Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Gala UFC 189 była najbardziej wypromowanym eventem w historii organizacji UFC, teraz można dodać, że każdy kto oglądał galę nie żałuje straconego na nią czasu. Po pięciu nieporywających walkach zakończonych decyzjami przyszedł przełom w postaci ostatniej walki karty wstępnej: Matt Brown vs. Tim Means. Półśredni zgotowali nie lada widowisko a kolejne pięć walk było równie ciekawe. Każda z sześciu ostatnich walka na pewno była poważnie brana pod uwagę podczas przyznawania bonusu za najlepszą walkę wieczoru. Na gali „zadebiutowały” także graficzne zmiany: stroje zawodników, zegar itp. które są pewnym powiewem świeżego powietrza w transmisjach z gal.
Conor McGregor swoim wczorajszym występem przekonał do siebie już chyba wszystkich, Irlandczyk w starciu z Chadem Mendes przeżywał ciężkie chwile będąc obalany i mocno obijany z góry przez Amerykanina ale przetrwał nawałnicę i pod koniec II rundy ciosami wykończył zawodnika Alpha Male. McGregor ani na sekundę nie stracił swojej niebagatelnej pewności siebie emanując ją nawet będąc na plecach. Za swój występ Conor otrzymał bonus w wysokości 50 000 dolarów a w następnej walce zmierzy się z mistrzem dywizji piórkowej, Jose Aldo.
Do historii przejdzie bój o pas wagi półśredniej między Robbiem Lawlerem i Rorym MacDonaldem. Panowie przez ponad 20 minut wymieniali między sobą ciężkie ciosy i kopnięcia, i mistrz i pretendent mieli swoje lepsze części walki i obaj mieli okazje do zakończenia walki na swoją korzyść: kto wie czy to nie syrena kończąca III odsłonę uratowała Lawlera przed porażką przez nokaut. Po czterech rundach na kartach każdego z sędziów 39-37 wygrywał MacDonald ale Ruthless znokautował Kanadyjczyka niszcząc jego nos mocnym prostym. Bój ten uzyskał miano walki wieczoru a jej bohaterowie wzbogacą się o dodatkowe 50 000 dolarów. W kolejnej walce Lawler powinien po raz kolejny zmierzyć się z Johnym Hendricksem zaś Rory mógłby zawalczyć z Mattem Brownem.
Kolejnym niesamowitym pojedynkiem gali była walka Jeremy’ego Stephensa z Dennisem Bermudezem. Piórkowi od pierwszych sekund nie szczędzili sobie mocnych ciosów, na początku każdej z rund Stephens mocno naruszał rywala ale Dennis dawał radę przetrwać i przeważać w późniejszych minutach rund aż do trzeciej odsłony, na początku której Jeremy trafił latającym kolanem, Bermudez nie zdołał się pozbierać i walka zakończyła się na korzyść Lil’ Heathena. Wygrana na pewno zaowocuje awansem Jeremy’ego w rankingu (dotychczas zajmował 11 lokatę), w kolejnej walce mógłby zmierzyć się z Ricardo Lamasem lub Nikiem Lentzem.
Gunnar Nelson sprawił nie lada niespodziankę szybko pokonując Brandona Thatcha. Islandczyk kompletnie zaskoczył Rukusa kombinacją lewy sierp – prawy prosty a gdy rywal wylądował na deskach Gunnar nie potrzebował specjalnego zaproszenia, w parterze zajął dosiad a następnie plecy skąd poddał faworyzowanego przeciwnika tym samym nieco zmazując plamę jaką był ostatni występ Nelsona. W kolejnej walce mógłby zmierzyć się ze zwycięzca walki: Demian Maia vs. Neil Magny.
Tłumy osób, które spodziewały się, że dla Thomasa Almeidy walka z Bradem Pickettem będzie zwykłym spacerkiem musiały przecierać oczy ze zdumienia kiedy Almeida zaliczał dwa knockdowny w pierwszej rundzie walki. Młodzian jednak pozbierał się i na początku II rundy odprawił bardziej doświadczonego rywala mocnym, latającym kolanem. Trzecia walka w UFC i trzecia wygrana potwierdzając wielki talent Brazylijczyka i każą z niecierpliwością czekać na kolejnej jego występy. Dodajmy jeszcze, że w trzeciej walce pod szyldem UFC 23-latek zainkasował trzeci pogalowy bonus. Kto następny dla Thomasa? Pora na kogoś z top10 wagi koguciej, może Francisco Rivera lub Aljamain Sterling?
Walka Matta Browna z Timem Meansem musiało oznaczać jedno: łokcie, łokcie, łokcie. Półśredni od początku ruszyli do przodu ale to starszy z Amerykanów radził sobie lepiej do ciosów dokładając próby obaleń i kończąc rywala przez duszenie gilotynowe. Nieśmiertelny udanie odbił się po dwóch z rzędu przegranych i teraz mógłby zawalczyć z Carlosem Conditem.
John Howard uratował swój kontrakt z UFC po nudnej walce pokonując Cathala Pendreda. Amerykanin okazał się nieznacznie lepszy w płaszczyźnie kickbokserskiej a dodatkowo udanie obalił Irlandczyka w ostatniej odsłonie walki.
Brandon Thatch nie zaliczy wczorajszego występu do udanych. Rukus już na początku walki został zaskoczony przez Gunnara Nelsona uderzeniami a następnie poddany duszeniem zza pleców. Tym samym po dwóch obiecujących wygranych Thatch zalicza dwie przegrane i przestaje być postrzegany jako zawodnik, który w najbliższym czasie zawita do top-u wagi półśredniej. Amerykanin potrzebuje teraz pojedynku na odbudowanie i jeśli go przegra – może wylecieć z UFC.
Podczas wczorajszej gali Cathal Pendred mógł stać się niewątpliwie najsłabszym zawodnikiem UFC z rekordem walk w organizacji równym 5-0. Irlandczyk jednak nie sprostał wyzwaniu w osobie Johna Howarda wyraźnie przegrywając walkę ale nie przeszkodziło to jednemu z sędziów w wypunktowaniu walki na korzyść Pendreda. Cathal był i póki co jest zwyczajnym przeciętniakiem, który nie ma czego szukać w starciu z solidniejszymi półśrednimi.
Szczerze mówiąc nie wiem do której kategorii zaliczyć Chada Mendesa. Z jednej strony dobry początek walki pomimo podjęcia wyzwania z małym wyprzedzeniem a z drugiej końcówka drugiej odsłony, w której Amerykanin wręcz czekał na ustrzelenie przez Irlandczyka sfrustrowanego przegrywaniem walki. Nie ma wątpliwości co do tego, że Mendes jest topowym zawodnikiem wagi piórkowej ale wczorajszy występ pozostawia dość mieszane uczucia. Kolejna walka: może bój z Frankie Edgarem?
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?
Michał Tomczuk: Powiem Ci jak pewnie było z tą walką z Mendesem
Johnattan La Fey: Śmiało
Michał Tomczuk: Dana dzwoni do Mendesa. -Ty słuchaj jest walka za dwa tyg. -Ale ja nie jestem przygotowany i ważę ponad 10 kg. więcej
Michał Tomczuk: -Płacę 2 miliony cebulionów. – Dobra wchodzę w to
Johnattan La Fey: Emotikon smile cd. Nie ma sprawy Mendez, ważne byś był Czad !
Michał Tomczuk: -Ale jak przegrasz to nie gadaj że to przez kondycję, bo nie będziemy mogli zrobić kolejny raz takiego numeru.
10 min · Lubię to!
Michał Tomczuk: -Ludzie jak się połapią to nie kupią więcej biletów na taki swich
Johnattan La Fey: -aha
Johnattan La Fey: Dana, Ty to masz łeb do interesu !
Michał Tomczuk: Dlatego to ja jestem szefem Chad
Michał Tomczuk: To co mam robić?
Johnattan La Fey: Rób kondycję Cad !
Michał Tomczuk: – I wzoruj się na Sonenie w gadaniu kocopałów
Johnattan La Fey: Weź się chłopie za naukę dobrych tekstów
Michał Tomczuk: Na każdy gówniany tekst Conora odpowiadasz jeszcze głupszym, bardziej kontrowersyjnym gównem.
Johnattan La Fey: bo z tą Twoja skromnością sportową pójdziemy z torbami – konkretnie z reklamówkami
Michał Tomczuk: Jak nie wiesz co gadać to dzwonisz do i pytasz Sonnena. Masz tu numer
Michał Tomczuk Dzięki: Dana!
Johnattan La Fey Nie ma sprawy. Robię to w końcu dla siebie !
4 min · Lubię to!
Michał Tomczuk Dokładnie. I nie zapominaj o TYM!
MacDonald nigdy nie wygra pasa jeśli nie przestanie walczyć zachowawczo. Miał Lawlera na widelcu i nie poszedł po KO. W pierwszej walce też mógł wygrać bo gdy atakował to miał przewagę, ale zbyt mało atakował.