Jeden z największych eventów ostatnich miesięcy już za nami. Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Początek walki o mistrzostwo wagi lekkiej należał do pretendenta. Gilbert Melendez wywierał presję na mistrzu, spychał go pod siatkę i obalał. W II rundzie dał się zaskoczyć kilkoma ciosami a chwilę później, przy próbie obalenia został złapany w gilotynę i zmuszony do odklepania. Tym samym Anthony Pettis kończy sukcesem pierwszą w karierze obronę pasa. Kto kolejnym pretendentem? Odpowiedź nie będzie zaskoczeniem, o mistrzostwo powinien zawalczyć Khabib Nurmagomedov.
II mistrzowska walka trwała zdecydowanie dłużej. Johny Hendricks i Robbie Lawler po raz drugi przewalczyli 25 minut. Pretendent miał nieznaczną przewagę w wymianach pięściarskich a mistrz okopywał nogi i próbował obalać. Werdykt sędziów punktowych – przyznający niejedno głośnie zwycięstwo Lawlerowi – kontrowersyjny. W pierwszej obronie pasa Robbie powinien zawalczyć z Rorym MacDonaldem. Będzie to rewanż za pojedynek stoczony na UFC 167.
Po niemal 2 latach przerwy do oktagonu powrócił Todd Duffee. Amerykanin nie miał żadnych problemów z odprawieniem przeciętnego Anthony’ego Hamiltona. Potrzebował na to 33 sekundy.
Udany powrót – tyle, że 1,5 roku przerwy – zaliczył Josh Samman. Od początku walki z Eddiem Gordonem to właśnie Jamajczyk był stroną dominując ale Josh dosłownie w sekunde odwrócił losy pojedynku. W II rundzie Samman trafił rywala wysokim kopnięciem które pozbawiło go świadomości.
Kolejną wygraną w UFC dopisał wczoraj do swojego rekordu także Sergio Pettis. Po początkowych problemach brat Anthony’ego pewnie wypunktował Matta Hobara. Dla młodziutkiego zawodnika jest to już trzecia wygrana w największej organizacji MMA na świecie.
Plusy za swoje występy – ale mniejsze w porównaniu do zawodników wymienionych powyżej – powinni otrzymać Urijah Faber oraz Travis Browne. Owszem, obaj wygrali swoje walki łatwo i przed czasem ale w przypadku Fabera zostało to poprzedzone brzydkim włożeniem palców w oczy Francisco Rivery. Z kolei Travis pokonał Brendana Schuba tyle, że co dla topowego zawodnika dywizji znaczy pokonanie takiego przeciętniaka? Wybór przeciwnika dla Urijaha to nie lada wyzwanie. W przypadku Browne’a sprawa jest prostsza, idealnym przeciwnikiem dla Hapy będzie zwycięzca sobotniej walki dos Santos vs. Miocic.
Po wczorajszej gali Johny Hendricks na pewno pluje sobie w brodę. Może nie zaliczył słabego występu ale nie udało mu się przekonać do siebie sędziów punktowych którzy skłonili się w stronę bardziej agresywnego stójkowo Lawlera. Rewanżu od razu nie będzie tak, więc byłego mistrza czeka pojedynek np. z wygranym walki Woodley vs. Gastelum.
Ze swojego występu nie jest zadowolony także Gilbert Melendez. Były mistrz Strikeforce rozpoczął pojedynek dobrze ale w II rundzie dał się złapać w ciasną gilotynę która zmusiła go do poddania. W następnej walce powinien spotkać się z Donaldem Cerrone lub przegranym walki Henderson vs. Alvarez.
Dla Eddiego Gordona walka z powracającym po przerwie Joshem Sammanem miała być łatwą przeprawą. Zwycięzca 19 edycji TUF-a w II rundzie dał się zaskoczyć chaotycznemu Sammanowi. Jest to jego pierwsza przegrana w UFC.
Wczoraj gala znacznie pogorszyła pozycję Alexa White’a. Po udanym debiucie 26-latek zaliczył 2 kolejne przegrane, póki co pewnie uniknie zwolnienia ale jeśli przegra jeszcze jeden bój to rozwiązanie kontraktu będzie niemal pewne.
A Wam co najbardziej zapadło w pamięć po wczorajszej gali?