3-dniowy ‘weekend’ z UFC dobiegł końca, pora na podsumowanie trzech eventów. Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Zaczynamy od gali najważniejszej czyli sobotniego UFC 194: Aldo vs. McGregor
Conor McGregor dopiął swego a co więcej, zrobił to w niesamowitym stylu. The Notorious potrzebował zaledwie 13 sekund na znokautowanie wieloletniego mistrza dywizji piórkowej, Jose Aldo – była to najkrótsza walka w historii pojedynków, których stawką były mistrzowskie pasy organizacji. Zasadnym jest pytanie: co dalej z Irlandczykiem? Conor zapowiada przejście do kategorii lekkiej (Dana White obiecał mu walkę z wygranym Cerrone vs. Dos Anjos jeśli przejdzie do cięższej kategorii), ale nie zamierza wakować tytułu w kategorii piórkowej, chce go bronić w przyszłości. Tak, więc w kolejnej walce McGregor mógłby zmierzyć się z Frankie Edgarem (jeśli będzie walczył w limicie -66kg) lub z wygranym walki Cerrone vs. Dos Anjos (jeśli zechce przejść do dywizji lekkiej).
Nowym mistrzem podczas sobotniego eventu został także Luke Rockhold. Zawodnik AKA miał problemy z mistrzem tylko w pierwszej i na początku drugiej rundy, później walka przerodziła się w teatr jednego aktora. Rockhold skutecznie punktował w stójce a w parterze zdobywał dogodne pozycje i wykorzystywał je do obijania Weidmana. Gdy pod koniec drugiej odsłony Luke zdobył dosiad i zasypał rywala łokciami wiadome było, że koniec walki jest bliski. Chris przetrwał do IV rundy, w 19 minucie sędzia pojedynku przerwał walkę wskutek ciosów Rockholda z góry. W kolejnej walce Luke mógłby zmierzyć się z Yoelem Romero.
Yoel Romero na sobotniej gali zaliczył siódmą wygraną z rzędu w UFC, to stawia go na czele wyścigu do walki o pas z nowym mistrzem. Wygrana co prawda nie była ani miażdżąca ani przekonująca, ale faktem jest, że Kubańczyk zostawił Jacare w pokonanym polu. Zwłaszcza początek walki należał do Żołnierza Boga dzięki doskonałemu poruszaniu się, unikaniu ofensywy Souzy i obronom prób sprowadzeń. Z czasem do głosu zaczął dochodzić Brazylijczyk, ale to co zrobił pod koniec II oraz w III rundzie było zbyt mało by przekonać większość sędziów punktowych. Rockhold vs. Romero w walce o pas wagi średniej.
Demian Maia ani myśli się zestarzeć, w sobotę 38-latek odprawił kolejnego mocnego rywala pewnie wypunktowując na pełnym dystansie Gunnara Nelsona. Brazylijczyk w swoim stylu obalał przeciwnika a w parterze robił to co robi od lat: kontrolował, przechodził pozycje i zadawał ciosy, Islandczyk mógł się tylko bronić przed ofensywą wirtuoza BJJ. Dla Demiana to czwarta wygrana z rzędu a zarazem gwarancja kolejnej konfrontacji z mocnym przeciwnikiem, jako kolejny Maia mógłby stoczyć rewanżowy bój przeciw Dong Hyun Kimowi.
Pokonując Jeremy’ego Stephensa Max Holloway dopisał do swojego rekordu już ósmą wygraną z rzędu. To stawia go w czole, ale nie na czele wyścigu o titleshota – temu przewodzi Frankie Edgar. Z tego właśnie powodu sytuacja Hawajczyka jest bardzo skomplikowana, tak naprawdę jest kandydatem do walki o pas, ale bardziej zasłużył na to Frankie Edgar. Co więcej, może się okazać, że teraz Conor McGregor zechce się sprawdzić w kategorii lekkiej i pasa wagi piórkowej broniłby dopiero za kilka-kilkanaście miesięcy. Co przez ten czas ma robić Holloway? Może walka z Mylesem Jurym (jeśli wygra on z Charlesem Oliveirą) lub…utworzenie tymczasowego mistrzostwa, o które Blessed zawalczyłby z Frankie Edgarem.
Warlley Alves nadal jest niepokonany w zawodowej karierze, na UFC 194 Brazylijczyk szybko uporał się z Colbym Covingtonem odklepując go swoim ulubionym duszeniem, gilotyną. Amerykanin podchodząc do tej walki chyba nie odrobił pracy domowej co skrzętnie wykorzystał zwycięzca trzeciej edycji brazylijskiego TUF-a. W kolejnej walce Warlley mógłby zmierzyć się z Ryanem LaFlarem, który w piątek pokonał Mike’a Pierce’a.
Znakomity występ zaliczył także Leonardo Santos. 35-letni Brazylijczyk przez wielu był skazywany na porażkę z rąk młodego, świetnie rokującego Kevina Lee. Klatka jednak zweryfikowała obu zawodników i to Leonardo wyszedł z tej konfrontacji zwycięsko. W ten sposób Santos odnosi czwarte zwycięstwo pod szyldem największej organizacji MMA na świecie. W kolejnym boju mógłby zawalczyć z Evanem Dunhamem.
Po sobotniej gali należy też pochwalić Courta McGee, Amerykanin wrócił do klatki po niemal 2 latach przerwy i pokonał Marcio Alexandre Juniora. W walce fajerwerków nie było, ale wygrana po takiej przerwie na pewno cieszy.
Na pewno nie tak swój powrót do klatki po ponad roku przerwy wyobrażał sobie Jose Aldo. Brazylijczyk już w pierwszych sekundach został trafiony mocnym lewym sierpowym, który tak naprawdę zakończył tę walkę. Jeden cios wystarczył by powalić legendę, jednego z najlepszych zawodników MMA wszech czasów. Scarface przez wiele lat był niepokonany, tym razem przegrał ale myślę, że wróci. Natychmiastowego rewanżu nie będzie, ale i tak jest kilka opcji na zestawienie kolejnych walk dla Jose np. z Edgarem (jeśli Frankie nie zawalczy z McGregorem o pas wagi piórkowej) lub Hollowayem tylko czy w obecnej sytuacji któryś z nich zechce walczyć z Aldo w pojedynku, którego stawką nie będzie mistrzowski pas?
Sobotniego wieczoru nie poradził sobie również Chris Weidman, All-American został zastopowany przez Luke’a Rockholda. Zawodnik AKA od drugiej rundy był lepszy w każdym aspekcie walki i z czasem coraz bardziej rozbijał ówczesnego mistrza. Syrena kończąca rundę uratował Chrisa pod koniec drugiego starcia, ale w czwartej odsłonie Luke dopiął swego i uderzeniami z góry zmusił Herba Deana do interwencji. Możliwe, że Weidman dostanie natychmiastowy rewanż a jeśli nie to mógłby zawalczyć z również przegranym na tej gali…
Ronaldo Souzą. Brazylijczyk słabo rozpoczął pojedynek z Yoelem Romero a później brakło mu czasu na odrobienie strat, może gdyby to był 5-rundowy bój to Jacare przekonałby do siebie sędziów. Jednak zostawmy gdybanie i pochylmy się dam tym co jest faktem, Souza przegrał z Romero, który teraz powinien zawalczyć o pas. Z kolei Brazylijczyk mógłby zmierzyć się z zdetronizowanym na UFC 194 mistrzem.
Inaczej swój występ wyobrażał sobie także Colby Covington. 27-latek do walki z Warlleyem Alvesem wychodził z nieskazitelnym rekordem ośmiu wygranych i chęcią dopisania do rekordu dziewiątej wygranej jednak bardzo szybko musiał zweryfikować swoje plany. Amerykanin w klinczowej walce pozwolił sobie wyłapać głowę i założyć gilotynę – firmową technikę Brazylijczyka, jak Colby przygotowywał się do tej walki? Nie sposób powiedzieć, ale sprawiał wrażenie jakby nie oglądał wcześniejszych pojedynków Alvesa.
Słaby występ zanotował także Kevin Lee. Utalentowany 23-latek zlekceważył Leonardo Santosa i jego stójkowe umiejętności za co zapłacił cenę najwyższą z możliwych – został znokautowany w pierwszej rundzie pojedynku. Gdyby wygrał byłaby to dla niego piąta wygrana z rzędu i przepustka do walki z nieco lepszymi rywalami, przegrał i nadal będzie musiał walczyć ze średnio-przeciętnymi zawodnikami.
===================================================================
The Ultimate Fighter 22 Finale: Edgar vs. Mendes
Frankie Edgar zaprezentował się fenomenalnie w starciu z Chadem Mendesem. Po spokojnym początku The Answer wystrzelił z kombinacją prawego prostego i lewego sierpa, którą na moment odesłał zawodnika Team Alpha Male w zaświaty, walka zakończyła się po niecałych 2,5 minutach. Dla Edgara to piąta wygrana z rzędu a wygrana w takim stylu z Mendesem gwarantuje walkę o pas ale…nie wiadomo kiedy, ponieważ na przeszkodzie mogą stanąć natychmiastowy rewanż McGregora z Aldo a także walka Conora z wygranym sobotniego pojedynku Cerrone vs. Dos Anjos. Póki co nie wiadomo jak sprawy się potoczą, jeśli dojdzie do rewanżu Conora z Jose to Frankie mógłby podjąć walkę z Maxem Hollowayem zaś w przypadku przenosin Notoriousa do kategorii lekkiej Edgar mógłby zmierzyć się z Aldo. Tylko czy The Answer zechce teraz rywalizować w pojedynku innym niż o mistrzowski pas?
Ryan Hall został zwycięzcą 22 edycji TUF-a po tym jak w finale skutecznie unikał pięści Artema Lobova i punktował go grapplerskimi akcjami. To tyle z plusów piątkowej walki, poza tym pojedynek był nudny, toczony w wolnym tempie co sprawiło, że na pewno nie porwał on publiczności. Warto też pamiętać, że i Ryan i Artem przegrali po jednej walce w show, ale zbiegi okoliczności sprawiły, że spotkali się w finałowym starciu.
Tony Ferguson w swoim stylu rozegrał pojedynek z groźnym uderzaczem w osobie Edsona Barbozy. El Cucuy nie stronił od ryzyka, nie dbał zbyt przesadnie o defensywę, ale ciągle szedł do przodu a publika mogła zobaczyć sporo krwi w walce lekkich. Pojedynek zakończył się poprzez duszenie d’arce, którym Tony zmusił Brazylijczyka do klepania. Dla Fergusona to już dziesiąta (a zarazem siódma z rzędu) wygrana w UFC tak, więc pora na walki o najwyższą stawkę. Kolejne wyzwanie? Khabib Nurmagomedov lub wygrany sobotniej potyczki o pas wagi lekkiej. No chyba, że przed Tonym w kolejce będzie Conor McGregor…
Ważne zwycięstwo do swojego rekordu dopisał Evan Dunham, 33-latek pewnie pokonał Joe Lauzona w strikerskim pojedynku. Wiele osób spodziewało się mnóstwa grapplingu w klatce, ale nie mogą się oni czuć zawiedzeni, ponieważ stójkowa batalia lekkich była naprawdę miła dla oka. Z trzema wygranymi z rzędu Evan „wraca do gry” i mógłby teraz zmierzyć się z Michaelem Chiesą chociaż wydaje mi się, że Maverick dostanie lepszego rywala a Evan zmierzy się z kolejnym średniakiem.
Julian Erosa i Marcin Wrzosek zmierzyli się w pojedynku otwierającym główną kartę i nie zawiedli, dali dobrą walkę. Podczas boju obaj zawodnicy mieli swoje lepsze i gorsze momenty, nie brakowało zwrotów akcji. Niestety ostatecznie dwóch sędziów wypunktowało wygraną Amerykanina i to on mógł cieszyć się z udanego debiutu w największej organizacji MMA na świecie.
Geane Herrera niezbyt udanie rozpoczął walkę z Jobym Sanchezem otrzymując w pierwszej rundzie dużą liczbę uderzeń od podopiecznego Grega Jacksona. Na swoje szczęście 25-latek w drugiej odsłonie pozbierał się w jedną całość – odrobił straty i z czasem jego przewaga rosła aż do dziesiątej minuty walki, w której lewym sierpem posłał rywala na deski i dobił uderzeniami w parterze. La Pulga udanie podniósł się po porażce z rąk Raya Borga.
Chad Mendes do walki z Frankie Edgarem przystąpił jako zawodnik, który rok temu dał niesamowity bój z Jose Aldo. Przegrana z rąk Edgara to druga z rzędu przegrana przez nokaut i możliwe, że jest to odpowiednia pora na jakąś przerwę od startów. Jeśli zaś zawodnik Team Alpha Male koniecznie musi walczyć to mógłby zmierzyć się z Cubem Swansonem, Dennisem Bermudezem lub Hacranem Diasem.
W starciu z Ryanem Hallem Artem Lobov nie zdołał zaprezentować niczego poza cierpliwością, sercem do walki i dobrą obroną przed poddaniami jednak przy okazji wyszły na jaw mankamenty rosyjskiego Irlandczyka takie jak nieumiejętność obijania przeciwników z gardy. Lobov nie należy do najstarszych walczących zawodników i jeśli jeszcze chce coś osiągnąć to musi poszerzyć swój arsenał, mając do dyspozycji tylko moc pięści UFC nie zawojuje.
Edson Barboza stanął przed szansą odniesienia największego zwycięstwa w karierze, mocny acz chaotycznie walczący Tony Ferguson był w zasięgu Juniora. Brazylijczyk jednak zamiast uporządkować swoją grę wdał się w wymiany z El Cucuyem a w II rundzie – nie wiadomo po co – rzucił się po obalenie, które Tony łatwo skontrował i wykorzystał do zapięcia swojego ulubionego duszenia. W ten oto sposób Barboza w dalszym ciągu znajduje się w drugiej części TOP10 i nie widać dla niego perspektyw na awans do najwyższej ligi. W kolejnej walce Edson mógłby zmierzyć się z Adriano Martinesem lub Michaelem Chiesa, który otwarcie zapowiadał swój szturm na TOP5 kategorii lekkiej.
Niezwykle nudne widowisko zaserwowali nam Gabriel Gonzaga i Konstantin Erokhin. Ciężcy większość czasu walki spędzili wpatrując się w siebie nawzajem w stójce a co rzadko się zdarza sędzia kilka razy zachęcał zawodników do aktywniejszej walki. Ostatecznie zwyciężył Brazylijczyk, ale nie jest to wygrana, która na długo pozostanie w pamięci kibiców. W kolejnym pojedynku mógłby zmierzyć się z Anthonym Hamiltonem.
===================================================================
UFC Fight Night 80: Namajunas vs. VanZant
Dodatkowa gala UFC Fight Night okazała się być dobrym pomysłem, na jedenaście walk dziewięć zakończyło się przed czasem, w większości pojedynków nie brakowało efektownych akcji i dobrego tempa. Widzowie nie mogli narzekać.
Rose Namajunas pokazała, która z bardzo młodych zawodniczek jest bliżej potencjalnej walki o pas. Thug kompletnie rozbiła Paige VanZant przewyższając ją w każdym aspekcie MMA i ostatecznie poddając duszeniem zza pleców w ostatniej rundzie boju. Prawdopodobnie tylko jedna walka dzieli Rose od titleshota, teraz Namajunas mogłaby stoczyć rewanżowy pojedynek ze zwycięską w sobotę Tecią Torres.
Michael Chiesa słowa dotrzymał i pokonał Jima Millera. Doświadczony Miller w starciu z Maverickiem nie miał do zaoferowania nic poza próbami dźwigni na nogi jednak młodszy rywal skutecznie wychodził z każdej opresji i gdy tylko był w parterze z góry demolował oponenta ciężkimi uderzeniami. Poddanie Jima jest dla Chiesy cennym skalpem i czwartą wygraną w pięciu ostatnich walkach. Pora na większe wyzwania, Michael mógłby teraz stoczyć rewanż z Alem Iaquintą (jeśli Raging wróci do walk w najbliższym czasie) lub zawalczyć z Bobbym Greenem, ale nie zdziwię się jeśli stanie naprzeciwko niżej notowanego rywala jak np. Evan Dunham.
Podczas czwartkowej gali Sage Northcutt dopisał do swojego rekordu drugie zwycięstwo w największej organizacji MMA na świecie, 19-latek nie bez problemów pokonał Cody’ego Pfistera odklepując go gilotyną w II rundzie. Fakt, The Pfist nie będący wymagającym rywalem obnażył wiele słabości Sage’a, ale i tak trzeba oddać cesarzowi co cesarskie – druga wygrana w UFC i nieskazitelny rekord sprawiają, że Northcutt ląduje w części przeznaczonej dla zwycięzców gali. Ciekawe jak dalej potoczą się losy młodego zawodnika, prawdopodobnie dalej będzie bardzo ostrożnie prowadzony przez organizację i w kolejnym boju zmierzy się z kolejnym zawodnikiem z dołu bogatej dywizji lekkiej.
Thiago Santos pnie się w górę kategorii średniej po pewnej – już trzeciej z rzędu – wygranej. W walce z faworyzowanym Eliasem Theodorou Marreta przegrał tylko początek pojedynku, później Brazylijczyk przejął kontrolę nad tym co dzieje się w klatce i do ostatniej minuty terroryzował zakrwawionego rywala ciosami. W kolejnym boju 31-latek mógłby zmierzyć się z C.B. Dollawayem (jeśli Doberman pokona Nate’a Marquardta) lub Bradem Tavaresem.
Tim Means udanie podniósł się po porażce z rąk Matta Browna i na początku II odsłony znokautował Johna Howarda. The Dirty Bird w ten sposób potwierdził, że choć z czołówką sobie nie radzi to nadal jest bardzo groźny. Mocna stójka i dobre obrony przed obaleniami dobrze wróżą na przyszłość Meansa. W kolejnej boju Tim mógłby zawalczyć z Gunnarem Nelsonem lub wygranym walki: Tarec Saffiedine vs. Jake Ellenberger.
Oglądając walki Aljamaina Sterlinga zapewne wiele osób głowi się nad tym czemu organizacja UFC nie pozwala (nie chce?) Funk Masterowi walczyć częściej o co z resztą sam zawodnik wielokrotnie się upominał. Podopieczny Raya Longo i Matta Serry nie miał żadnych problemów z rozpracowaniem Johnny’ego Eduardo, Amerykanin poddał go gilotyną. Moim zdaniem stawką kolejnej walki Aljamaina powinien być titleshot, w kolejnym pojedynku Sterling mógłby stawić czoło Raphaelowi Assuncao lub Thomasem Almeidą.
Ładny występ zaliczył także Santiago Ponzinibbio, Argentyńczyk nie dał żadnych szans Adreasowi Stahlowi. Gente Boa od początku dyktował warunki gry i mocnymi ciosami powoli odbierał Szwedowi chęć do walki ostatecznie kończąc pojedynek w piątej minucie. Santiago pewnie przegra z każdym z TOP15, ale ze średniakami dywizji może dać dobre i efektowne walki.
Poddając Emily Kagan Kailin Curran prawdopodobnie uratowała swój kontrakt z UFC, wcześniej 24-latka przegrywała przed czasem z Paige VanZant i Alex Chambers. Amerykanka jest jeszcze bardzo młoda i ma czas na rozwój, miejmy nadzieję, że w każdej kolejnej walce będzie prezentować się tylko lepiej.
Paige VanZant była faworytką walki z Rose Namajunas jednak ośmiokątna klatka zweryfikowała umiejętności obu zawodniczek. Thug była lepsza dosłownie w każdym elemencie walki a zawodniczka Team Alpha Male przez większość czasu walczyła tylko przetrwanie. VanZant pokazała serce do walki i defensywny grappling dzięki czemu przetrwała aż do ostatniej rundy, na pochwały nie zasłużył jednak narożnik 21-latki, którego podpowiedzi były podobne do tych Edmonda Tarverdyana z przerwy między pierwszą a drugą odsłoną walki Rousey z Holm. W kolejnej walce Paige zmierzy się z kimś niżej notowanym, może z Maryną Moroz lub pierwotną przeciwniczką na UFC FN 80 Joanne Calderwood.
Jim Miller zaliczył kolejną porażkę, w której przyjął sporo ciężkich uderzeń. 32-latek nie miał argumentów przeciwko Michaelowi Chiesie, swoich szans szukał w próbach poddań, ale Maverick udanie się bronił. Pora na walkę na odbudowanie lub przerwę od startów, teraz mógłby stoczyć rewanżową walkę z Joe Lauzonem, które podczas tego weekendu również doznał porażki. Pamiętacie walkę obu Panów z grudnia 2012r.?
Elias Theodorou do walki z Thiago Santosem wychodził w roli mocnego faworyta. Kanadyjczyk walkę z Marretą rozpoczął przyzwoicie, ale w drugiej i trzeciej rundzie został kompletnie rozbity mocnymi uderzeniami rywala, Santos punktował a Elias nie był w stanie go obalić i przegrał na kartach każdego z sędziów. Porażka na pewno wpłynie na Theodorou, ale uważam, że jest on zawodnikiem, który z przegranej wyciągnie wnioski i wróci silniejszy. W kolejnej walce mógłby zmierzyć się z Antonio Carlosem Juniorem.
Johnny Eduardo nie miał nic do powiedzenia w starciu z młodszym, utalentowanym rywalem – Brazylijczyk został spacyfikowany przez Aljamaina Sterlinga. Wiele osób z tego powodu skreśla Johnny’ego, ale czy ktoś dawał mu jakieś szanse przed walką z Funk Masterem przymierzanym już do walk o najwyższe cele? W kolejnym pojedynku Eduardo mógłby zawalczyć z Frankie Saenzem, który na UFC 194 przegrał z Urijahem Faberem.
Sytuacja Johna Howarda i Emily Kagan jest bardzo kiepska. Doomsday przegrał czwartą z pięciu ostatnich walk, pojedynek z Timem Meansem rozpoczął dosyć przyzwoicie, ale i tak później walka przerodziła się w jednostronne widowisko, które John zakończył nieprzytomny na deskach. Z kolei 34-letnia Amerykanka przegrał obie swoje walki w największej organizacji MMA i nie zdziwię się jeśli teraz władze podziękują jej za współpracę. Może Invicta FC z powrotem przygarnie Kagan?
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?
Dla mnie wygral souza, a co do pvz to z moroz moglaby zawalczyc, bo calderwood to nie zart i znowu moglby sie skonczyc laniem.
Również w mojej opinii – nieznacznie, ale jednak – wygrał Jacare. Teraz Yoel walczy o pas chyba, że dozna kontuzji i wtedy z Rockholdem zawalczy…Souza. Rewanż za walkę o mistrzostwo Strikeforce.
a to już bez większej różnicy, obaj mają podobnie małe szanse. Romero ze swoją kondycją to w ogóle tylko na jakiś szczęśliwe KO może liczyć.