Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Niewątpliwie największym wydarzeniem wczorajszej gali był powrót Jona Jonesa do oktagonu po ponad rocznej przerwie. Z powodu kontuzji Daniela Cormiera Bones mierzył się z Ovincem Saint Preuxem, pojedynek wygrał ani przez chwilę nie będąc zagrożony. Wygrana na punkty sprawiła, że wielu ekspertów mniejszych i większych głosi teorie o słabej dyspozycji byłego króla dywizji -93kg. Owszem, są ku temu przesłanki, ale może 28-latek chciał pokonać Saint Preuxa możliwie bezpiecznie i bezurazowo tak by móc szybko stoczyć kolejny bój, stuprocentową odpowiedź na te wątpliwości dadzą kolejne pojedynki stoczone w nieodległej przyszłości (chyba, że Jon znowu coś przeskrobie). W walce z OSP Bones ochoczo zaprzęgał do działania kopnięcia na kolana, uderzenia łokciami w klinczu oraz kopnięcia na korpus, to wszystko razem mocno odbierało Ovince’owi chęć do walki. Wszystko wskazuje na to, że Jones wyszedł z tej walki bez szwanku i będzie mógł zawalczyć na UFC 200, najlepszym rywalem dla Jona będzie oczywiście Daniel Cormier.
Demetrious Johnson zaliczył ósmą udaną obronę mistrzowskiego pasa pokonując Henry’ego Cejudo. Obalenie w wykonaniu złotego medalisty Igrzysk Olimpijskich mogło dawać iskrę nadziei na sensację lub chociaż wyrównany bój jednak mistrz zadbał o to by szybko ją zgasić. Gdy walka wróciła do stójki Johnson całkowicie przejął stery pojedynku, w klinczu trafił mocnym łokciem a następnie kolanami na korpus zakończył walkę. Wygrana z Cejudo sprawia, że dywizja musza jest wyczyszczona, sam Demetrious przyznaje, że nie będzie uciekał od walki z mistrzem kategorii koguciej tak, więc niech się dzieje, niech Mighty Mouse w kolejnej walce zmierzy się z wygranym pojedynku Dominick Cuz vs. Urijah Faber, do którego dojdzie podczas UFC 199. Jeśli z jakichś przyczyn nie będzie można szybko zestawić takiego starcia Demetrious będzie skazany na pojedynek z niżej sytuowanym kogucim dokładnie tak jak lata temu Anderson Silva robił wycieczki na walki w dywizji półciężkiej.
Edson Barboza odniósł najcenniejsze w karierze zwycięstwo pewnie wypunktowując Anthony’ego Pettisa. Na przestrzeni 15 minut Brazylijczyk mocno obijał nogę rywala a bokserskimi kombinacjami świetnie kontrował jego ataki. Tydzień temu napisałem, że Michael Chiesa powinien zmierzyć się z wygranym walki Barboza vs. Pettis, podtrzymuję tę propozycję – to zestawienie ma zadatek na niezłe widowisko.
Robert Whittaker zaliczył piątą z rzędu wygraną pokonując Rafaela Natala. Walka średnich w całości toczyła się w stójce – ulubionej płaszczyźnie Australijczyka – a mimo to Natal sprawił mu trochę problemów. Kolejne zwycięstwo poprawia notowania 25-letniego Whittakera jednak na duży awans w rankingach nie ma co liczyć. W kolejnym pojedynku Robert mógłby zmierzyć się z Michaelem Bispingiem.
Yair Rodriguez po raz kolejny dał udowodnił, że w oktagonie nie boi się korzystać z mniej konwencjonalnych rozwiązań. Meksykanin od początku kontrolował przebieg wydarzeń w oktagonie by w drugiej rundzie latającym wysokim kopnięciem znokautować Andre Filiego. Dla El Pantery to czwarta wygrana w UFC, w kolejnej walce mógłby zmierzyć się z Makwanem Amirkhanim.
Sergio Pettis na UFC 197 dopisał do swojego rekordu czternaste zwycięstwo. 22-latek nie miał problemów z wypunktowaniem Chrisa Keladesa, Pettis zdominował starszego rywala w stójce a obaleniami i kontrolą z góry pieczętował swoją wyższość nad Kanadyjczykiem. Dla Sergio była to czwarta wygrana w pięciu ostatnich walkach.
Do wygranych gali zaliczam także Jamesa Vicka chociaż nie ukrywam, że styl w jakim Texecutioner wygrywa walki (no może poza mocnymi gilotynami) w żaden sposób mnie nie urzeka. Pomijając to 29-latek jest niepokonany w zawodowej karierze a w największej organizacji MMA na świecie zaliczył już 5 wygranych, czy już pora na większe wyzwanie?
Walt Harris przełamał złą passę i w czwartym podejściu zaliczył pierwszą wygraną w UFC. The Big Ticket co prawda nie najlepiej rozpoczął pojedynek z Codym Eastem jednak ostatecznie Walt znokautował faworyzowanego debiutanta w ostatniej minucie pierwszej rundy.
Ze swoich występów mogą być zadowoleni także Danny Roberts i Dominique Steele, nieznani szerszej publice zawodnicy dali mocną walkę i zostali za to nagrodzeni bonusami w wysokości 50 000 dolarów.
Ovince Saint Preux dostał od losu życiową szansę, ale najprawdopodobniej nawet nie chciał jej wykorzystać. 33-latek nie przejawiał wielkich chęci do wymiany uderzeń z byłym mistrzem wagi półciężkiej, cofał się, nie atakował, walczył bardzo pasywnie jakby tylko czekał na sygnał kończący pojedynek. Teraz Ovince mógłby zawalczyć z Coreyem Andersonem o ile na UFC 198 pokona on Mauricio Ruę.
Henry Cejudo okazał się nie być wielka przeszkodą dla panującego mistrza kategorii muszej. Medalista Igrzysk Olimpijskich w walce o pas zaliczył udane sprowadzenie i … tylko tyle, chwilę później został brutalnie spacyfikowany przez kolana mistrza a sędzia musiał przerwać nierówną walkę.
Słaby występ zaliczył także Anthony Pettis, Showtime przez 15 minut nie potrafił znaleźć żadnego sposobu na niskie kopnięcie i mocne kontry Edsona Barbozy. Amerykanin nie wygrał walki od ponad roku a porażka z rąk Brazylijczyka jest trzecią z rzędu co sprawia, że jeszcze nie tak dawno wielka gwiazda UFC stoi teraz pod ścianą.
Andre Fili kontynuuje przeplatanie zwycięskich bojów z ciężkimi porażkami, zawodnik Team Alpha Male poległ wczoraj po latającym wysokim kopnięciu Yaira Rodrigueza. Touchy był dobrze zapowiadającym się zawodnikiem jednak kolejna przegrana przed czasem sprawia, że Andre nadal będzie wymieniany w gronie tylko przeciętnych zawodników.
Jest niemal pewnym, że po wczorajszej gali z organizacją UFC pożegna się Clint Hester. Headbussa został kompletnie rozbity przez Marcosa Rogerio de Limę, starcie półciężkich zakończyło się przez TKO w piątej minucie walki – w tym czasie Amerykanin nie trafił rywala ani jednym ciosem (dla porównania Marcos ulokował ich 76). Trzecia z rzędu porażka (za każdym razem przed czasem) zapewne zakończy występy Hestera w największej organizacji MMA na świecie.
Z Codym Eastem wiązano pewne nadzieje zwłaszcza, że w debiucie miał on zmierzyć się z kruchym Waltem Harrisem. Pomimo dobrego początku walki The Freight Train padł jeszcze przed końcem pierwszej odsłony a Harris zaliczył pierwszą wygraną w czterech występach w UFC.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?