Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Zaczniemy oczywiście od bohaterów walki wieczoru, Jose Aldo i Chad Mendes dali świetne widowisko godne walki której stawką był mistrzowski pas. Obaj zawodnicy nie przebierali w środkach i raz po raz częstowali się naprawdę ciężkimi ciosami rzucanymi z najgorszymi intencjami. Walkę zasłużenie wygrał Brazylijczyk, Aldo po prostu był lepszy w stójkowych wymianach a do tego nie pozwalał rywalowi na sprowadzanie do parteru. Mendes robił co mógł i co umiał ale na tak dysponowanego Jose to było za mało. Tym samym Scarface obronił pas po raz 7 i przedłużył czas swojego panowania w dywizji piórkowej. Dodatkowo obaj zawodnicy dostaną po 50,000$ bonusu za najlepszą walkę wieczoru. Kto jako następny powinien dostać szansę walki o mistrzostwo? Na pierwszy plan wysuwają się dwa nazwiska, Cub Swanson oraz Conor McGregor. Ten drugi w styczniu zawalczy z Dennisem Siverem tak, więc wydaje się, że to Swanson dostanie upragnioną szansę.
W przypadku Chada Mendesa najlepsza opcja to walka z kimś z dwójki: Ricardo Lamas, Dennis Bermudez.
Niespodziewanie – można powiedzieć nawet łatwo – Phil Davis poradził sobie z zawodnikiem gospodarzy, Gloverem Teixeirą. W płaszczyźnie kickbokserskiej Amerykanin kąsał Brazylijczyka pojedynczymi ciosami i kopnięciami a gdy tylko Glover zaczynał trafiać uderzeniami, Phil przenosił walkę do parteru i kontrolował przebieg pojedynku. Tym samym Mr. Wonderful dał znak, że nadal mocno liczy się w wyścigu o najwyższe cele w dywizji. Kto następny dla Phila? Może rewanż z Rashadem Evansem?
Największym under dogiem który triumfował na wczorajszej gali był Beneil Dariush. Pochodzący z Iranu zawodnik przeważając w każdej płaszczyźnie walki na karcie każdego z sędziów pokonał Carlosa Ferreirę. Brazylijczyk nie potrafił znaleźć żadnego sposobu na działania Dariusha który dopisuje do rekordu trzecią wygraną w UFC.
Z uniesioną ręką wczoraj zakończył walkę także Neil Magny. Wygrana z Williamem Macario była dla Amerykanina już piątą wygraną w 2014r. To rekord UFC, podobny wynik dzierży także Roger Huerta. Do końca roku pozostają jeszcze 2 miesiące a Neil zapowiedział, że chciałby dołożyć jeszcze jedną wygraną przed styczniem 2015r. Ostatnia w tym roku gala UFC odbędzie się 20 grudnia. Myślę, że włodarze organizacji przychylą się do prośby Neila i pozwolą zawalczyć mu w grudniu tym bardziej, że Amerykanin na wczorajszej gali prawdopodobnie nie odniósł żadnych urazów.
Po porażkach w ostatnich walkach udanie do zwycięstw powrócili Yan Cabral, Andre Fili i Tony Martin. Cała trójka pokazała się wczoraj przyzwoicie i pokonali swoich rywali zwiększając kredyty zaufania u władz UFC.
Wymieniając wygranych gali nie można też zapomnieć o Gilbercie Burnsie. Utytułowany brazylijski zawodnik sportów chwytanych już w I rundzie rozprawił się z byłym mistrzem organizacji RFA, Christosem Giagosem. Jest to już druga wygrana Gilberta w UFC a jego rekord nadal pozostaje niesplamiony.
Jeśli chodzi o przegranych prawdopodobnie największym z nich jest Glover Teixeira. Brazylijczyk przez 15 minut nie potrafił znaleźć sposobu na działania Phila Davisa, od osoby która jeszcze nie tak dawno walczyła o pas wagi półciężkiej można wymagać zdecydowanie więcej. Porażka z Amerykaninem zapewne poskutkuje solidnym spadkiem w rankingach.
Dużo na wczorajszej gali przegrał także Carlos Ferreira. Pierwsze 2 walki w UFC zbudowały dość duży hype wokół osoby Brazylijczyka jednak wczoraj jego gwiazda mocno zbladła. Carlos nie potrafił poradzić sobie ze stójką i zapasami rywala który kontrolował każdą sekundę pojedynku.
Pewnymi swojej przyszłości w największej organizacji MMA na świecie nie mogą być Naoyuki Kotani, Scott Jorgensen i Fabricio Camoes. Każdy zawodnik z wymienionej trójki ostatnio znacznie częściej przegrywa aniżeli wygrywa i nie zdziwię się jeśli każdy z nich pożegna się z kontraktem z UFC.
A Wam co najbardziej zapadło w pamięć po wczorajszej gali?
Teixeira faktycznie dał mocno ciała, wiadome było, że Davis może wygrać w sposób jaki wygrał, a Glover wyglądał bardzo bezranie, ani nie umiał bronić obaleń, ani nawet podnosić się z ziemi. Fakt, Davis zapaśniczo prezentował się fenomenalnie, ale bez przesady, Cormierem nie jest (swoją drogą co taki Cormier zrobiłby z Gloverem…)
Glover 2 razy dość głupio próbował łapać Davisa za głowę i ściągać do gardy na gilotynę, której tam po prostu nie było – raz w pierwszej i raz w drugiej rundzie. Za oboma razami Phil momentalnie wyciągał głowę i Glover po prostu kończył na plecach.