Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Conor McGregor udanie zrewanżował się Nate’owi Diazowi za przegraną z marca pokonując go przez większościową decyzję sędziów. Irlandczyk przeważał zwłaszcza w pierwszej i drugiej rundzie walki, w których kilkukrotnie posyłał rywala na deski jednak później przechodził przez pewien kryzys i chwilami walczył o przetrwanie. Tak naprawdę wczorajsza wygrana z Natem tylko podtrzymała aurę towarzyszącą Notoriousowi, ponieważ nie było to mocne, przekonujące zwycięstwo. Z kolei Diaz jest niewątpliwym zwycięzcą dwóch walk z Conorem, Amerykanin najpierw zszokował świat poddając McGregora na UFC 196 a teraz – po przygotowaniach, w których mistrzowi wagi piórkowej niemal uchylono nieba – zaprezentował się dobrze, będąc o krok od wygranej. Walki z Irlandczykiem wpłynęły na wzrost popularności jego osoby co jeszcze przez długi czas będzie procentowało. W kolejnej walce McGregor powinien zawalczyć z Jose Aldo zaś Nate Diaz mógłby zmierzyć się z Dustinem Poirierem jeśli 17 września pokona on Michaela Johnsona.
Anthony Johnson w ekspresowym tempie uporał się z Gloverem Teixeirą nokautując go po kilkunastu sekundach walki. Rumble potrzebował tylko jednego ciosu – prawego podbródkowego – by uśpić rywala. Teraz nie ma innej możliwości niż ponowne zestawienie Johnsona do walki z Cormierem o pas wagi półciężkiej.
Kolejny świetny występ zaliczył także Donald Cerrone, który w limicie kategorii półśredniej pokonał Ricka Story’ego. Kowboj początkowo toczył z 31-latkiem toczył wyrównany bój jednak w drugiej odsłonie podopieczny Grega Jacksona zbudował dużą przewagę świetnie punktując rywala zwłaszcza kopnięciami, początkiem końca Story’ego była świetna kombinacja lewego prostego na głowę, prawego na korpus, jeszcze jednego lewego na głowę i wysokiego kopnięcia prawą nogą. Rick wyraźnie odczuł te uderzenia a Cerrone poszedł za ciosem i zakończył pojedynek pod siatką. Donald wyraża chęć powrotu do wagi lekkiej na pojedynek z Eddiem Alvarezem, ale bardziej prawdopodobne jest pozostanie w kategorii półśredniej i konfrontacja np. z świetnie wczoraj dysponowanym Lorenzem Larkinem, dobrym posunięciem mogłoby być też zestawienie Kowboja z Mattem Brownem.
Biorący walkę z 2,5 tygodniowym wyprzedzeniem Mike Perry świetnie zadebiutował w UFC nokautując mocno faworyzowanego Hyun Gyu Lima. O wiele mniejszy i lżejszy Amerykanin świetnie rozpracował rywala i zakończył pojedynek ciosami w czwartej minucie boju. Czekamy na kolejny występ tego młodego, dobrze zapowiadającego się zawodnika.
Podczas sobotniej gali kolejne zwycięstwo dopisał do swojego rekordu także Cody Garbrandt. Zawodnik Team Alpha Male potrzebował tylko 48 sekund na odprawienie Takeyi Mizugakiego. Amerykanin w swoim stylu rozpoczął od mocnych uderzeń pięściami, posłał rywala na deski a następnie szybko dobił zdobywając piąte zwycięstwo w największej organizacji MMA na świecie. W kolejnym boju No Love mógłby zmierzyć się z Bryanem Carawayem lub Dominickiem Cruzem.
Lorenz Larkin zaprezentował się fenomenalnie w starciu z Neilem Magnym. Pomimo dużej przewagi zasięgu, w walce na dystansie kickbokserskim to The Monsoon rozdawał karty atakując szybkim kombinacjami ciosów i mocnymi kopnięciami co sprawiało, że Magny kompletnie nie miał pomysłu na to jak przeciwstawić się rywalowi. Dla Larkina to kolejna wygrana przez nokaut w wadze półśredniej a pokonanie sklasyfikowanego na siódmym miejscu Neila znacząco poprawi jego notowania. W kolejnej walce Larkin mógłby zmierzyć się z Donaldem Cerrone lub Dong Hyun Kimem.
Colby Covington w starciu z Maxem Griffinem zrobił dokładnie to co powinien, zawodnik American Top Team uruchomił swoje mocne zapasy i dzięki swojej nieprzeciętnej fizycznej sile zdominował debiutanta odprawiając go ciosami w III rundzie.
Glover Teixeira nie może być zadowolony ze swojego występu, Brazylijczyk bardzo szybko poległ w konfrontacji z Anthonym Johnsonem. Rumble już w pierwszych sekundach pojedynku ustrzelił 36-latka i ciężko go znokautował. Dla Glovera to pierwsza przegrana przed czasem od czasu debiutu w 2002r. a zarazem przerwanie passy trzech kolejnych zwycięstw. W kolejnym boju Teixeira mógłby stoczyć rewanż z Ryanem Baderem jeśli 3 września pokona on Ilira Latifiego.
Rick Story toczył z Donaldem Cerrone wyrównany bój tylko w pierwszej odsłonie, w drugiej wyraźnie stracił dystans, został kompletnie zdominowany i skończony przez Kowboja uderzeniami. Ta porażka na pewno bardzo zabolała Amerykanina, dla którego to pierwsza w karierze przegrana przez nokaut. Miejmy jednak nadzieję, że Rick szybko się pozbiera i wróci do oktagony silniejszy. W kolejnej walce Story mógłby zmierzyć się z Jakem Ellenbergerem lub Patrickiem Cote.
Hyun Gyu Lim zaprezentował się katastrofalnie w starciu z Mikem Perrym. Doświadczony, sporo cięższy i dysponujący przewagą warunków fizycznych Lim był wolny jak wóz z węglem i wręcz tylko czekał na bycie ustrzelonym. Debiutujący w UFC Perry wykorzystał sytuację i znokautował Koreańczyka dopisując do swojego konta ósme zwycięstwo przed czasem.
Takeya Mizugaki został szybko i brutalnie spacyfikowany przez Cody’ego Garbrandta. Japończyk nie miał nic do powiedzenia w starciu z młodszym rywalem i walka zakończyła się jeszcze przed upływem pierwszej minuty. Dla Mizugakiego to trzecia przegrana w czterech ostatnich występach.
Neil Magny na początku pojedynku wyglądał podobnie jak w starciu z Hectorem Lombardem, więc nie dziwne, że wielu myślało, że i tym razem zawodnik Elevation Fight Team przetrwa a w dalszej części walki narzuci swoje warunki. Tak się jednak nie stało i Magny padł jeszcze przed syreną kończącą pierwsze pięć minut.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?