Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Po dziesięciu latach zmagań w największej organizacji MMA na świecie, po lepszych i słabszych występach przyszedł czas na wielkie triumfy Michaela Bispinga. Oczywiście, można powiedzieć, że w starciu z Lukem Rockholdem Anglik miał trochę szczęścia a Dan Hendersonem nie był najmocniejszym rywalem z jakim mógł się spotkać w pierwszej obronie pasa, ale i tak trzeba oddać 37-latkowi to co jest jego – Michaela zdobył mistrzowski pas i udanie go obronił. Z drugiej zaś strony teraz pora na starcia z naprawdę mocnymi rywalami, ale akurat w tym momencie Michael nie powinien się tym przejmować. W kolejnej obronie pasa Bisping powinien zmierzyć się z wygranym walki Luke Rockhold vs. Ronaldo Souza.
W kolumnie dla wygranych gali należy umieścić także Dana Hendersona. Dobry pojedynek 46-letniego Hendo z Bispingiem był dobrym zwieńczeniem jego niesamowitej kariery, oczywiście Amerykanin mógł kończyć karierę z najcenniejszym pasem na biodrach, ale nie wydaje mi się to aż tak ważne. Niemal 20-letnia kariera Dana dobiegła końca, w tym czasie Hendo stoczył wiele niezapomnianych pojedynków, walczył w największych organizacjach MMA na świecie, zanotował wygrane w starciach z zawodnikami takimi jak: Fedor Emelianenko, Mauricio Rua, Renato Sobral czy Vitor Belfort i dlatego pozostanie w pamięci fanów MMA.
Gegard Mousasi odniósł kolejne znaczące zwycięstwo pokonując Vitora Belforta. The Dreamcatcher rozgrywał pojedynek spokojnie, ale już od początku wywierał presję na rywalu i nie pozwalał mu się rozpędzić. W drugiej odsłonie Ormianin naruszył Belforta mocnym kopnięciem, chwilę później obalił a w parterze bez problemów zakończył pojedynek ciosami z dosiadu. Dla Mousasiego była to trzecia wygrana z rzędu, teraz pora na walkę z Andersonem Silvą lub wygranym starcia Derek Brunson vs. Robert Whittaker.
Również Jimi Manuwa w sobotę dopisał do swojego rekordu ogromne zwycięstwo. Brytyjczyk co prawda przegrał pierwszą rundę walki z Ovincem Saint Preuxem, ale w drugiej wykorzystał moc drzemiącą w pięściach i znokautował rywala. Dla Manuwy to pierwsza walka od ponad roku i bolesnej przegranej w starciu z Anthonym Johnsonem. W kolejnym boju Jimi mógłby zawalczyć z wygranym pojedynku Ryan Bader vs. Antonio Rogerio Nogueira.
Mirsad Bektic udanie powrócił do oktagonu po ponad rocznej przerwie, reprezentant American Top Team nie miał problemów z odprawieniem ściąganego na kilka dni przed galą Russella Doane’a. Pojedynek ten był potwierdzeniem potencjału Bośniaka i myślę, że już przyszła pora na starcia z zawodnikami z top15 wagi piórkowej, np. Darrenem Elkinsem lub Brianem Ortegą.
Iuri Alcantara w sobotni wieczór nie dał Bradowi Pickettowi żadnych szans. Brazylijczyk rozpoczął walkę od mocnych uderzeń a niespełna dwie minuty później zmusił oponenta do odklepania duszenia. Bonus za występ wieczoru był jak najbardziej zasłużony. W kolejnej walce Iuri mógłby zmierzyć się z Ranim Yahyą.
Damian Stasiak dopisał do swojego rekordu drugą wygraną w UFC przez poddanie. Podczas gali UFC 204 Polak zmusił Daveya Granta do odklepania balachy na rękę. Stasiak co prawda nie wygrywał tego pojedynku na kartach sędziów, ale dzięki swojemu uporowi i determinacji udało mu się poddać rywala w przedostatniej minucie pojedynku. W kolejnym pojedynku Damian mógłby zawalczyć z Jose Quinonezem lub Taylorem Lapilusem.
Leon Edwards w sobotę zanotował najważniejszą wygraną w karierze. 25-letni Jamajczyk, świadom grapplerskiej słabości rywala postawił na zapasy i kontrolę w parterze co dało pożądany efekt – Edwards poddał Tumenova w trzeciej rundzie duszeniem zza pleców. Leon mógłby teraz zmierzyć się z wygranym pojedynku Belal Muhammad vs. Lyman Good.
Mike Perry w świetnym stylu rozpoczął swoją przygodę z największą organizacją MMA na świecie. Platinum w ciągu 1,5 miesiąca znokautował dwóch rywali, najpierw podczas UFC 202 odprawił Hyun Gyu Lima a w sobotę rozprawił się także z Dannym Robertsem. To sprawia, że z nowicjusza Amerykanin szybko staje się co najmniej liczącym się graczem w wadze półśredniej, w kolejnej walce Mike mógłby zmierzyć się z Colbym Covintonem.
Dla Vitora Belforta nadszedł czas głębokich przemyśleń, Brazylijczyk podczas UFC 204 nie miał absolutnie nic do powiedzenia w starciu Gegardem Mousasim kończąc je ostatecznie rozbity na deskach oktagonu. 39-latek nie ma już swojej legendarnej eksplozywności, silniejszy ani lepszy technicznie też już nie będzie tak, więc najprawdopodobniej bardzo zbliżył się koniec jego kariery. Jako mocno utytułowany zawodnik najprawdopodobniej dostanie jeszcze walki z średnimi rywalami tak by móc jeszcze podreperować stan swojego konta i dać trochę radości brazylijskim kibicom. W kolejnym boju Vitor mógłby zawalczyć z Uriahem Hallem lub Bradem Tavaresem.
Ovince Saint Preux na pewno nie wspomina mile sobotniej gali. 33-latek w starciu z Jimim Manuwą dominował przez pierwsze minuty jednak później oddał rywalowi inicjatywę, pozwolił mu się rozpędzić i chwilę później skończył nieprzytomny. Dla OSP to trzecia przegrana w czterech ostatnich bojach, teraz Ovince będzie musiał podreperować swoją pozycję w starciach z np. Ilirem Latifim lub wygranym pojedynku Misha Cirkunov vs. Nikita Krylov.
Gdy Albert Tumenov nokautował Alana Joubana i punktował Lorenza Larkina wielu wróżyło mu wielką przyszłość jednak później przyszedł zimny prysznic w postaci konfrontacji z Gunnarem Nelsonem i Leonem Edwardsem. Obie te walki Rosjanin przegrał przez poddanie i jego pozycja w UFC znacznie się pogorszyła.
Brad Pickett znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, Anglik w sobotę przegrał pojedynek z Iurim Alcantarą – to czwarta przegrana w pięciu ostatnich walkach. W ciągu 2,5 roku Pickett zwyciężył tylko w boju z Francisco Riverą i to po dość kontrowersyjnej decyzji sędziów. Prawdopodobnie Picketta czeka teraz pożegnanie z największą organizacją MMA na świecie.
W nie lepszym położeniu znajduje się Łukasz Sajewski, dla którego przegrana w starciu z Marcem Diakiese była trzecią z rzędu. Zapewne Polak także opuści teraz UFC.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?