwolniony.
Po wczorajszej gali niemalże na pewno zwolnieniami zostanie nagrodzona trójka: Mike Rhodes, Tim Niinimaki oraz Igor Pokrajac. Biggie w 2014r. walczył dla UFC 3-krotnie przegrywając każdą walkę, na UFC FN 58 został szybko poddany przez Ericka Silvę. Niinimaki również wczoraj klepał, po raz 3 z rzędu i po raz 3 z rzędu duszenie zza pleców. To nie przystoi mocnemu grapplerowi za jakiego był uważany Fin. Zwolnienie to jedyne rozwiązanie także w przypadku Pokrajaca. Chorwat przegrał 5 ostatnich walk i nie ma już dla niego miejsca w największej organizacji MMA na świecie.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć?