Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Robbie Lawler powinien podziękować sędziom za zwycięstwo. Powinien, ponieważ sam tej walki nie wygrał, Ruthless był lepszy w piątej i (może) w drugiej rundzie. Przez większą część walki Lawler nie potrafił poradzić sobie z aktywnym, mobilnym i atakującym zarówno ciosami jak i kopnięciami pretendentem. Brawa należą się Carlosowi Conditowi, który przetrwał trudne chwile w drugiej odsłonie i szarże zawodnika ATT w ostatnich pięciu minutach. The Natural Born Killer dzięki swojej szczęce i kondycji dotrwał do końcowej syreny dowożąc wygrane w co najmniej trzech rundach jednak sędziowie byli innego zdania. Dla podopiecznego Grega Jacksona jest to czwarta przegrana w sześciu ostatnich walkach i kolejny bodziec do myśli o zakończeniu kariery jednak kto z nas nie chciałby rewanżowego starcia Carlosa z Lawlerem? To najrozsądniejsze wyjście w sytuacji gdy walka o mistrzowski tytuł zakończyła się – delikatnie mówiąc – skandaliczną decyzją.
Stipe Miocic szybko nokautując Andreia Arlovskiego potwierdził, że jest gotowy do walki o najwyższe cele. 33-letni strażak z Ohio szybko naruszył rywala a następnie poszedł za ciosem i zakończył pojedynek. Po walce głośno domagał się potwierdzenia tego, że będzie następnym pretendentem do mistrzowskiego pasa, Miociciowi się to należy i to on powinien zawalczyć ze zwycięzcą rewanżowego starcia Fabricio Werduma z Cainem Velasquezem, do którego dojdzie na UFC 196.
Albert Tumenov zaliczył piątą z rzędu wygraną w UFC, ale śmiało można powiedzieć, że wygrana mogła pójść na konto Larkina. Początkowo Rosjanin prezentował się lepiej dzięki wywieraniu presji i mocnych atakom pięściami, ale później, z każdą minutą Einsteinowi coraz więcej problemów sprawiały bardzo mocne niskie kopnięcia w wykonaniu Amerykanina, chwilami Rosjanin zmieniał pozycję na odwrotną by dać odpocząć okopanej nodze. Pojedynek był interesujący a Tumenov tocząc wyrównany bój z Lorenzem po raz kolejny udowodnił, że może namieszać w kategorii półśredniej. W kolejnej walce mógłby zmierzyć się z wygranym boju Jake’a Ellenbergera z Tareciem Saffiedne lub z Neilem Magnym.
Brian Ortega zaliczył drugą wygraną w UFC, ale pojedynek z Diego Brandao nie był łatwy. Przez pierwszą i drugą rundę to Brazylijczyk prezentował się lepiej obalając rywala i dominując w stójce. T-City w ostatniej odsłonie wykorzystał swoją nieprzeciętną grapplerską ofensywę i zdołał poddać oponenta trójkątem nogami. Ortega pnie się w górę kategorii piórkowej a w kolejnym boju mógłby zawalczyć z którymś z również niepokonanych w UFC zawodników: Zubairem Tukhugovem lub Yairem Rodriguezem.
Abel Trujillo poddając Tony’ego Simsa udanie podniósł się po dwóch porażkach z rzędu. Początek walki dla Killa na pewno nie był udany, zawodnik Blackzilians nie potrafił znaleźć sposobu na ruchliwego Simsa jednak okazja do zakończenia walki nadarzyła się sama gdy Tony próbował zdobyć sprowadzenie, Abel pewnie wyłapał głowę rywala i nie puścił aż do klepania.
Michael McDonald udanie powrócił do klatki po ponad 2 letniej przerwie, Mayday miał sporo problemów z mocnym grapplersko Masanorim Kaneharą, ale ostatecznie udało mu się wyjść z oktagonu jako zwycięzca. McDonald wracający do klatki oczywiście cieszy, ale pomimo wygranej jego występ nie zachwycił. Wpływ na dyspozycję Michaela mógł mieć duży rozbrat z walkami, miejmy nadzieję, że w kolejnych zaprezentuje się jeszcze lepiej i udowodni, że walczy o bycie w top dywizji koguciej. Ciężko typować kolejnego przeciwnika dla Maydaya, zapewne będzie to ktoś z pierwszej piętnastki lub dziesiątki rankingu dywizji -61kg.
Alex Morono z niewielkim wyprzedzeniem wziął walkę z doświadczonym Kylem Nokem i wykorzystał swoją szansę pokonując starszego rywala. Pojedynek był wyrównany a o wyniku prawdopodobnie zadecydowała próba poddania balachą w ostatniej minucie walki w wykonaniu Alexa.
Na pewno sporym zaskoczeniem dla wielu była dobra dyspozycja Drew Dobera, Amerykanin dzięki zapasom i kontroli z góry pokonał faworyzowanego Scotta Holtzmana.
Kolejny świetny pojedynek w kategorii lekkiej stoczył Dustin Poirier, 26-latek pewnie na punkty pokonał mocnego Josepha Duffy’ego. Diament nie przestraszył się bokserskich szlifów Irlandczyka, w stójce toczył z nim wyrównany bój a w płaszczyźnie grapplerskiej był dużo lepszy co zaprowadziło go do pewnego zwycięstwa po miłej dla oka walce. W kolejnym boju Luizjańczyk mógłby zawalczyć z Michaelem Chiesą lub Alem Iaquintą.
Andrei Arlovski w najbliższej przyszłości (i niestety chyba już w ogóle) nie zawalczy o pas kategorii ciężkiej UFC. Białorusin został szybko odprawiony przez Stipe Miocicia, który pojedynek rozstrzygnął ciosami już w pierwszej minucie. Tym samym wielkie odrodzenie Pitbulla – a zarazem marsz po titleshota – dobiegło końca. Andrei pozostaje topowym zawodnikiem, ale luki w defensywie i słaba szczeka zagradzają mu drogę do walki o najwyższy cel. W kolejnej walce mógłby zmierzyć się z Juniorem dos Santosem.
Lorenz Larkin zaprezentował się dobrze w starciu z Albertem Tumenovem, zwłaszcza pod względem kopnięć, którymi Amerykanin regularnie nękał rywala rozbijając jego wykroczną nogę. Niestety, zdaniem dwóch sędziów to Einstein był tego wieczoru lepszy a The Moonson został w pokonanym polu. Pomimo przegranej Lorenz pozostaje solidnym zawodnikiem kategorii półśredniej UFC. W kolejnym boju mógłby zmierzyć się z Erickiem Silvą.
Diego Brandao prawdopodobnie po dwóch rundach walki z Brianem Ortegą prowadził na kartach sędziów, Brazylijczyk walczył spokojniej niż zwykle i to dawało dobre efekty aż do ostatniej rundy kiedy to ostra szarża Amerykanina zakończyła dobry wieczór Diego.
Przed Josephem Duffym jeszcze trochę pracy zanim zawita on do czołowej 10-15 wagi lekkiej. Irlandczyk w stójce toczył wyrównany bój z Dustinem Poirier jednak nie potrafił poradzić sobie z zapaśniczo-parterową ofensywą rywala i przegrał na kartach sędziów. Pomimo przegranej nie skreślałbym Josepha, jest młody, trenuje w dobrym klubie i jeszcze ma szansę na walki z topowymi zawodnikami.
Masanori Kanehara był na dobrej drodze do wygrania walki z Michaelem McDonaldem jednak jeden błąd zadecydował o jego przegranej. Cóż, to właśnie jest piękno MMA, w tym sporcie jedna ruch może zadecydować o wygranej bądź przegranej walce.
Wczorajszego wieczoru Scott Holtzman zdawała się nie być sobą, zawodnik MMA Lab nie sprostał Drew Doberowi, który wcześniej na taką skalę nie odwoływał się do zapaśniczych umiejętności.
Nina Ansaroff, Joe Soto i Edgar Garcia znajdują się na dobrej drodze do zwolnienia z organizacji. Nina i Edgar mają za sobą po 2 przegrane z rzędu, Ansaroff została wypunktowała przez Julianę Limę oraz Justine Kish a Garcia w pierwszych rundach przegrał z Hectorem Urbiną i Sheldonem Westcottem. Kiepsko wygląda również sytuacja Soto, który po dobrej walce przeciwko T.J. Dillashawowi zaliczył porażki z rąk Anthony’ego Birchaka i Michinoriego Tanaki.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?
Jak dla mnie Tumenov to wielki talent. Przed walka wygladal mi na takiego niepozornego prostego chłopa ze wsi który dopiero co skończył przerzucać siano jednak w oktagonie wymiata. Gdyby nie było walki Lawler – Condit walka rosjanina z Larkinem byłaby uznana za najlepszą wieczoru
Albert ma potencjał i jest bardzo młody, on jeszcze namiesza.