Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Podsumowania meksykańskiej gali nie można rozpocząć inaczej niż od nowego mistrza wagi ciężkiej – Fabricio Werduma. Pierwsza runda nie zapowiadała tego co nastąpiło później, początkowo Velasquez był bardzo aktywny, atakował i spychał rywala na siatkę jednak już podczas drugiej odsłony stery pojedynku przejął posiadacz pasa tymczasowego. Vai Cavalo skutecznie punktował Amerykanina ciosami i kopnięciami, widać było, że ma wyraźnie więcej energii niż słynący z bardzo dobrej kondycji Cain. Trzecia runda była już tylko teatrem jednego aktora, rozpędzony Werdum kontynuował dzieło zniszczenia, podczas jednej z prób obaleń Fabricio złapał głowę Velasqueza i zmusił rywala do odklepania gilotyny tym samym stając się mistrzem wagi ciężkiej UFC, dodatkowo zgarniając bonus za najlepszy występ wieczoru. W kolejnej walce Brazylijczyk prawdopodobnie zmierzy się ze swoim rodakiem, Juniorem dos Santosem. Kolejnym pretendentem do pasa mógłby być zwycięzca walki: Stipe Miocic vs. Andrei Arlovski.
Pierwsze zwycięstwo pod szyldem UFC odniósł wczoraj Eddie Alvarez. Były mistrz organizacji Bellator niejedno głośnie na punkty pokonał Gilberta Melendeza. Pojedynek lekkich lepiej rozpoczął były mistrz organizacji Strikfeorce, El Nino punktował celnymi ciosami a jednym z łokci doprowadził do mocnego spuchnięcia okolic lewego oka Eddiego. Alvarez w połowie walki zmienił taktykę, zdołał przekonać do siebie dwóch sędziów i zwyciężył. W kolejnym boju mógłby zmierzyć się z Bensonem Hendersonem.
Wiele radości meksykańskiej publiczności dostarczył Yair Rodriguez. 23-letni zwycięzca łacińsko-amerykańskiego TUF-a po ciężkim, interesującym pojedynku pokonał faworyzowanego Charlesa Rosę. Meksykanin raczył rywala różnorakimi kopnięciami a w parterze dążył do poddań. Ostatecznie dwóch sędziów wypunktowało zwycięstwo Rodrigueza, który mógł cieszyć się z drugiej wygranej w największej organizacji MMA na świecie.
Dobrze zaprezentował się także inny reprezentant gospodarzy, Efrain Escudero. 29-latek perfekcyjnie wykorzystał potknięcie rywala, pewnie wyłapał głowę Drew Dobera, zaprowadził pod siatkę i zmusił do odklepania a potrzebował na to 54 sekundy.
Jeszcze szybciej – ale również gilotyną – swój pojedynek zakończył Patrick Williams. Amerykanin od sygnału rozpoczynającego walkę ruszył na rywala a gdy po kilku trafionych ciosach Alejandro zszedł do nóg Williamsa Patrick chwycił głowę i ciasną gilotyną udusił Meksykanina. Za swój występ otrzymał 50 000 dolarów bonusu.
Do grona zwycięzców należy zaliczyć także Cathala Pendreda, Irlandczyk po niezbyt ciekawej walce – ale jednak – pokonał Augusto Montano śrubując do 4-0 swój rekord w organizacji, o tym czy rekord ten oddaje stan właściwy nie dyskutujmy…
Kolejnego rywala „odhaczył” Henry Cejudo. Amerykanin bez większych problemów i wysiłku wypunktował Chico Camusa. Biorąc pod uwagę małą konkurencję w wadze muszej 28-latka dzieli jedna wygrana od walki o pas, Cejudo powinien teraz zawalczyć z Jussierem Formigą lub Josephem Benavidezem.
Do udanych na pewno swojego wczorajszego występu nie zaliczy Cain Velasquez. Amerykanin w starciu z Werdumem wyglądał jak cień samego siebie radząc sobie z rywalem tylko w pierwszej rundzie, dalsze minuty walki upływały pod znakiem coraz większej przewagi Brazylijczyka aż do poddania przez gilotynę. Jeśli teraz nie dojdzie do rewanżowego starcia Cain powinien zmierzyć się z kimś nieco słabszym, może z Alistairem Overeemem lub Benem Rothwellem.
Gilbert Melendez po dobrym początku ostatecznie przegrał walkę z Eddiem Alvarezem. El Nino nie radził sobie z zapaśniczą ofensywą rywala a w ostatnich minutach dały o sobie znać także problemy kondycyjne. Przegrana z Alvarezem stawia Gilberta w trudnej sytuacji, od czasu zakontraktowania przez UFC Melendez zaliczył 3 przegrane i tylko 1 wygraną. W kolejnej walce powinien zawalczyć z niżej notowanym rywalem.
W jeszcze gorszej sytuacji po gali w Meksyku znajduje się Nate Marquardt. Amerykanin nie potrafił w jakikolwiek sposób zagrozić Kelvinowi Gastelumowi, młodszy rywal był od niego lepszy pod każdym względem. W 6 ostatnich walkach 36-latek odniósł tylko 1 wygraną – możliwe, że to czas na zakończenie zawodowej kariery.
Generalnie gala odbywająca się w stolicy Meksyku pozostawiła mieszane uczucia. Bardzo dobre walki jak np. Rodriguez vs. Rosa czy Velasquez vs. Werdum przeplatały się z nudnymi widowiskami jak pojedynki: Pendred vs. Montano, Case vs. Trevino czy Torres vs. Hill. Nie spieszmy się jednak z bardzo krytycznym osądem, głos w sprawie będzie mieć też liczba sprzedanych subskrypcji PPV.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?
Velasquez vs Overeem 😉 Let’s do this!