Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Tradycyjnie zaczniemy od zawodników którzy wczoraj pozytywnie się wyróżnili. Nie sposób jako pierwszego nie wymienić Donalda Cerrone. Zawodnik Grega Jacksona pomimo niewielkich, początkowych problemów rozbił w proch i pył sklasyfikowanego na 7 miejscu rankingu Jima Millera. Można nawet powiedzieć, że Kowboj tego wieczora zafundował Millerowi 2 nokauty, ponieważ powtórki front kicka z II rundy jasno pokazały, że kopnięcie nie było poniżej pasa i sędzia nie powinien walki przerywać. Warto też dodać, że Cerrone od listopada ubiegłego roku walczył już 4 razy co sprawia, że jest jednym z najczęściej walczących zawodników w organizacji. Dodatkowo wszystkie 4 zwycięstwa odniósł kończąc rywali przed czasem na przemian przez nokauty oraz poddania. Jeszcze większego smaczku całej sprawie dodaje fakt, że po każdej z ww. 4 walk Donald został uhonorowany powalkowym bonusem. Automatycznie nasuwa się pytanie: czy czas na titleshota dla Cerrone? Waga lekka jest najbardziej obstawioną dywizją w UFC i wydaje mi, że Donald potrzebuje jeszcze jednej wygranej. Z kim powinien zawalczyć? Może Khabib Nurmagomedov albo Josh Thomson?
Kolejnym który może być zadowolony ze swojego wczorajszego występu jest John Lineker. Co ważne w tym przypadku, Lineker nie miał problemów ze zrobieniem wagi. Podobnie jak Donald Cerrone, John miał problemy z rywalem tylko na początku walki. Później odzyskał animusz a jego przewaga rosła z każdą chwilą, zwieńczeniem całości był nokaut na kilka sekund przed końcem walki. Z kim teraz mógłby się zmierzyć Brazylijczyk? Może zwycięzca sobotniej walki Pickett vs. McCall?
Z bardzo dobrej strony pokazał się także Lucas Martins. Brazylijczyk od pierwszych sekund kontrolował to co działa się w oktagonie i ani przez sekundę nie był zagrożony. Walka nie trwała całe 3 rundy, White został odprawiony ciosami przed połową ostatnich 5 minut.
Z karty wstępnej na wyróżnienie zasłużył Aljamain Sterling. Uważany za jednego z największych prospektów, kolega Chrisa Weidmana z teamu kompletnie zdominował Hugo Vianę. Chyba już pora na nieco poważniejsze wyzwanie.
Największym przegranym gali jest Pat Healy. Bam Bam w swoim stylu nabrał chęci do walki dopiero wtedy gdy musiał odrabiać poważne straty. Łatwość z jaką Gleison Tibau obalał Amerykanina mocno przeważyła szalę zwycięstwa na korzyść Brazylijczyka. Nie widzę innego jak zwolnienie Pata Healy’ego po 4 z rzędu porażkach.
Bardzo słaby występ zaliczyła także Jessamyn Duke. Pomimo znakomitych warunków fizycznych i treningów z Rondą Rousey Duke poległa w starciu z Leslie Smith. Nie zdziwię się jeśli Jessamyn będzie musiała się pożegnać z organizacją po tym mizernym występie.